mozaika ZAPRASZAMY

do kościoła Świętej Rodziny Warszawa ul Rozwadowska 9/11

17 czerwca 2025 (wtorek)

19.00 Msza święta
20.00 konferencja

Dyżur liturgiczny pełni grupa z parafii św. Józefa Oblubieńca Najświętszej Maryi Panny w Legionowie.

Jak uniknąć niewłaściwego patrzenia na własne zło? Konf. 1.10.2024

Konferencja ks. Emila Adlera

Zacisze, 1 października 2024

Jak uniknąć niewłaściwego patrzenia na własne zło?

Jesteśmy Bożymi dziećmi. Nasze Boże dziecięctwo ma swoje źródło w Bożym ojcostwie. Przypomniała nam o tym św. Tereska od Dzieciątka Jezus. Przykładem dziecięcego stawania przed Ojcem jest Jezus. On poucza nas, kim jest Bóg i poucza nas, jak mamy podchodzić do własnego zła i grzechu.

Nasze poczucie winy, które jest skoncentrowane na sobie jest z gruntu fałszywe. Widząc grzech ganimy siebie samych z powodu niedoskonałości. Spowiadamy się z tego, że popełniliśmy grzech, że zło się wydarzyło, ponieważ sami na sobie się zawiedliśmy. Nie ma w tym prawdy. Stajemy wprawdzie przed Ojcem, ale żal nie jest doskonały. Z pomocą przychodzi nadzieja chrześcijańska, świadomość, że jesteśmy umiłowani, choć popełniamy błędy. Tak zostaliśmy stworzeni przez Boga, który jest miłością.

Zło nie tyle chce, byśmy popełnili błąd, czy grzech. Zło uderza w coś, co jest istotne, czyli uderza w nasze relacje miłości z Bogiem, podważając pewność, że jesteśmy umiłowanymi dziećmi. Walka ze złem, to walka o świadomość, że jesteśmy kochani. Widząc zło, martwimy się, że nie jesteśmy tacy, jacy chcemy być. Bóg dał nam Syna i przez Niego przekazuje nam pewność, że jesteśmy umiłowani, przekonuje nas o swojej miłości.

Cała historia biblijna dotyczy historii relacji Bóg – człowiek. Odchodzimy od Boga, ponieważ Go lekceważymy. Dopiero problemy, jakie przeżywamy przyprowadzają nas do Niego z powrotem. Do Jezusa ludzie przychodzili z problemami, z chorobami, z grzechami. Jezus chce nam dać zbawienie i chce nam dać poczucie i pewność, że jesteśmy umiłowani. Właśnie w ten obszar uderza szatan. Sugeruje nam, że tylko wtedy będziemy kochani przez Boga, jeśli spełnimy wymogi idealnego dziecka. Jeśli nie spełnimy wymagań ideału, zły przychodzi z pokusą, że nie jesteśmy tacy, jacy powinniśmy być.

Po chrzcie w rzece Jordan, Jezus udał się na pustynię. Tam modlił się i pościł. Szatan przyszedł do Niego z trzema pokusami. Co było istotą pokus? Zły rozpoczynał kuszenie od zdania: Jeśli jesteś Synem Bożym, to... (zamień kamienie w chleb, rzuć się z wysokiego muru, oddaj mi pokłon). Zły podważał status Jezusa wobec Boga Ojca, czy na pewno jest Synem Bożym, czy na pewno jest umiłowanym Synem. Uderzał w relację miłości Jezusa z Bogiem.

Syn marnotrawny, gdy zrozumiał swoje położenie i że nie pozostaje mu już nic innego, tylko wrócić do domu ojca, myśli sobie: „Zabiorę się i pójdę do mego ojca, i powiem mu: Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Bogu i względem ciebie; już nie jestem godzien nazywać się twoim synem: uczyń mię choćby jednym z najemników. Wybrał się więc i poszedł do swojego ojca. A gdy był jeszcze daleko, ujrzał go jego ojciec i wzruszył się głęboko; wybiegł naprzeciw niego, rzucił mu się na szyję i ucałował go. A syn rzekł do niego: "Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Bogu i względem ciebie, już nie jestem godzien nazywać się twoim synem". Syn już nie zdążył dokończyć przygotowanej wypowiedzi, bo ojciec mu przerwał. „Ojciec rzekł do sług: Przynieście szybko najlepszą szatę i ubierzcie go; dajcie mu też pierścień na rękę i sandały na nogi! Przyprowadźcie utuczone cielę i zabijcie: będziemy ucztować i bawić się, ponieważ ten mój syn był umarły, a znów ożył; zaginął, a odnalazł się. I zaczęli się bawić”.(Łk 15, 18-24) Ojciec nie pozwolił powiedzieć, że syn marnotrawny chce być najemnikiem, czy niewolnikiem, zamiast być i czuć się synem. Nie można podważać tego, że na pewno jesteśmy dziećmi Boga. Zresztą Jezus ucząc modlitwy zachęca nas do zwracania się do Boga – Ojcze nasz.

Kiedy się uczymy, to w proces nauki wpisana jest możliwość popełniania błędów. Nie bójmy się błędów, aż przyjdzie dzień pewności. Jesteśmy umiłowani przez Boga. Przechodzimy przez czas próby i jesteśmy kuszeni, tak jak Jezus, pytaniem: czy na pewno jesteśmy dziećmi Boga. Zły skupia nas pokusą doskonałości, na przekonaniu, że musimy zasłużyć na miłość. Judasz tak był kuszony.

Jak nauczyć się właściwego patrzenia na własne zło? Mojżesz nauczył się, że Bóg jest Bogiem ludzi niedoskonałych. Przyszedł na świat z wyrokiem śmierci. Był balastem dla swojej rodziny, więc porzucono go na rzece. Porzucenie jest wielką raną dla człowieka, bo żyje się z przekonaniem, że nie należy się do nikogo. W młodości jesteśmy przywoływani do obowiązków. Rodzice, nauczyciele ciągle coś chcą. Chcielibyście, aby was nie wołali? To by było obraźliwe. Nie czulibyście się wtedy ważni, ani potrzebni. Mojżesz został zraniony brakiem relacji przez własną rodzinę. Doświadczenie zranienia rodzi wewnętrzną złość, którą nosi się latami. Mojżesz ze złości śmiertelnie zranił Egipcjanina. Stał się zabójcą i dlatego musiał uciekać.

Jeśli nasza historia naznaczona jest złem, nieszczęściem, to te czyny sprawiają, że jesteśmy niedoskonali. Zły mówi wtedy: nie jesteś godny, by być umiłowanym dzieckiem Boga, nie znajdziesz nikogo, komu mógłbyś zaufać. Mojżesz po zabójstwie stał się obcy wśród Egipcjan i obcy wśród swoich rodaków. Nie mógł nikomu zaufać. Uciekał na pustynię, uciekał ze swojej historii. Nawet jeśli nie uznajemy naszej grzeszności, to nie odbiera nam to sensu życia i nie uniemożliwia doświadczenia miłości.

Skoro Bóg jest miłością, to powinien zaleczyć rany historii. Ale Bóg nie leczy, tylko wchodzi w naszą historię. Bóg zaczyna działać w historii, nie poza nią, byśmy jako ludzie niedoskonali potrzebowali Boga. Mojżesz był niedoskonały – jąkał się, miał wadę wymowy, był niezrozumiały dla innych, co utrudniało mu przemawianie. Bóg nie uleczył go z tej wady, ale wskazał na Aarona, który miał być jego głosem i przemawiał do ludzi. Chcemy, by nas Bóg uleczyć, uzdrowił ze zranień, uleczył blizny ran. Jednak Bóg raczej wybiera niedoskonałych, zamiast tych bez wad.

Mojżesz w Egipcie był zraniony przez swoich, narastała w nim złość. Na pustyni został powołany. Na pustyni Mojżesz zaakceptował siebie i prawdę o sobie. Potem został powołany przez Boga, który ukazał się mu w krzaku gorejącym. Mojżesz przyjął odpowiedzialność za siebie i odpowiedzialność za innych, których miał wprowadzić do ziemi obiecanej. Grzechy i słabość pozostają, ale Mojżesz realizuje plan Boży. Potem następuje kolejny etap, pozostawania na pustyni przez 40 lat z powodu buntu. Na polecenie Boga Mojżesz uderza w skałę, z której wypływa woda, ale nie było wdzięczności za ten cud. Dlatego Mojżesz i jego pokolenie nie weszło do Kanaan, do ziemi obiecanej.

Mamy różne problemy. One przypominają nam o granicach. Przypominają nam, że nie jesteśmy idealni, ani doskonali. One nas uczą pokory, byśmy potrzebowali Boga. Św. Paweł pisze w swoim świadectwie: „Aby zaś nie wynosił mnie zbytnio ogrom objawień, dany mi został oścień dla ciała, wysłannik szatana, aby mnie policzkował - żebym się nie unosił pychą. Dlatego trzykrotnie prosiłem Pana, aby odszedł ode mnie, lecz [Pan] mi powiedział: «Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali». Najchętniej więc będę się chlubił z moich słabości, aby zamieszkała we mnie moc Chrystusa”. (2 Kor 12, 7-9)

Niedoskonałości pomagają człowiekowi w stanięciu w prawdzie, ułatwiają przyznanie się do winy, zostaje zraniona pycha, a uczy nas to, że nie jesteśmy doskonali. Człowiek pokorny staje w prawdzie, ufa Bogu. Przepaść grzechu i przepaść ufności otwierają go na przepaść miłości Boga.

Poznawanie przepaści grzeszności, pierwszym etapem aktu zawierzenia. Konf. 24.09.2024.

Konferencja ks. Mieczysława Jerzaka

Zacisze, 24 września 2024

Światowy Dzień Zdrowia” – Przedszkole nr 2 w Praszce

 

Św. Paweł napisał: „Tam, gdzie wzmógł się grzech, tam obficiej rozlała się łaska” (Rz 5, 20). Aby jednak łaska Boża dokonała swojego dzieła, musi ujawnić się nasz grzech w celu nawrócenia naszego serca i udzielenia nam sprawiedliwości wiodącej do życia wiecznego przez Jezusa Chrystusa, byśmy mogli powstać. Lekarz będzie nas skutecznie leczył, jeśli wyjawimy mu wszystkie objawy choroby, które nas dotykają, pokażemy wyniki badań, parametry życiowe itp. Tak Bóg przez swoje Słowo i swojego Ducha rzuca żywe światło na grzech. Św. Hieronim stwierdził, że „jeśli chory wstydzi się odkryć ranę lekarzowi, sama sztuka lekarska tego nie uleczy, czego nie rozpozna”.

Gdy zmierzamy się ze swoją słabością i grzesznością, to wtedy ujawnia się prawda o nas. Prawdę o sobie nie zawsze przyjmujemy, ale kiedy grzechy staną przed naszymi oczami, to wtedy uznamy, że sami o własnych siłach nie potrafimy sobie poradzić. Jeśli nawet mamy dobre postanowienie, to dzieje się inaczej, niż tego chcemy. Z tego właśnie powodu otrzymaliśmy pomoc – łaskę zawierzenia się Maryi.

Św. Paweł stwierdza: „Ja jestem cielesny, zaprzedany w niewolę grzechu. Nie rozumiem bowiem tego, co czynię, bo nie czynię tego, co chcę, ale to, czego nienawidzę – to właśnie czynię... A zatem już nie ja to czynię, ale mieszkający we mnie grzech” (Rz 7, 14-17). Uznanie własnej grzeszności i doświadczenie bezradności w walce ze skłonną do zła cielesnością, jeśli jest powiązane z ufnością w Boże miłosierdzie, czynią w nas miejsce dla pochylającego się nad nami Boga – przepaść grzeszności „przyzywa” dalsze przepaści. Wielkie miłosierdzie Boże udziela się nam, byśmy wkroczyli w przepaść ufności.

Św. Faustyna mówiła Jezusowi o swojej grzeszności, a jednocześnie zabiegała usilnie, by zaufać Bogu. Główne przesłanie, jakie usłyszała od Jezusa zawiera się w słowach „Jezu, ufam Tobie”. Zechciejmy podjąć trud modlitwy zawierzenia Matce Bożej, gdy widzimy, że nasze ludzkie siły zawiodły albo zostały wyczerpane. Jeżeli zechcemy w tej sytuacji modlić się modlitwą zawierzenia, będziemy musieli podjąć trud trwania przed Bogiem w prawdzie. Mogą nam w tym dopomóc pewne obrazy: obraz coraz pełniej odsłanianego nam grobu pobielonego, obraz Morza Martwego, w którym giną strumienie udzielanych nam łask, obraz skalnego masywu naszej stale wypiętrzającej się pychy, obraz zakochanego w sobie Narcyza, obraz żebraka „cuchnącego” grzechem, obraz duchowego trądu.

Sytuacje, w których poznajemy naszą grzeszność i coraz częściej doświadczamy bezradności, stwarzają dla rozwoju życia wewnętrznego warunki niezwykle korzystne, ponieważ skłaniają do oczekiwania na Bożą interwencję i zdobywania się na głębszą ufność. Wówczas proporcjonalnie do poznawanej przepaści grzeszności może pojawić się w naszej modlitwie zawierzenia kolejny jej element – przepaść ufności.

Twoje nowe narodzenie pod krzyżem. Konf. 17.09.2024

Konferencja ks. Janusza Kopczyńskiego

Zacisze, 17 wrzenia 2024

Twoje nowe narodzenie pod krzyżem.

Jezus Chrystus na krzyżu zawierzył nas Maryi. To jest Jego wielki dar, który nas zobowiązuje do przyjęcia postawy – uznawania prawdy o sobie. Nie wiemy z jakiego powodu św. Jan znalazł się pod krzyżem i co czuł. Czy kierowały nim względy ludzkie? Czy miał wyrzuty sumienia? Otrzymał łaskę zobaczenia siebie w prawdzie i dlatego z ufnością otworzył się na dar Matki, która jest mistrzynią chodzenia drogą Bożą.

Przyjęcie chrztu świętego sprawiło, że narodziliśmy się dla Boga. Od tego momentu, jak zapisał św. Paweł: „Świat stał się dla mnie ukrzyżowany, a ja dla świata”. Istnieje w życiu doczesnym taka śmierć, która jest naprawdę dobrą śmiercią, która zachęca nas, abyśmy w ciele naszym nosili śmierć Jezusa. Kto bowiem nosić będzie w sobie śmierć Jezusa, ten i życie Pana Jezusa będzie miał w swoim ciele. Dlatego jesteśmy zachęcani, by rozerwać kajdany zła, by rozwiązać więzy wymuszonych układów, wypuścić na wolność uciśnionych i połamać wszelkie jarzmo. Niech zatem nie przeraża nas imię śmierci. Czymże bowiem jest śmierć, jeśli nie pogrzebaniem wad i wskrzeszeniem cnót? Każdy z nas, choć grzeszny jest zobowiązany: by starać się o prawdę, uznawać to, kim jest się naprawdę i całym sercem przylgnąć do Boga.

Bł. Stefan Wyszyński stwierdził: „Ludzi mówiących w prawdzie nie trzeba wielu. Chrystus wybrał niewielu do głoszenia prawdy. Tylko słów kłamstwa musi być dużo, bo kłamstwo jest detaliczne i sklepikarskie, zmienia się jak towar na półkach, musi być ciągle nowe, musi mieć wiele sług, którzy według programu nauczą się go na dziś, na jutro, na miesiąc. Potem znowu będzie na gwałt szkolenie w innym kłamstwie. By opanować całą technikę zaprogramowanego kłamstwa trzeba wielu ludzi. Tak wielu ludzi nie trzeba, by głosić prawdę. Może być niewielka gromadka ludzi prawdy, a będą nią promieniować. Ludzie sami ich odnajdą i przyjdą z daleka, by słów prawdy słuchać”. Przychodzimy na Eucharystię, by słuchać słów prawdy, by stać blisko prawdy. Bez Matki Bożej trudno wytrwać w prawdzie, przyznawać się do prawdy i zbliżać się do światła prawdy. Bez Maryi trudno się zbliżyć do Bożej miłości.

Dziecko w szkole ubrudziło się i nauczycielka nie zdążyła je umyć. Kiedy przyszła mama, dziecko pomimo swego umorusania rzuciło się jej na szyję brudząc ją. Nauczycielka chciała je powstrzymać. Ale mama zaprotestowała: „To moje dziecko, sama je umyję”. Do Matki Bożej możemy przyjść bez obaw, tacy jacy jesteśmy, z ufnością i w prawdzie. Tak jak św. Faustyna: „Ja idę naprzód, choć burza z piorunami, ja idę za prawdą, a ta mnie wprowadza i oswobadza ze wszystkich trudności”.

Kim jesteśmy? Zostaliśmy powołani do wielkiej godności, by zanurzyć się w Bożej miłości. Nie możemy zmienić praw życia duchowego. Bóg jest miłością i tej miłości od nas oczekuje. Wierzę Boże, że wypełniasz mnie swoją miłością.

Pod krzyżem Chrystusa dokonują się nowe narodziny. Śmierć Chrystusa, który odkupił każdego człowieka, to fakt. Zwracamy się do Boga żywego, który odkupił nas w prawdzie i oczekuje prawdy. Trzeba oddać „pieniążek” kłamstwa i nie bać się zanurzyć siebie w Bogu, który jest miłością. Tylko pod krzyżem Chrystusa otrzymamy życie Boże. Uznanie własnego grzechu jest warunkiem otwarcia się na Boga. Prawda wyzwala. Jezus zaprasza nas: „Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy obciążeni i utrudzeni jesteście, a Ja was pokrzepię” Jezus nas zawierza Maryi, abyśmy zawierzyli się Bogu.

Zawierzenie Maryi ucznia grzesznego i bezradnego. Konf. 10.09.2024

Konferencja ks. Kazimierza Sztajerwalda (wedłuj notatek własnych E. Myśliwiec, tekst nieautoryzowany)

Zacisze, 10 września 2024

Zawierzenie Maryi ucznia grzesznego i bezradnego.

Bóg stworzył człowieka, by był w relacji miłości z Nim. Człowiek otrzymał Bożego ducha i Boże wnętrze. Kiedy zgrzeszył, nagle zobaczył, że jest nagi i nie ma nic. Zaczął się ukrywać przed Bogiem, a przede wszystkim została zakłócona relacja z Bogiem. Diabeł podsuwał mu fałszywy obraz Boga, którego trzeba się bać. Od tego momentu człowiek stał się podejrzliwy, zaczął się bronić, oskarżać innych za swój błąd. Takie przeżywanie grzeszności pochodzi od diabła.

Uczeń Jan był świadomy swojej niewierności. Zostawił swojego Pana, spał, kiedy miał czuwać i modlić się. Dlatego pod krzyżem czuł się jak bankrut. Jedynie Maryja była świadoma, co się dzieje i jakie ma znaczenie ofiara Jezusa na krzyżu. Jan jeszcze niedawno wraz ze swoim bratem Jakubem chciał zasiadać w królestwie Bożym obok Chrystusa. Pod krzyżem zobaczył siebie jako tego, który zdradził i zlekceważył swojego Mistrza. Jednak Jezus czuwał cały czas nad nim.

Czy patrzymy na swój grzech oczami Boga, czy oczami diabła? Czy jesteśmy przygnębieni, nie ma w nas nadziei, albo siebie oskarżamy? Św. Paweł w Liście do tych, co uwierzyli w Chrystusa pisze: że prowadzą spory pomiędzy sobą i do tego swoje sprawy roztrząsają w sądach, przed sędziami, którzy są poganami. Dalej św. Paweł pisze, że niesprawiedliwi nie posiądą królestwa Bożego. Do nich zaliczają się: rozpustnicy, bałwochwalcy, cudzołożnicy, rozwiąźli, mężczyźni współżyjący ze sobą, złodzieje, chciwcy, pijacy, oszczercy, zdziercy. Czy my tak się zachowujemy? Pan w swoim ludzie upodobał sobie. Widzimy swoją grzeszność, bo lekceważymy mądrość i wolę Bożą, pomniejszamy nasze słabości i patrzymy na grzech oczami diabła.

Bóg nie potępia człowieka. Już w I Księdze Starego Testamentu jest zapowiedź ewangeliczna, że Niewiasta zmiażdży głowę węża. Pod krzyżem Maryja na mocy słów Jezusa „Oto Matka twoja” - staje się Matką Jana. Wtedy zaczął patrzeć na Chrystusa oczami Maryi. Tak jak Janowi, Jezus daje nam swoją Matkę. Maryja daje nam taką łaskę, byśmy świadomi grzeszności dotknęli krzyża, przyjęli miłość Jezusa i wyznali Mu swoją miłość.

W raju nie można było się dotknąć drzewa życia. Teraz Maryja nas zachęca, abyśmy dotykali krzyża, który jest drzewem życia. Czy o tym pamiętamy podczas przyjmowania komunii świętej? Nie musimy się obawiać. Stoimy w obecności Boga prawdziwego, jest obecna Maryja, pośredniczka wszelkich łask i Matka wiary. Bóg patrzy na nas oczami swojej Matki. Jak nie kochać Pana Jezusa?

Dostrzegając swoją grzeszność jesteśmy zadziwieni, że On wybrał nas takimi, jacy jesteśmy. Czujemy się zadziwieni. Przyjmując Jezusa dotykamy przepaści naszej grzeszności, przepaści wdzięczności i przepaści miłosierdzia. Spotykamy się z miłującym spojrzeniem Jezusa wołającego: Oddaj mi siebie i jednocześnie zwracającego się do Maryi: Weź to biedne dziecko, by się nie zagubiło. Kiedy jesteśmy rozczarowani sobą Matka zachęca nas, byśmy oddali Jej siebie.

Chcemy zasługiwać na miłość Bożą, chcemy się godnie przygotowywać do przyjęcia Boga, a wystarczy, jak mówiła św. Tereska z Lisieux uznanie, że nie jest się godnym i oddanie siebie Bogu Miłosiernemu. Cieszmy się, że możemy wrócić do Jezusa, że będą odpuszczone nasze grzechy, że jesteśmy leczeni z pychy. Zwróćmy się do Jezusa: Panie, potrzebuję Ciebie, nie radzę sobie ze swoim grzechem, z wadami, ze słabościami, ulegam pokusie zwątpienia, rezygnacji i rozpaczy. Maryja nas zachęca, byśmy powiedzieli wszystko Jezusowi. Nie bójmy się. Nie będziemy sami.

Maksymilian Maria Kolbe zapisał: „Każda bez wyjątku łaska jest nadejściem Pośredniczki łask wszelkich. Chcesz, by Ona do ciebie często zaglądała, chcesz, by Ona w duszy twojej zamieszkała na stałe, pragniesz, by Ona i tylko Ona kierowała twoimi myślami, by Ona całe twoje serce opanowała, byś żył dla Niej? Jeśli naprawdę tego pragniesz – otwórz przed Nią swoje serce i oddaj się Jej bez granic i na zawsze, choćby tylko jednym westchnieniem duszy. Najdoskonalszym zbliżeniem się do Niepokalanej jest oddanie się całkowite, poświęcenie się na rzecz i własność. Oddanie się Jej musi być bezgraniczne, bez zastrzeżeń, nie tylko w tym lub w innym zajęciu lecz we wszyskich. Bez granic, bez żadnych granic.”. Jeśli pojawia się smutek, to znaczy, że postawiliśmy granicę, nie jesteśmy wolni, bo nie oddaliśmy Jej wszystkiego. Dlatego mówmy do Maryi: Oddaję wszystko w Twoje ręce.

Czy Matka, której dziecko się oddało nie upomni się o swoją własność? Jeśli nie odwołaliśmy swojego oddania, to Ona nie zostawi nas samych. Nie cieszymy się z grzechu, ale z tego, że prowadzi nas Matka Boża. Jezus wie, co robi, dając nam Matkę. On nas zna. Wie jak szybko zamykamy się w pysze. Zachęca nas: uczcie się od Niej pokory, miłości, wdzięczności. Jesteśmy w dobrych rękach. Amen.