mozaika ZAPRASZAMY

do kościoła Świętej Rodziny Warszawa ul Rozwadowska 9/11

16 grudnia 2025 (wtorek)

19.00 Msza święta
20.00 konferencja

Dyżur liturgiczny pełni Grupa Medyczna

Nasza bezradność, by kochać miłością ofiarną o własnych siłach. Konf. 14.10.2025

Konferencja ks. Mieczysława Jerzaka

Zacisze, 14 października 2025

Nasza bezradność, by kochać miłością ofiarną o własnych siłach

To, co czynimy o własnych siłach, polegając na własnych pomysłach i możliwościach nie przynosi Bogu chwały. Jeśli podejmujemy się wykonania zadań oddając siebie i to co robimy Matce Bożej, to zawsze przyniesie chwałę Bogu, nawet gdy spotkamy się z trudnościami.

Jesteśmy bezradni, by kochać miłością ofiarną o własnych siłach. Pan Jezus po zmartwychwstaniu spotykał się z apostołami i przygotowywał ich do swojego wstąpienia do nieba. To przygotowanie w szczególny sposób dotyczyło św. Piotra, który miał zostać pierwszym papieżem. Chrystus pytał się ucznia, czy Go miłuje. Piotr już wcześniej składał podobne deklaracje, kiedy widział cudowny połów ryb, gdy rozpoznał pierwszy, że Jezus jest Mesjaszem. Także na ostatniej wieczerzy Piotr zapewniał, że nigdy nie opuści swojego Mistrza i na dowód swojej ludzkiej wierności obciął ucho słudze najwyższego kapłana. Długo Piotr nie rozpoznał prawdy o sobie samym. Stało się to już po pojmaniu Jezusa, kiedy Piotr wypierał się znajomości z Nim, a później gorzko zapłakał.

Słysząc pytanie Jezusa: czy miłujesz Mnie, Piotr miał już świadomość swojej słabości, ograniczenia swoich ludzkich sił. Odpowiedział: tak, Ty wiesz, że Cię miłuję, choć jeszcze nie wiedział, jakie będą jego przyszłe zadania, odpowiedzialność i losy. Piotr rozumiał dobrze, jak wygląda jego wierność. Wiedział, że potrafi wiele mówić i obiecywać, ale rzeczywistość jest inna niż jego deklaracje.

W języku hebrajskim istnieje gradacja słów określających słowo miłość. Agape oznacza miłość bezwarunkową, wymagającą całkowitego daru z siebie i absolutnej wierności. Miłość fileo, oznacza ludzkie uczucia miłości, sympatii i przyjaźni oraz miłość eros oznaczająca miłość w sensie pożądania. Język polski jest uboższy pod tym względem i potrzebne jest do określenie miłości.

Na pytanie pierwsze i drugie Jezusa: czy miłujesz mnie miłością agape, Piotr odpowiada: tak, miłuję Cię miłością fileo. Przy trzecim pytaniu Jezus schodzi do poziomu Piotra. Wie, że uczeń nie jest w stanie kochać miłością bezwarunkową o własnych siłach, choć widział cuda, uzdrowienia, czy Przemienienie na Górze Tabor. Piotr jest świadomy, że może kochać Chrystusa miłością opartą tylko na własnych siłach. Dlatego Jezus, znając dobrze Piotra, zniża się do jego poziomu i pyta: czy miłujesz Mnie miłością fileo? Piotr odpowiada: Panie, Ty wszystko wiesz, Ty wiesz, że Cię miłuję miłością fileo, miłością ludzką.

Wiele lat później w Rzymie Piotr w czasie prześladowań mając możliwość ucieczki z miasta korzysta z tej okazji. Wtedy na jego drodze staje Chrystus idący w kierunku Rzymu. Piotr pyta się Go: quo vadis Domine – dokąd idziesz Panie? Piotr uznaje prawdę o swojej duchowej nędzy i decyduje się powrócić do tych, co oddają życie dla Chrystusa.

My też możemy znaleźć się w takich okolicznościach. Możemy zobaczyć swoją zmienną i kruchą miłość do Chrystusa. Nie uciekajmy od prawdy o sobie. Ufajmy, że choć jest to niemożliwe po ludzku, to Jezus swoją łaską może dopełnić naszą wolę i obdarzy nas miłością Bożą. Prośmy Matkę Bożą o łaskę takiego życia.

Miłość agape – darem z nieba. Konf. 7.10.2025

Konferencja ks. Emila Adlera

Zacisze, 7 października 2025

Miłość agape – darem z nieba

„Bóg jest miłością” (1J 4, 4) Miłość jest pierwszym darem zawierającym wszystkie inne. Ta „miłość jest rozlana w naszych sercach przez Ducha Świętego, który został nam dany”. (Rz 5,6)

Adam został stworzony na obraz i podobieństwo Boga. Cieszył się rajem, pięknem stworzonego świata i jego harmonią. Miał udział w stworzeniu świata, gdy nadawał nazwy stworzonym przez Boga istotom. Rozmawiał z Bogiem. Ale szybko okazało się, że Adamowi czegoś brakuje. Brakowało mu Ewy, czyli relacji z drugim człowiekiem. Gdy się obudził ze snu i zobaczył Ewę – stwierdził, że dopiero ta jest kością z jego kości i ciałem z jego ciała. Od teraz Adam i Ewa cieszyli się niebem razem. To pokazuje, że ludzie zostali stworzeni do wzajemnej relacji i miłości. Świat jest piękny, stworzony harmonijnie i jest potencjalnie dobry ale wtedy, gdy miłujemy. Zostaliśmy powołani do życia i jesteśmy podobni do Boga w miłości. Choć często okazuje się, że nie miłujemy, albo źle miłujemy.

Jezus w czasie ostatniej wieczerzy powiedział: „Za nich Ja poświęcam samego siebie” (J 17, 19). Pierwszym przykazaniem miłości jest oddawać swoje życie za swoich przyjaciół. Odkrywając pustkę samotności i samowystarczalności stwierdzamy, że lepiej jest dawać siebie niż brać od innych. Samowystarczalność i samotność nie jest miłością.

W opisie kuszenia Pana Jezusa na Pustyni Judzkiej zauważyć można, że zły duch przystąpił do kuszenia w momencie, kiedy Jezus poczuł głód. Wtedy nastąpiła propozycja, aby Pan natychmiast zaspokoił swoje potrzeby. Tylko miłość jest wypełnieniem pustki samotności. Nieposłuszeństwo jest tylko poddaniem się dyktaturze potrzeb.

Innym miejscu Jezus powiedział: „Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich” J 15, 13 W relacji z drugim człowiekiem doznajemy zranień. Nie może być on lekarstwem na zranienia, pustkę. Gdy ta osoba nie spełni oczekiwań, nie da ulgi, nie uleczy zranień, to czujemy się źle i czujemy się  nieszczęśliwi. Miłość nie szuka wypełnienia pustki, bo nigdy się tak nie stanie. Człowiek wypełniony miłością nie pyta, co dostanie od drugiej osoby, ale co może sam od siebie dać, widząc braki i niedomagania osoby, którą kocha. Istotą relacji z drugą osobą jest wspólne szukanie Boga.

Mamy dawać, jak Jezus, swoje życie za przyjaciół swoich. Rodziny nie wybieramy, ale przyjaciół – już tak. To są nasze indywidualne decyzje i wybór. Jezus mówi, że będzie wydany w ręce grzeszników, że umrze i zmartwychwstanie. Myślimy, że tak postąpił, bo taka była wola Ojca,. Nie jest to prawda. Jezus powiedział, że nikt Mu życia nie odbiera i ma moc je oddać i ma moc je wziąć. Nie był pod przymusem. „Bóg … okazuje nam swoją miłość przez to, że Chrystus umarł za nas, kiedy byliśmy jeszcze grzesznikami” (Rz 5, 8) Jezus zbawił wszystkich ludzi: wierzących i niewierzących, bo tego chciał.

Dlaczego doszło do skazania Jezusa na śmierć przez uczonych w Piśmie i faryzeuszy? Kiedy Jezus wskrzesił Łazarza, ludzie byli zdumieni. Przychodzili licznie do Jezusa i słuchali Go. To spowodowało, że został wydany wyrok nie tylko na Jezusa ale też na Łazarza. Jezus został skazany za to, że wskrzesił Łazarza. Jezus oddał życie za przyjaciela Łazarza. Kochał wolną decyzją.

Kiedy myślimy o miłości, to uważamy, że miłość jest wtedy, gdy ktoś wypełni pustkę w naszym życiu. Gdy tak się nie stanie, to zaczynamy szukać winnego, gdyż nie takie były oczekiwania. Oczekiwania te są przyczyną późniejszego poczucia nieszczęścia, rozgoryczenia, uraz, czucia się nieszczęśliwym, a nawet prowadzą do nienawiści. Szukanie winnego jest złe, ponieważ nie chodzi o to, by znaleźć winnego, ale jak wyjść z balona oczekiwań, że ktoś wypełni naszą pustkę, potrzeby i samotność.

Za czasów Jezusa ludzie szukali przyczyny nieszczęść, złego losu, chorób. Apostołowie widząc niewidomego Bartymeusza, zapytali Pana: kto zgrzeszył niewidomy czy jego rodzice, że nie widzi. Pytanie zostało źle postawione. Pan odpowiedział, że stało się tak, aby objawiła się chwała Boża. Na kryzysy, trudności, ciemności trzeba patrzeć tak jak Jezus. Kryzys, trudność to miejsca, gdzie objawia się chwała Boża.

Dawid został początkowo przyjęty do domu Saula jak syn. Ale później u króla Saula ujawniła się zazdrość i zawiść. Zaczął traktować Dawida jak nieprzyjaciela, a później chciał go zabić. Dawid musiał się ratować ucieczką z domu królewskiego. Gdy zatrzymał się na nocleg w jednej z jaskiń, do tej samej jaskini wszedł Saul ze swoimi żołnierzami i udał się na spoczynek. Dawid ukrywający się w głębi jaskini mógł łatwo zabić swojego prześladowcę, ale nie podniósł ręki na pomazańca Bożego. Dawid nie przestał być Ablem. Nie uległ nienawiści. Dawid cierpiał, ale nie pozwolił, by cierpienie nim zawładnęło.

Cierpimy, gdy ktoś nam dokucza, może zaczynamy go oskarżać, albo nawet nienawidzić. Nie musimy ulegać tej pokusie. Możemy zdecydować, aby cierpienie nie zmieniło nas na gorsze. Łatwo być dobrym dla dobrych, trudniej być dobrym dla złych. Nie oczekujmy odpłaty. Świętość nie jest atrybutem tylko Pana Boga. Słabość może być miejscem uświęcenia. Logika Boża jest inna niż ludzka. On jest dobry dla wszystkich, dla dobrych i dla złych. Możemy wzbudzić w sobie pragnienie miłowania miłością Boga, bo jesteśmy miłowani przez Boga bez żadnych warunków. Kochajmy taką miłością, jaką Bóg kocha.

Jezus zachęca nas, abyśmy nie potępiali ludzi, nie sądzili innych, abyśmy przebaczali naszym winowajcom. Możemy podjąć decyzję, aby miłować niezależnie od tego, jak inni mnie potraktują.

Agape – miłość ofiarna. Konf. 30.09.2025

Konferencja ks. Adama Kurowskiego

Zacisze, 30 września 2025

Agape – miłość ofiarna

Hymn o miłości autorstwa św. Pawła często jest czytany w czasie ceremonii ślubnych. Zaślubiny małżonków to rozpoczęcie drogi dwojga ludzi wraz z Panem Jezusem. W hymnie, zapisanym w Liście do Koryntian w rozdz. 13, miłość ma następujące przymioty: jest ona cierpliwa i łaskawa, nie jest zazdrosna, nie unosi się pychą, nie dopuszcza się bezwstydu, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamiętanie złego, cieszy się ze wzrostu sprawiedliwości i prawdy. Miłość też wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję i wszystko przetrzyma. Czytając List św. Pawła przyznajemy, że miłość cechująca się powyższymi cechami nie jest przywilejem i zadaniem tylko tych, co zawarli małżeństwo, ale również każdego człowieka.

Wielu ludzi stwierdza, że miłość takiej miary nie jest dla nich, bo jest trudna do spełnienia. Taka miłość w pełni jest realizowana przez Boga. Dzięki temu opisowi miłości można zrozumieć, jak Pan Bóg widzi człowieka i jak działa. Boże spojrzenie jest inne od ludzkiego.

W dzisiejszej Ewangelii św. Łukasz opisał następujące wydarzenie. Oto dwóch uczniów Jan i Jakub uniosło się gniewem, gdy samarytańscy mieszkańcy nie chcieli przyjąć Jezusa z uczniami do swojego miasta. Zapytali się Jezusa, czy mogą rzucić ogień z nieba, by spalił miasto samarytańskie. Zbawiciel im tego surowo zakazał i okazał cierpliwość wobec tych, co nie chcieli Go przyjąć. Jezus nie okazywał wrogości ani wobec faryzeuszy, którzy Go pochwycić na błędzie, ani wobec arcykapłanów, którzy skazali Go na śmierć, ani wobec Rzymian, którzy brutalnie wykonywali rozkazy. Nie pamiętał zła, miał nadzieję, że oni otworzą swoje serce na dar Jego ofiary. Liczył na to, że oni w pewnym momencie odkryją Jego miłość. Teraz Jezus też liczy, że odkryjemy dar Jego miłości. Ona nie zaniknęła z upływem wieków i jest zawsze teraźniejsza.

Bóg nie pamięta złego, nie unosi się gniewem. W Księdze Rodzaju napisane jest, że krew zabitego Abla woła do Boga. Bóg nie pamięta zła, ale pamięta o ofierze Syna, którego krew woła, by Ojciec przebaczył wszystkim winowajcom, bo nie wiedzieli, co uczynili.

Nasze serca mają się też otworzyć. Jesteśmy w jakiejś mierze otwarci, choć przyjęcie prawdy o sobie nie jest pełne. Jak patrzymy na innych ludzi, co nam nie sprzyjają, co poznali nas ze złej strony i coś o nas mówią? Czy nasze serca są przeniknięte Bożym światłem? A może reagujemy jak Jakub i Jan? Nie jesteśmy cierpliwi, ani łaskawi. Unosimy się gniewem, zazdrościmy i szukamy naszych korzyści, szukamy siebie i pamiętamy zło nam uczynione.

To nie okoliczności zewnętrzne sprawiają, że cierpimy. Jeśli ktoś nam zrobi przykrość, to czy patrzymy z dystansem, a może pamiętamy każdy złe słowo i czyn? Starsza kobieta doskonale wypominała swoim bliskim, co źle zrobili i powiedzieli. Często dokuczała im. Po udarze jej pamięć została zresetowana. Nic nie pamiętała, tylko się uśmiechała. Bóg odebrał jej zawziętość. Do końca dni opiekowała się nią synowa, która wcześniej wiele wycierpiała z powodu teściowej. Ta święta kobieta nie pamiętała złego, nie patrzyła przez pryzmat urazu.

Nosimy w sobie urazy, które nie oddajemy Bogu. To powoduje cierpienie. Hodujemy urazy, a one zamiast budować i podnosić nas, to nas niszczą. Agape, miłość ofiarna jest stwórcza. Jeśli są w nas myśli czyste i nie rządzi nami pycha, łatwiej nam cierpienie ofiarować Bogu, a bliźniego traktować z cierpliwością i wyrozumiałością. Jezus zniósł z cierpliwością słowa Jakuba i Jana, a także niechęć Samarytan.

Ofiara i oprawca w oczach Boga są biednymi ludźmi. W czasie II wojny światowej trafił do Oświęcimia znany polski bokser Tadeusz Pietrzykowski (1917 - 1991). W obozie został rozpoznany przez Niemców. Organizowali oni zawody bokserskie, w których uczestniczył Teddy, taki miał pseudonim. Po pewnym czasie Tadeusz był świadkiem, jak strażnik obozowy bije więźnia. Zapytał ofiarę, czy chce, aby uderzył agresora. Więzień odmówił: Synu, nie bij go. Tadeusz dziwił się, że więzień nie skorzystał z jego pomocy. Potem okazało się, że tym więźniem był ojciec Maksymilian Kolbe. Tadeusz powstrzymał się. Bóg też powstrzymuje się w wymierzeniu kary. Jezus nas ratuje przed odwetem, które jest złem, bo nic nie zmienia i nic nie naprawia. Tylko miłość ofiarna jest stwórcza.

Jezus spotkał się z niezrozumieniem, kiedy okazał miłość agape swoim oprawcom. Ojciec Maksymilian Kolbe ratując Gajowniczka z bunkra śmierci spowodował, że wszyscy skazani w tym czasie na śmierć głodową więźniowie zostali przygotowani na spotkanie z Bogiem. A po śmierci ojca Maksymiliana Niemcy zaniechali wykonywania tej kary w obozie.

Próbujmy zwracać się do Jezusa, kiedy byśmy chcieli wymierzyć własną sprawiedliwość, jak Jakub i Jan.

Relacja z inauguracji roku formacyjnego w Ożarowie Mazowieckim

Relacja z inauguracji roku formacyjnego 2025/2026 w Ożarowie Mazowieckim

Mapa Ożarowa Mazowieckiego z ulicami - plan miasta Ożarów Mazowiecki

27 września 2025 uczestniczyliśmy w ogólnopolskiej inauguracji roku formacyjnego. Gospodarzem spotkania była wspólnota Ruchu Rodzin Nazaretańskich archidiecezji warszawskiej. Miejscem spotkania było Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Ożarowie Mazowieckim, które jest Świątynią Jubileuszową Roku Nadziei. Przybyło ponad 600 osób, w tym z diecezji warszawsko-praskiej ok. 100 osób.

W 2025 roku mija 40 lat od założenia RRN, przez księdza profesora Tadeusza Dajczera, duszpasterza akademickiego i kierownika duchowego. Mamy okazję, aby z perspektywy minionych lat, przeżytych w Ruchu, popatrzeć na swoje życie, dokonać bilansu duchowego i z całego serca podziękować Miłosierdziu Bożemu i Matce Najświętszej za lata formacji, modlitwy, pracy duchowej, korzystania z sakramentów, z posługi kapłanów i z kierownictwa duchowego, które leżą u podstaw rozwoju życia wewnętrznego.

Przybyłych powitał ks. proboszcz Radosław Wileński, pallotyn. Sanktuarium zbudowane w latach 80 ubiegłego wieku zachwycało swoją urodą. Na ścianie frontowej świątyni znajduje się potężny witraż, największy w Europie i drugi co do wielkości na świecie, przedstawiający Chrystusa Pantokratora. Witraż ten jest widoczny w dzień i w nocy, ponieważ specjalne oświetlenie umożliwia podziwianie obrazu po zmroku. Na ścianach budynku znajdują się witraże przedstawiające: króla Dawida, powrót syna marnotrawnego, baranka symbolizującego Chrystusa oraz witraż Matki Bożej Ostrobramskiej. Witraże są wykonane specjalną techniką umożliwiającą oglądającemu, widzieć witraż jako mozaikę.

Konferencję pod tytułem „Maryja, Matka nadziei” wygłosił ks. Stefan Czermiński. Tytuł konferencji nawiązuje do ogłoszonego przez papieża Franciszka Roku Jubileuszowego, który rozpoczął się na początku Adwentu 2024 i zakończy za dwa miesiące, czyli 27 listopada 2025. Chrześcijaństwo, to nie pesymizm, ale rewolucja radości. Matka Boża jest Matką Nadziei. Poniżej zostały zapisane niektóre myśli przekazane przez ks. Stefana.

Dlaczego poddajemy się rozpaczy? Największym grzechem chrześcijan jest smutek. Stan smutnego chrześcijanina jest gorszy od stanu człowieka niewierzącego. To jest zgorszenie dla świata i zranienie serca Chrystusa, i grzech na miarę Judasza. Ukrywamy naszą udrękę grzecznością, uśmiechem, a zachowujemy się jak sieroty opuszczone przez Boga. Dlaczego poddajemy się beznadziei? Nadzieja jest funkcją wiary. Jak maleje kontakt z Bogiem, to maleje wiara. Wtedy mina smutnieje, nadzieja topnieje, depresja szaleje, a diabeł się śmieje.

Jak zawalczyć o nadzieję? Jak ożywić wiarę? Trzeba wrócić do miejsca, gdzie dokonało się zbawienie. Na Golgotę, gdzie jest krzyż, a pod krzyżem Maryja. Golgota, to nie historia, przeszłość, ale rzeczywistość tu i teraz. To wydarzenie dokonujące się na każdej Eucharystii.

Jak Pan Jezus zawalczył o naszą nadzieję? Ratuje nas nasz Ratownik – Jezus Chrystus. Ratownik wykonuje skok. Skacze do piekła, aby nas ratować, poślubić i zjednoczyć się z nami, wydrzeć z nas z choroby i grzechu. On wynurza się z nami z piekła i wtedy nabieramy powietrza. Apostołowie przeżywali to całym sercem. Wyrażają to liczne fragmenty Listów Apostolskich. Autor Listu do Hebrajczyków tak pisze:

My, którzyśmy się uciekli do uchwycenia zaofiarowanej nadziei, trzymajmy się jej jak bezpiecznej i silnej dla duszy kotwicy, która przenika poza zasłonę”. (Hbr 6, 18-19) Dalej: „Trzymajmy się niewzruszenie nadziei, którą wyznajemy, bo godny jest zaufania Ten, który dał obietnicę”. (Hbr 10, 23) I jeszcze kolejny cytat z Listu Św. Pawła do Rzymian: „Cóż więc na to powiemy? Jeżeli Bóg z nami, któż przeciwko nam? On, który nawet własnego Syna nie oszczędził, ale Go za nas wszystkich wydał, jakże miałby także wraz z Nim wszystkiego nam nie darować?” (Rz 8, 31-32)

Jak rozumieć nadzieję? Nadzieja jest naszym skarbem i kotwicą. Obecnie wydaje się, że nadzieja wyparowała na skalę światową. Nikt tak już teraz nie mówi: będę w niebie albo do zobaczenia w niebie. Lekceważymy to, co Jezus powiedział i uczynił. Zajęci sobą, uważamy, że sobie sami w życiu poradzimy. Ale to nie jest prawda. Jezus to wie i dlatego daje nam jakby dodatkową aplikację, jaką jest Maryja. Alpinista wspinając się zobaczył na jednej z półek skalnych krzyż, a na nim Jezusa z jedną ręką oderwaną od krzyża. Trzymał w niej linę, którą podawał wspinaczowi. Tą liną jest Maryja. To był czytelny znak. Inny obraz. Jezus z krzyża przytula jedną ręką św. Franciszka. Czy Ten, który przytula może wtrącić do piekła? Na Golgocie Jezus spojrzał na ucznia. Maryja dała znak Janowi, a gdy podszedł przytuliła ucznia. Wtedy on usłyszał słowa Pana: „Oto Matka twoja”. Matka współczująca z Chrystusem, współczuje również nam swoim dzieciom. Jej wrażliwość sprawia, że idzie na bój na całego. Jak lwica walczy o swoje dzieci i nie spocznie, dopóki nas nie ocali.

Co nam daje dar macierzyństwa Maryi? Matka Boża staje się obecna w naszym życiu. Człowiek rodzi się do dialogu z drugim człowiekiem. Maryja żyje też w innych ludziach, których spotykamy. Ona zwraca szczególną uwagę na najsłabszych, na zatwardziałych grzeszników i łajdaków. Pochyla się nad tymi, którzy są najbardziej chorzy. Ona jest naszą Protektorką, bo ma „chody” u Boga. Nie ma większej protekcji niż Ona. To rzutuje na naszą szansę na zbawienie. Jak się nie radować, że Matka Boża chce i może nas ratować. Szatan nie ma szans, gdy jest z nami Maryja.

W World Trade Center w jednej z wież 15 sierpnia 2001 zerwała się winda i spadła kilkadziesiąt pięter w dół. Jedna z pracujących tam osób, Leokadia nie doznała urazu w czasie tego wypadku. Zadzwoniła do swojej mamy mieszkającej w Polsce. Ta zamówiła Mszę świętą dziękczynną za ocalenie córki. Data zamówionej Mszy świętej została wyznaczona na 11 września 2001. Tego dnia wieże zostały zaatakowane. Ludzie w popłochu opuszczali budynek. Leokadia wraz z innymi zeszła kilkadziesiąt pięter w dół po schodach. Rano wyjątkowo założyła wygodne buty zamiast szpilek. Wyszła podziemnym wyjściem obok kościoła św. Pawła, który był jedynym budynkiem ocalonym wśród ruin. Nie spadła z niego ani jedna dachówka. Po tym wydarzeniu pani Leokadia miała uraz do osób wyznających islam. Kilka miesięcy później spotkała muzułmankę, uśmiechnęła się do niej i została uleczona z uprzedzenia związanego z islamem. Tak Matka Boża dba o najmniejsze szczegóły naszego życia.

Jak przyjąć dar macierzyństwa Maryi? Po pierwsze należy złożyć akt oddania się Maryi autentycznie i w pokorze, jak ewangeliczny żebrak. Choćby człowiek był nie wiem jak słaby, to w Jej ramionach zostanie podniesiony i umocniony. To jest istota wiary, bo więź z Maryją powinna być dobrowolna i zaangażowana. Po drugie, szkołą życia z Maryją jest modlitwa różańcowa. To jest modlitwa żebraków i ludzi bezradnych. Odmawianie różańca pozwala wejść w świat Maryi. Po trzecie, powinniśmy robić Maryi drobne radości, tak postępują dzieci kochające mamę.

Kiedy nas ogarnia ciemność z Maryją dojdziemy do światła Golgoty. Ona jest Matką nadziei i potężną kotwicą utrzymującą nas przy swoim Synu – zakończył ks. Stefan.

Po konferencji każdy mógł zwrócić swoje serce ku Panu Jezusowi w modlitwie przed Najświętszym Sakramentem.

Bezpośrednio po modlitwie rozpoczęła się Eucharystia, którą sprawowało ok. 35 kapłanów pod przewodnictwem ks. arcybiskupa Adriana Galbasa, metropolity archidiecezji warszawskiej. Czytania mszalne zostały zmienione na prośbę ks. arcybiskupa, by podkreślić, że świątynia ta jest kościołem jubileuszowym Roku Świętego. W homilii (której niektóre myśli poniżej przytoczyłam) ks. arcybiskup zapytał nas, czy korzystamy z czasu Roku Świętego, by doznać łask dla siebie i dla naszych bliskich. Jubileusz jest czasem, kiedy cieszymy się, że Chrystus przyszedł na ziemię, że Jego słowa spełniają się i jest nadal obecny wśród nas, aż do skończenia świata i do skończenia się naszego życia. Kościół przechodzi przez Święte Drzwi z czołem schylonym i bije się w pierś, że nie korzystamy w pełni z czasu łaski. Mamy spełnić prośbę papieża Franciszka, który ustanowił Rok Jubileuszowy.

Skąd czerpiemy nadzieję i jak możemy przekazać ją innym? To ważne zadanie – kontynuował ks. arcybiskup. Nadzieja nie jest tylko optymizmem, bo optymizm jest naiwnym i powierzchownym przekonaniem, że jakoś to będzie. Wprawdzie optymizm jest lepszy niż pesymizm, ale nie jest wystarczający. Św. Paweł napisał: że „nadzieja zawieść nie może, ponieważ miłość Boża rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego, który został nam dany”. (Rz 5, 5) Nadzieja nadaje sens. Życie ma sens nawet gdy człowiek nie widzi owoców swoich wysiłków. Rolnik siejący ziarno, początkowo nie widzi efektów pracy, ale ma nadzieję, że warto było pozbyć się zapasów, by zyskać więcej. Nadzieja nie jest „matką głupich” ale mądrych.

Jezus ratuje z największej biedy i otchłani. On przyszedł z Bożym Słowem, pokonał śmierć i powiedział: Ja żyję i ty żyć będziesz. Kościół przekazuje nam orędzie o Ratowniku, który sam siebie uratował i ratuje innych ludzi.

Módlmy się o nadzieję i o to, by Bóg przymnożył nam nadziei. Stacja VII Drogi Krzyżowej mówi nam o Jezusie, który w środku swej męki, po drugim upadku, ma siłę wstać. Nadzieja w Nim nie słabnie. Najlepszą modlitwą jest Msza święta. Po Przeistoczeniu i słowach kapłana: „Oto wielka tajemnica wiary”, odpowiadamy: „Głosimy śmierć Twoją, Panie Jezu, wyznajemy Twoje zmartwychwstanie i oczekujemy Twego przyjścia w chwale”. Pan Jezus umarł i zmartwychwstał dla nas z miłości.

Otaczajmy się ludźmi, którzy dają nam nadzieję, mają podobne wartości i priorytety. Ludzie też nas podnoszą i dają nadzieję. Święty w towarzystwie grzeszników stanie się grzesznikiem, a grzesznik w otoczeniu świętych stanie się świętym. Przestawajmy z tymi, co dają nam nadzieję, a nie z tymi, co nadzieję odbierają. Ważne jest, czego słuchamy, co czytamy i co oglądamy.

Nie koncentrujmy się na grzechu. Nie mówmy, że wszystko jest do niczego. Na budowie zapytano pracowników, co budują i po co budują. Jeden mówił: kładę te głupie cegły i nie wiem po co pracuję. Drugi powiedział: pracuję, aby utrzymać rodzinę. Trzeci odparł: buduję katedrę i to jest duma mojego życia. Ta sama budowla, a tak różne spojrzenia. To jest ważne jak widzę siebie i jak widzę to, co robię.

Nadzieja życia wiecznego, to klejnot chrześcijaństwa. Życie nie kończy się trumną. Przejdziemy przez tunel śmierci, która może być nagła, albo powolna. Ale nie jest to tunel bez wyjścia. On prowadzi do światła i wielkiej nadziei życia wiecznego. Trzeba żyć pewnością, że śmierć jest progiem życia. Śmierć jest owocem życia doczesnego, a nie jego końcem.

Dziękuję za każdego z was, za wspólnotę RRN, bo tam, gdzie jest Ruch jest życie i dynamika i otwarcie na wzrost na nowo. Tam, gdzie jest Ruch Rodzin tam jest postawa otwartości i zrozumienia, gdzie zyskują wasze rodziny i małżeństwa. Ruch Rodzin jest Nazaretański, bo Święta Rodzina była z Nazaretu i w Nazarecie dorosły Jezus przyniósł nadzieję mówiąc: „Duch Pański nade Mną, ponieważ Mnie namaścił”. Niech nadzieja przezwycięży w was beznadzieję, abyście stali się dla innych nadzieją, a nie beznadzieją – zakończył ks arcybiskup.

Po zakończonej Eucharystii udaliśmy się do pobliskiego hotelu na posiłek w towarzystwie przyjaciół.

Modlitwa Koronką do Miłosierdzia Bożego ponownie zgromadziła nas w Sanktuarium Miłosierdzia Bożego. Przed rozesłaniem i zakończeniem naszego dnia skupienia ks. Dariusz Kowalczyk podsumował nasze spotkanie i zaprosił na pielgrzymkę na Adwentowy Dzień Skupienia na Jasną Górę w dniu 29 listopada 2025.

Całość konferencji i homilii w oryginalnym brzmieniu można obejrzeć i wysłuchać na stronie rrn.info.pl