mozaika ZAPRASZAMY

do kościoła Świętej Rodziny Warszawa ul Rozwadowska 9/11

17 czerwca 2025 (wtorek)

19.00 Msza święta
20.00 konferencja

Dyżur liturgiczny pełni grupa z parafii św. Józefa Oblubieńca Najświętszej Maryi Panny w Legionowie.

Pielgrzymka na Jasną Górę 26.04.2025

Pielgrzymka Ruchu Rodzin Nazaretańskich na Jasną Górę 2025

Jasna Góra, 26 kwietnia 2025

Słudzy daru pojednania

 Tegoroczna wiosenna pielgrzymka Ruchu Rodzin Nazaretańskich na Jasną Górę stanowiła ważną stację w obchodach Roku Jubileuszowego 2025. Hasło pielgrzymki: Słudzy daru pojednania (por. 2 Kor 5, 18), nawiązuje do biblijnej tradycji jubileuszu narodu wybranego, zgodnie z którą co pięćdziesiąt lat Izraelici mieli obowiązek całkowitego darowania wszelkich długów. W czasie Pielgrzymki prosiliśmy Matkę Bożą o uproszenie nam daru wielkodusznego przebaczenia wszystkim, którzy nam zawinili i braterskiego pojednania z nimi. Nam samym bowiem zostało tak wiele przebaczone przez Ojca w niebie.

Na Jasną Górę z RRN diecezji warszawsko-praskiej wybrało się 83 osoby dwoma autokarami i przeszło 20 osób pociągiem lub własnymi samochodami. Dzień naszej Pielgrzymki był wyjątkowy, ponieważ był to dzień, kiedy w Watykanie trwały uroczystości pogrzebowe śp. papieża Franciszka. Łączyliśmy się duchowo z uczestnikami pogrzebu na Watykanie i modliliśmy się w intencji Zmarłego.

W czasie podróży do Częstochowy rozważaliśmy w czasie porannej medytacji przypowieść: O nielitościwym dłużniku (Mt 18, 23-35). W pierwszych słowach rozważanego tekstu, słyszymy pytanie Szymona Piotra skierowane do Pana Jezusa: „Ile razy mam przebaczać mojemu bratu. Czy aż siedem razy?”. Pytanie ucznia było bardzo konkretne, bo dotyczyło jego relacji z własnym bratem. Może tym bratem był Andrzej, też uczeń Chrystusa. Jezus nie wszedł w konflikt obu braci, nie powiedział, kto ma rację, ale udzielił wskazania duchowego. Piotr ma przebaczać nie 7 razy, ale 77 razy. W tekście do rozważań przygotowanym przez organizatorów Pielgrzymki zasugerowana jest nawet liczba: 7 razy 77, czyli jak można policzyć, to 539 razy. Czyli zawsze, szybko, niezależnie od ciężaru przewinienia, nawet jeśli brat nie żałuje, nawet jeśli nadal krzywdzi, Taka postawa nie wynika z przyzwolenia na grzech, ale z chęci naśladowania samego Chrystusa, który hojny jest w przebaczaniu nam grzechów. Myśli do rozważań różańcowych również nawiązywały do tematu przebaczenia i pojednania.

Konferencja

Na Jasnej Górze w sali o. Kordeckiego przybyłych pielgrzymów RRN z całej Polski powitał ks. Dariusz Kowalczyk, który wygłosił do nas konferencję. Na wstępie ks. Dariusz przypomniał, że w czasie naszych wiosennych pielgrzymek miały miejsce ważne wydarzenia na świecie. W dniu naszej pielgrzymki żegnamy Papieża Franciszka. Dnia 2 kwietnia 2005 roku odszedł do Domu Ojca św. Jan Paweł II, dnia 10 kwietnia 2010 roku miała miejsce katastrofa samolotu rządowego z Prezydentem Polski na pokładzie i innymi osobami.

W 2019 roku delegacja przywódców politycznych Sudanu Południowego, która wzięła udział w zakończonych w Watykanie rekolekcjach, spotkała się z Papieżem Franciszkiem oraz prymasem Wspólnoty Anglikańskiej abp. Justinem Welbym, który był pomysłodawcą tego wydarzenia. Ojciec święty skierował życzenia do delegacji Sudanu Południowego: „Życzę wam z całego serca, aby całkowicie zniknęły wszystkie przeciwności, aby zawieszenie broni było respektowane, podziały polityczne i etniczne przezwyciężone, a pokój był trwały dla dobra wspólnego wszystkich mieszkańców, którzy marzą o rozpoczęciu budowy wspólnoty narodowej”. Prosząc sudańskich polityków o wytrwanie na drodze pokoju, Franciszek zdecydował się na niecodzienny gest, padł przed nimi na kolana i ucałował ich nogi. Ks. Dariusz zaprezentował nam krótki film dokumentujący niezwykłą postawę Papieża, pokazującą jak cenne jest dla Niego i dla sudańskiego kraju pojednanie i pokój i że dla tych wartości warto w pokorze się uniżyć, kiedy już słowa nie przynoszą zamierzonego celu. Film pokazał wielką pokorę Ojca świętego, który stał się wzorem posłańca pojednania i pokoju.

Wokół siebie mamy wiele do zrobienia – kontynuował ks. Moderator – Jeśli mamy wiarę w świętych obcowanie, to możemy prosić śp. Franciszka o wstawiennictwo w naszych pojednaniach. Mamy prawo prosić, by w nas zrodziła się podobna postawa. Możemy prosić przed wizerunkiem Maryi, by na nas i na naszych przeciwników spłynęła łaska pojednania. Papież Franciszek mówił, że Bóg nie męczy się przebaczaniem.

Pojednanie związane jest z przebaczeniem. Na pytanie Piotra o to ile razy ma przebaczać, Jezus odpowiada, że nie aż 7 razy, ale 77 razy, czyli w nieskończoność. W odpowiedzi na pytanie ucznia Pan Jezus opowiedział przypowieść o nielitościwym dłużniku, który był winien swojemu królowi 10.000 talentów. Wtedy 1 talent miał wartość 4 kg złota. Sługa miał do zwrotu wielki majątek. Jednak na prośbę sługi, który nie mógł oddać, tego co był winien, król ulitował się i darował dług. Po pewnym czasie do uszu króla doszła wiadomość, że ten, któremu darował dług, wtrącił do więzienia swojego dłużnika za nieoddaną znacznie mniejszą sumę, za 100 denarów, warte w tamtych czasach, tyle ile wynosiła zapłata za dzień pracy robotnika. Na zakończenie przypowieści Jezus powiedział, że król wydał nielitościwego dłużnika katom, aż cały dług odda. Kaci to męczarnie związane z tym, że nie był zdolny do przebaczenia. Tymi katami nie są ludzie. To coś o wiele gorszego. To doświadczenia takie, jak strach, depresja, frustracja, niepokój, nienawiść do samego siebie i samotność. Gdy tacy kaci nas dopadną, schodzimy na poziom egzystencji naznaczony bezowocnymi, obsesyjnymi i ucieczkowymi działaniami. One są przyczyną naszego cierpienia. Widzimy to też w Polsce, gdzie wiele ludzi jest dotkniętych samotnością, niepokojem, żyją w poczuciu krzywdy.

Tylko Bóg potrafi przebaczyć i uzdolnia nas do przebaczenia. Kto doświadczył miłosierdzia Bożego, będzie potrafił przebaczyć winy bliźniego, ponieważ ma świadomość własnej grzeszności. Problemem jest brak poczucia grzechu, nie uznawanie go i wypieranie się grzechu. Problemem jest, gdy ktoś pozwala na grzech pod hasłem tolerancji, mówiąc, że wszystko jest dozwolone. Jednak, gdy ktoś jego zrani, to przestaje być tolerancyjny. Tak rodzi się tyrania. Poczucie grzeszności, skrucha jest drogą do nawrócenia.

Papież zaproponował następujące kroki w kierunku przebaczenia.

Bóg przebacza grzechy ludziom. Zło zostaje zapomniane, unicestwione, zatopione w w głębinie miłosierdzia Bożego. Bóg ma moc zniszczyć każdy grzech, by na jego miejsce wprowadzić dobro. Św. Paweł w Liście do Rzymian napisał: „Nikomu złem za złe nie odpłacajcie. Starajcie się dobrze czynić wobec wszystkich ludzi!Jeżeli to jest możliwe, o ile to od was zależy, żyjcie w zgodzie ze wszystkimi ludźmi! Umiłowani, nie wymierzajcie sami sobie sprawiedliwości, lecz pozostawcie to Bożej pomście! Napisano bowiem: Do Mnie należy pomsta. Ja wymierzę zapłatę - mówi Pan - ale: Jeżeli nieprzyjaciel twój cierpi głód - nakarm go. Jeżeli pragnie - napój go! Tak bowiem czyniąc, węgle żarzące zgromadzisz na jego głowę. Nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj!” (Rz 12, 17-21)

Jeżeli zostaliśmy skrzywdzeni, to nie możemy stosować sprawiedliwości wyrównawczej, jak: oko za oko, ząb za ząb. W ten sposób nie pokonujemy zła, tylko je powstrzymujemy. Lekarstwem jest odpowiedzieć dobrem na zło. Prawdę o krzywdzie nie można przemilczać, ale ją wydobyć, aby wiedzieć, co mamy przebaczać. Nawet jeśli ktoś nie chce się zmienić, to przebaczmy z góry nie czekając na zmianę. Skrzywdzony miłuje winnego. Skrzywdzony nie idzie do sądu, ale zwraca się do tego, kto go zranił, by skłonić go do nawrócenia. Skrzywdzony nie domaga się zwrotu długu, odsetek, ale zwraca się do serca współbrata. Pamiętajmy o przypowieści Jezusa, gdzie nielitościwy dłużnik nie darował długu swojemu koledze i sam na tym najwięcej stracił. Jeśli nie potrafimy łatwo przebaczyć, to zwróćmy się z modlitwą do Boga z prośbą o dar przebaczenia winnemu.

Nie oczekujmy, że ktoś się zmieni, że dotrze do niego, że postąpił źle. Jeśli odwołujemy się do sumienia winnego, to dlatego, by on zrozumiał, co zrobił źle, by jego serce otworzyło się na przebaczenie Boga i człowieka. Przebaczenie nie dzieje się automatycznie. Bóg chce przebaczyć każdy grzech, ale na przeszkodzie stoi opór człowieka. Trzeba się modlić, by bliźni zrozumiał, swoje zachowanie. Winowajca uzna winę, okaże skruchę i zadeklaruje poprawę, wtedy gdy zadziała miłosierdzie Boże, a nie sprawiedliwość wyrównawcza. Kiedy winowajca stanie się sprawiedliwy, gdy postanowi poprawę, odstąpi od zła, to staje się nowym człowiekiem, wtedy już nie ma winy. Nie domagajmy się sprawiedliwości wyrównawczej, ale okażmy miłosierdzie. Pamiętajmy, że Bóg nam wszystko wybaczył bezwarunkowo. Mówmy tak jak papież: Kim ja jestem, aby go osądzać? Chciejmy być miłosierni dla brata.

Gdy trwa konflikt, trzeba posłuchać i dowiedzieć się, czy czasem to my jesteśmy winni. Uznajmy, że zrobiliśmy coś złego. Trzeba zobaczyć swój grzech, by przez ten pryzmat widzieć brata.

Przebaczenie i miłosierdzie nie przyzwala przyzwolenia na grzech, na fałszywą tolerancję. Naprawianie zła i zgorszenia czy krzywdy jest warunkiem przebaczenia. Krzywda będzie naprawiona, gdy na początku wyciągniemy bezwarunkowo rękę do drugiej strony.

Jeśli nie potrafimy zapomnieć winy bliźniego, to znaczy, że nie do końca przebaczyliśmy. Potrzebna jest refleksja, że Bóg przebaczył nam jeszcze gorsze winy. Do pełnego przebaczenia i pojednania potrzebna jest łaska Boża. Gdy syn marnotrawny wrócił do domu, to ojciec wybiegł mu na spotkanie, ucieszył się, dał nowe szaty, wyprawił ucztę. Trzeba się cieszyć z tego, że ktoś zaczyna się nawracać.

Co robić jeśli ktoś pomimo że mu przebaczyliśmy nadal nas rani z premedytacją, jeśli nic do niego nie dociera i uważa, że może nadal tak samo postępować? Przypominają się słowa bł. Stefana Wyszyńskiego, które zapisał przebywając w miejscu odosobnienia uwięziony przez komunistów: Nie zmuszą mnie, abym ich nienawidził. Ojciec syna marnotrawnego nie karze go, nie przewiduje, że może syn zechce jeszcze raz odejść. Nic go nie powstrzymuje w przebaczeniu. W postawie ojca syna marnotrawnego jest zawarta Boża tajemnica miłości do grzeszników, którzy nie mają szans, by być lepszymi.

Jim Caviezel aktor grający rolę Jezusa w filmie Pasja doświadczył wiele cierpień w czasie realizacji filmu. Później musiał przejść operację serca i otarł się o śmierć kliniczną. Kiedy wracał do życia podzielił się swoim doświadczeniem z tego okresu, że Bóg kocha wszystkich ludzi i cierpi, ponieważ tak wiele jego dzieci Go nie kocha, że nie jest miłowany. Możemy urazę wobec bliźniego, który nas zranił zamienić we wstawiennictwo, czyli pragnienie dobra dla tych, co nas zranili. To pragnienie daje Duch Święty. Możemy być znakiem miłości Boga i reagować na zło dobrocią.

Znieważanemu przez ludzi Jezusowi możemy wynagrodzić poprzez okazywanie miłości miłosiernej. Prośmy za grzesznikami, by wynagrodzić Jezusowi za grzechy ludzi. Prośmy, by Bóg wybaczył im każde zło.

 W Ogrójcu żołnierze poszukiwali Jezusa. Na pytanie: kogo szukają, odwiedzieli, że Jezusa. Odpowiedział im: Ja Jestem. Ja Jestem – to imię Boga. Strażnicy upadli na ziemię i podświadomie oddali cześć Bogu. W Orędziu wielkanocnym śpiewanym w Wielką Sobotę słyszymy o szczęśliwej winie, którą zgładził tak wielki Odkupiciel.

Posługa jednania jest naszą odpowiedzią na miłość Boga. Nie odwet, nie żądanie oddania długów. Jezus mówił, abyśmy nie stawiali oporu złemu. Jeśli kto cię uderzył w policzek, nadstaw mu i drugi. Takiej postawy świat nie rozumie. Miłość sprawia, że grzesznik widzi swoje grzechy i wyznaje je Jezusowi, tak jak dobry łotr na krzyżu.

Jezusowi przynieśmy wszystko, co zmarnowaliśmy, nasze grzechy, zmarnowane okazje i czas, a w zamian On sprawi, że staniemy się znakiem i narzędziem w dziele Nowej Ewangelizacji. Na filmie widzieliśmy, jak papież Franciszek całuje stopy zwaśnionych stron prosząc o pokój. My też jesteśmy proszeni o to byśmy stali się sługami pojednania. Niech płomień miłości wybucha z naszych serc. Nie bądźmy ludźmi miecza, ale ludźmi pokoju.

Zadajemy rany Jezusowi, a On okazuje nam miłosierdzie. Sami nie umiemy być sługami daru pojednania. Prośmy Maryję, by Ona podjęła w nas ten dar. Jeśli Maryja będzie w nas żyła, to świat będzie się zmieniał. Serce Jezusa i serce Maryi chcą przez nas okazać miłosierdzie światu.

Eucharystia

Po zakończonej konferencji przeszliśmy do Bazyliki jasnogórskiej, gdzie uczestniczyliśmy w Eucharystii sprawowanej przez 17 kapłanów z RRN, którym przewodniczył ks. Stanisław Garncarek. W komentarzu przed Mszą świętą usłyszeliśmy, że za chwilę będziemy cząstką Liturgii nieba. Razem z nami są święci i błogosławieni, w tym także: zmarły papież Franciszek, śp. ks. Tadeusz Dajczer i śp. ks. Andrzej Buczel. Jeśli chcemy skorzystać z całego Bożego miłosierdzia, otwórzmy nasze serca na oścież, by miłość Boża stała się naszym udziałem.

Homilia

Homilię wygłosił ks. Sławomir Kowalski. Powiedział do nas, że z naszej strony potrzebny jest wysiłek, byśmy usłyszeli, że Bóg nas kocha. Chrystus mówił do z głębi serca i mówił prawdziwie, a uczniowie nie potrafili otworzyć swoich serc, nie towarzyszyli Mu w Jego cierpieniu, nie obronili Go. Mimo to Jezus ich nie zostawił, ale martwił się o nich. Zadbał o nich, kiedy wracali zrezygnowani po nocnym połowie. Nad brzegiem jeziora uczniowie mogli szczerze rozmawiać z Jezusem o sobie.

Patrząc na film zaprezentowany wcześniej można się zapytać, do czego można się posunąć, by być sługą pojednania, apostolstwa i wiary? Papież całuje stopy sudańskich polityków, prosząc ich o pokój. Co możemy zrobić, by dotrzeć do własnej rodziny, do dzieci, by przekazać im wiarę? Przecież ich kochamy i zależy nam na nich, a jednak nie umiemy budować więzi zaufania i miłości. Czy potrafimy im przekazać naszą miłość do Boga, do Eucharystii i do Ewangelii? Czy młody człowiek przyjmie nasze słowa i postawę? Nie jest to łatwe.

Pewien ksiądz po śmierci swojego ojca był poruszony świadectwem matki, która o zmarłym mężu powiedziała: Twój ojciec pokazał mi, jak bardzo kocha mnie Bóg. W latach 30 ubiegłego wielu w USA pewien biznesmen przez wiele miesięcy latał samolotem do oddalonego miasta w sprawach zawodowych. Kiedy pytano go, dlaczego nie zostanie na noc w hotelu, tylko zaraz wraca do domu, odpowiadał, że nie może zostawić żony bez błogosławieństwa i nie może zostawić swojego dziecka bez pobłogosławienia przed zaśnięciem. Odbył dziesiątki lotów, by być z tymi, którym obiecał miłość. Tak ojciec okazywał miłość matce swoich dzieci. Z takiej postawy rodzi się wiara dzieci.

Dlaczego teraz tak trudno rodzi się wiara w sercach dzieci? Bo rodzice nie pokazują dzieciom, jak bardzo są kochani przez Boga. Dlatego dzieci nie mogą zachwycić się miłością Boga. W efekcie zrywane są małżeństwa, a nawet tworzona jest kultura życia poza związkiem małżeńskim.

Marzymy o głoszeniu Ewangelii w sprzyjających warunkach społecznych, politycznych. To nie możliwe. Uczniowie Jezusa po Zesłaniu Ducha Świętego cieszyli się, że mogli cierpieć dla Chrystusa, bo byli prześladowani z powodu Ewangelii. Szykanowano ich, zamykano w więzieniach, a oni kierowali się inną logiką, niż cały ówczesny świat. Była to logika zakładająca przyjęcie krzyża i cierpienia. Dlatego pomimo licznych trudów nie wycofali się.

Mamy być sługami daru pojednania w naszych rodzinach, wobec najbliższych. Kiedy rodzice proszą o Mszę świętą o nawrócenie swoich dorosłych dzieci, to jest za późno. Ich miłość małżeńska nie zachwyciła dzieci. Jest jeszcze nikła nadzieja, że inne osoby zbudują wiarę w sercach ich dzieci.

Czy wolimy uciekać przed Bożą wolą w swój świat, do swojego Emaus, albo od Niniwy, jak Jonasz? Czy chcemy być Jonaszem uciekającym przed przekazaniem zbawienia, które daje życie dzieciom? Bywają tacy rodzice, co nie głoszą wiary dzieciom. Mamy być matką i ojcem, jak Jonasz, który powrócił do Niniwy. Świat jest przeciwko dzieciom. Nie można poddawać się fałszywej tolerancji. 

Apostołowie przebaczyli swoim rodakom, którzy zadali cierpienia i skazali na śmierć Jezusa. My też jak oni, musimy przebaczyć te wszystkie rany, krzywdy, jakie doznaliśmy. Musimy się zmierzyć z tym światem, w którym żyją nasze dzieci. Przebaczenie szło przed apostołami. Oni żyli słowami Jezusa: Ojcze przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią. Ich rodacy nie wiedzieli, co czynią odrzucając Ewangelię. Przebaczenie ojca i matki jest cenne. Z tego rodzi się nawrócenie dzieci. Mogą się później chwalić: mam takiego ojca, który pokazał matce, jak bardzo kocha jest kochana przez Boga. Jak możemy przekazać wiarę dzieciom? Musimy najpierw odkryć i wytłumaczyć sobie, jak bardzo nas Bóg kocha.

Mamy wrócić do Niniwy? Mamy z wiarą i z miłością zawierzyć się Maryi. Tak jak zawierzył się Jej św. Józef. Niech Ona wstawia się za nami i prosi o nasz powrót do Niniwy, o nasz powrót z Emaus do Jerozolimy.

Odnowienie Aktu zawierzenia Matce Bożej i adoracja Najświętszego Sakramentu

Po zakończonej Eucharystii przeszliśmy do Kaplicy Matki Bożej, gdzie odnowiliśmy Akt zawierzenia Matce Bożej na wyłączną służbę Kościołowi. W Bazylice jasnogórskiej przed wystawionym Najświętszym Sakramentem modliliśmy się o dar pojednania w naszych środowiskach, byśmy podjęli dar bycia sługami pojednania, byśmy potrafili chętniue przebaczać winy tych, co nas skrzywdzili i umieli prosić o przebaczenie dla nas.

Św. Jan od Krzyża jako ptochos, człowiek ubogi w duchu i ewangeliczny żebrak. Konf. 22.04.2025

Konferencja ks. Janusza Kopczyńskiego

Zacisze, 22 kwietnia 2025

Św. Jan od Krzyża jako ptochos, człowiek ubogi w duchu i ewangeliczny żebrak.

W Psalmie 16 autor natchniony zapisał: „Zachowaj mnie Boże, bo chronię się do Ciebie. Mówię Panu: Ty jesteś Panem moim. Nie ma dla mnie dobra poza Tobą”. Do Boga woła człowiek słaby, ograniczony. Taka jest przecież tożsamość chrześcijanina.

Istnieje takie podejrzenie, że kret wcześniej widział, ale kiedy wybrał życie podziemne, natura zabrała mu wzrok. Dalej w Psalmie 15 czytamy: „Zawsze stawiałem sobie Pana przed oczy, nie zachwieję się, bo On jest po mojej prawicy”. Kto nie stawia sobie Pana przed oczy, temu zabraknie oczu wiary, by dostrzegać Pana Boga w życiu codziennym. Widzi wady swoich bliźnich z daleka, ale swoich wad nie dostrzega. Bogu nie pozwala kształtować siebie przez wydarzenia.

Papież Franciszek był człowiekiem, który potrafił żyć tu i teraz. Mówił: jeśli jesteś mężem – bądź jak najlepszym mężem, jeśli jesteś żoną – bądź najlepszą żoną, jeśli jesteś kapłanem – bądź najlepszym kapłanem, jeśli jesteś papieżem – bądź najlepszym papieżem. Nie można mówić: gdybym miał możliwość żyć w innym miejscu, w innej rodzinie, wśród innych ludzi, to by było lepiej. Jeśli jesteś niezadowolony z tego, co masz – to pozbawiasz się łask, jakie na ciebie chce rozlewać Bóg.

„Zawsze stawiam sobie Pana przed oczy”, bo bez Niego mogę stracić wielkie sprawności duchowe jakimi są: wiara, nadzieja i miłość. Apostołowie odeszli, ale Pan Jezus ich nie zostawił, nie odszedł od nich. Przyszedł do zalęknionych uczniów mówiąc: Pokój wam. Obecny wśród uczniów Jezus uczy ich patrzeć na siebie, patrzeć na swoje przebite serce, przebite ręce. Zaprasza ich, by wejść w relację z Bogiem.

Papież Franciszek uczył, że skrucha nie jest wstydem. Skrucha jest błogosławieństwem. Być człowiekiem ubogim, to uznać, że bez Boga się zginie, jak kwiat bez wody. Jeśli przychodzimy do Boga, to daje On właściwe warunki do rozwoju. Człowiek ubogi prosi Boga, by dokonał w nim, to, co zamierza, by nawet nocą upominał jego serce, by go uchronić od grzechu.

Patrząc na krzyż mówmy do Chrystusa. Chroń mnie Boże, bo uciekam się do Ciebie z ufnością, z wiarą i z miłością.

Rekolekcje wielkopostne 2025

 

AKTUALIZACJA: PARAFIALNE REKOLEKCJE WIELKOPOSTNE – Bazylika Narodzenia  Najświętszej Maryi Panny w Pszowie

Rekolekcje wielkopostne wygłosił dla nas ks. Sławomir Kowalski, kapłan z Ruchu Rodzin Nazaretańskich w diecezji płockiej i proboszcz parafii Świętej Rodziny w Mławie.

Zacisze, 7 kwietnia 2025

Homilia

Dzisiejsza Ewangelia, czytana też w V niedzielę Wielkiego Postu, opowiada o wydarzeniu w Jerozolimie, kiedy do Jezusa została doprowadzona przez faryzeuszy kobieta cudzołożna. Ta Ewangelia pokazuje jak człowiek sprytnie ukrywa swoje problemy, potępiając i obciążając innych. Faryzeusze mieli problem ze sobą, ale oskarżali dziewczynę. Jezus zaproponował, aby ten, kto uważa się za człowieka bezgrzesznego pierwszy rzucił w młodą kobietę kamieniem. Oni jednak zastanowili się i zaczęli odchodzić i w ten sposób przyznając , że są grzesznikami.

Przykładem oskarżania innej osoby, by samemu się oczyścić, może być pewne małżeństwo. Mąż poważany człowiek pracował w firmie i współpracował z wieloma ludźmi. Praca zapewniała stabilność finansową rodziny. Dzięki sumiennej i rzetelnej pracy jego żona, będąc na emeryturze zajmowała się domem. Jednak zaniedbywała swoje obowiązki, bo nie potrafiła utrzymać porząku, ani nie przygotowywała posiłków. Mąż wystarczająco dużo zarabiał, że stać go było na zatrudnienie ludzi do sprzątania i prowadzenie domu. Żona nie uważała się winna zaniedbań, za to obwiniała męża o romans z księgową. Całą swoją energię kierowała na śledzenie męża, sprawdzanie jego telefonów, kontrolowanie: gdzie i z kim udaje się na wyjazdy służbowe. Dokuczała mu swoimi podejrzeniami, poniżała ciągłymi docinkami i oskarżeniami. Mąż był niewinny. To były normalne kontakty zawodowe. Jednak w domu był prześladowany. Między małżonkami był dystans, mieszkali w oddzielnych pokojach. Ona miała władzę nad mężem, a sama nie spełniała swoich podstawowych obowiązków. Kto był gorszy w tym małżeństwie? Mąż czy żona?

Następny przykład jak można oskarżać innych, a samemu być sto razy gorszym. Tam, gdzie małżonkowie mają złe relacje ze sobą, wtedy dzieci są zagrożone. Zagrożone jest ich szczęście, powołanie i droga rozwoju, ponieważ rodzice domagają się od dzieci więzi wyłączności, nawet, gdy dzieci są już dorosłe i mają swoja rodzinę. Taki rodzic może żądać od dziecka częstych, nawet codziennych kontaktów ze sobą. Jeśli dziecko mieszka daleko oczekuje częstych i długich rozmów telefonicznych lub za pomocą łącza elektronicznego. Pewna mama dorosłego syna, kiedy poznała jego wybrankę na żonę wzięła ją na osobistą rozmowę. Poinformowała w sposób wydawałoby się życzliwy, że jej syn jest jak mały chłopiec, którego musi ta dziewczyna wychowywać. Zdradziła jego słabość i zasugerowała, by popracowała nad tą wadą, choć to będzie dla niego trudne, ale w przyszłości okaże się dobre dla ich przyszłego małżeństwa. Chodziło matce o to, by pomiędzy młodymi była niezgoda, podejrzliwość i oskarżanie. Kiedy syn po spotkaniu z dziewczyną przychodził do domu zdenerwowany, zbolały i rozdrażniony, matka otaczała go swoją dobrocią i troską, pokazując mu, kto go tak naprawdę kocha, by poczuł niechęć do dziewczyny, która mu dokucza, a doceniał tylko ją - matkę.

Często bronimy siebie, naszej nieuporządkowanej grzeszności przez napadanie na drugiego człowieka. Bóg musi zwrócić naszą uwagę, byśmy zauważyli, że to my mamy problemy, a nie inni. Gdy obwiniamy drugiego człowieka, to często po to, by ukryć swój grzech. Pozostawmy w spokoju bliźniego. Bóg sam o niego zadba. Tak jak zadbał o jawnogrzesznicę, kiedy ze wstydem odeszli jej oskarżyciele. Jezus wtedy powiedział do niej: Jesteś wolna. Nie grzesz już więcej. Jesteśmy wolni w konfesjonale, gdy wyznajemy grzechy. Mamy się modlić i oddawać swoje problemy Bogu, a nie zajmować się innymi. Bóg sam się o nich zatroszczy.

Zacisze, 7 kwietnia 2025

Konferencja wielkopostna - Nadzieja jest lekiem na cynizm i oziębłość.

W życiu każdego człowieka może się pojawić oschłość. Możemy być zniechęceni, gdy nic emocjonującego się nie dzieje, gdy modlitwa nie przychodzi z łatwością, w czasie Mszy świętej nic się nie przeżywa, a w czasie adoracji nie ma uniesień. W czasie tych spotkań z Bogiem nic do nas nie dociera, nie przenika. A wspólnota: to wciąż ci sami ludzie, wiadomo kto i co powie, nie ma emocji pobudzających do aktywności. Tak apatia przenika do życia duchowego. Mamy za sobą wiele lat w Ruchu, długo w duchowości. Na początku przeżywaliśmy głęboko więź z Bogiem, uczyliśmy się żyć Jego wolą. To trwa tyle lat, aż staje się zwyczajne.

Papież Benedykt XVI pisał o nadziei w encyklice Spe Salvi. Świat stanie się doskonały i człowiek stanie się doskonały długą mozolną pracą. Wszystko, co osiągnęliśmy mozolną pracą, co było dobre i uświęcone, chcemy przekazać następnemu pokoleniu. Jednak jest to złudzenie. Każdy człowiek, każde pokolenie musi siebie na nowo budować. Jeśli przyjmie to duchowe dziedzictwo, to będzie mu łatwiej, ale musi się samo zdobyć na wysiłek budowania tego, co dobre, moralne, duchowe. Tak jak znalezienie lekarstwa na groźną chorobę nie da spokoju na dłużej, ponieważ pojawią się nowe schorzenia nie mniej groźne od poprzedniego, na które trzeba szukać nowych sposobów leczenie i nowych lekarstw.

Nadzieją jest Bóg. On jest inicjatorem nowych więzi z nami. On nas kocha i chce ciągle na nowo obdarzać nadzieją. Szczególnie, gdy dopada nas apatia, zniechęcenie czy zobojętnienie. Miejmy nadzieję, że będziemy bliżej Boga. Choć teraz może przeżywamy powierzchownie wiarę, to jednak Bóg doprowadzi nas do zjednoczenia ze sobą, bo nas kocha. Odpowiedzią na duchowe problemy jest postawa duchowego żebraka, który nic nie ma, a we wszystkim zależy od Boga.

Abraham był dojrzałym mężczyzną o ustabilizowanej sytuacji pozycji rodzinnej, społecznej i majątkowej. Kiedy już wydawało się, że dobiega jesieni swojego życia, to nagle objawił się Bóg i powiedział mu: Zostaw to wszystko, co masz, ziemię, która daje ci chleb, pastwiska dające pokarm twoim stadom, to co tworzyłeś przez całe życie, zabierz swój lud i wyruszaj do Ziemi Obiecanej. Abraham zostaje wybudzony z uśpienia, ze spokoju, ze spokojnego konsumowania efektów pracy całego życia. Ma wszystko zaczynać na nowo, w nieznanej ziemi.

Maryja, której anioł zwiastował Dobrą Nowinę doznaje lęku, bo Bóg zachwiał Jej poukładanym życiem. Zaślubiona z Józefem, przygotowywała się do rozpoczęcia życia małżeńskiego. Doznała lęku, bo wiedziała, że zawiedzie Józefa, że znajdzie się w niebezpieczeństwie nawet utraty życia. Kto Ją osłoni, kto Ją obroni, gdy wszyscy będą przeciwko Niej. Maryja stała się żebrakiem, który nie wie, jak przejść przez tę sytuację. Jest bezradna nawet w relacji z Józefem. On też czuje się pogubiony. Ich spokój został zburzony, bo nie układa się tak jak się spodziewali. Anioł Ją uspokoił: "Duch Święty Cię osłoni". A później Józef usłyszał: "Nie bój się Józefie przyjąć swojej Małżonki do siebie, bo z Ducha Świętego jest To, co się w Niej poczęło". Czy chcemy, by Bóg wstrząsnął na nowo naszym życiem? Byśmy doznali zachwiania? Byśmy stali się bezradnymi żebrakami, co nic nie mogą?

W hospicjum przebywała pacjentka, która była kobietą silną, sprawną i zadbaną. Kiedy do niej przychodził ksiądz mawiała, że do szczęścia potrzebuje tylko trzech rzeczy: tlenu, leków przeciwbólowych i Pana Boga. Po pewnym czasie, kiedy ją odwiedził, kobieta się zmieniła. Już nie wyglądała tak zdrowo i pięknie, brakowało jej sił, zniknęła pewność siebie. Gdy ksiądz zapytał, jak można pacjentce pomóc, dowiedział się, że chora wchodzi już w etap umierania i żadne zabiegi jej nie pomogą.

Nie wiemy, kiedy przyjdzie dla nas trudny czas. Może to być samotność bez bliskich i niemożność poukładania sobie na nowo życia. Wtedy może pojawić się oziębłość, cynizm, może złość. Może będziemy chcieli sobie po ludzku poradzić. Może nie będziemy chcieli wołać do Boga. Bóg przestanie być dla nas nadzieją. Pamiętajmy, że to nie na nas opiera się nasza nadzieja. Nadzieją jest, że Bóg, który nie cofnął swojej miłości, choć burzy nasze zabezpieczenia. Żyjemy dla wieczności, do życia w wieczności. Bóg chce nas tym życiem obdarzyć. Nie jest łatwo to uznać. Potrzebna jest obecność Maryi, by nas przeprowadziła przez niepokój, lęk i bezradność. Abraham szedł sam. Józef miał Maryję. Jej miłość i więź z Nią była Bożym darem dla Józefa. Maryja uczy nas przechodzenia przez to wszystko, co jest trudne. Gdy zachwieje się nasz świat warto mieć Ją obok siebie. Jej obecność i zjednoczenie z Nią jest naszą nadzieją. Nasza duchowa droga w Ruchu Rodzin Nazaretańskich oparta jest na zawierzeniu się Matce Bożej. To zawierzenie jest bardzo cenne w pracy nad sobą. Niech więź z Maryją będzie naszą nadzieją.

Zacisze, 8 kwietnia 2025

Homilia

Izraelici na pustyni sprzeciwili się Bogu. Brakowało im wody, nie mieli jedzenia, jak w egipskiej niewoli. Zaczęli żałować, że opuścili Egipt. Wtedy Bóg zesłał jadowite węże, które ich śmiertelnie kąsały. Umierali w swoim grzechu. Ratunek przyszedł od Boga. Nakazał wykonanie miedzianego węża na palu. Każdy pokąsany, gdy na niego spojrzał został ocalony od śmierci.

Chrystus w Ewangelii przypomina jak ważne jest spotkanie z Nim, uwierzenie Mu, abyśmy nie pomarli w swoich grzechach. Bez Jezusa w człowieku nie ma doskonałości. Kościół mówi tak często o grzeszności, szczególnie w okresie Wielkiego Postu. Pomaga nam stanąć w prawdzie, zachęca do proszenia o Boże miłosierdzie, byśmy prosili o przebaczenie grzechów. Każdy z nas, na swój sposób zrobił coś złego. Troską Kościoła jest byśmy się uratowali i nie pogubili się na wieki.

Każdy z nas ma swoje złe skłonnosci, tak, że trudno z nami żyć. Mamy taką naturę i charakter, że ludzie z nami nie wytrzymują i odchodzą. Dlaczego odchodzą? Bo chcą być szczęśliwi, a my im na to nie pozwalamy. Kościół tak często mówi o grzechu, abyśmy się nawrócili i poprawili, aby nasi bliscy od nas nie odchodzili.

Uczniowie w Emaus powiedzieli do Jezusa: Zostań z nami Panie. Jezus jest pięknem, dobrem i miłością. Chcemy, by został z nami. Kiedy jesteśmy nawróceni, to ludzie też chcą z nami przebywać. Zastanawianie się nad grzesznością jest po to, by inni chcieli z nami być.

Matka miała syna, który był narkomanem i rozprowadzał narkotyki. Nie można było z nim wytrzymać. Udało się namówić go na wyjazd do Medjugorie. Tam w ośrodku dla narkomanów postanowiła go zostawić. Gdy autokar odjeżdżał do Polski, syn błagał ją, by go nie zostawiała. Prosił tak przekonująco, że inne osoby w autokarze też wstawiały się za nim do matki. Mówi między sobą: bezduszna i bezwzględna matka. Psychiczna presja była tak silna, że matka zgodziła się na powrót syna do kraju. Po dwóch dniach po powrocie syn zmarł z przedawkowania narkotyku.

Niektórzy uważają, że Kościół za dużo mówi o grzeszności, że niepotrzebnie zwraca nam uwagę, że potrzebujemy nawrócenia i Bożego. Nie mów nam, że mamy problemy, to znaczy pozwól nam zginąć, pozwól nam przegrać życie, pozwól nam zdławić nasze powołania.Jak Kościół ma nie mówić i patrzeć obojętnie, jeśli chrześcijanie idą na potępienie.

Każdy ma skłonność do zła i odpowiednio sprowokowany może sam siebie zniszczyć. To nie prawda, że człowiek jest dobry i sam z siebie zawsze wybiera dobro. Nie narzucajmy ludziom przykazań, nie stawiajmy wymagań moralnych, niech każdy sam wybierze. Człowiek sam z siebie nie wybierze dobra, tylko to, co jest dla niego wygodne. Ludzie wyznający tę zasadę wywołali I i II wojnę światową. Oni wiedzieli, czym jest dobro i zło. A wybrali zadawanie ludziom cierpienia. Sama wiedza nie wystarczy. Człowiek potrzebuje wsparcia woli, postawienia granicy złu.

Św. Paweł pisał: Nie czynię dobra, którego chcę, lecz popełniam zło, którego nie chcę. (Rz 7, 18) Chcemy pojednania w rodzinie, a nie umiemy się przełamać i wyciągnąć rękę do zgody. Chcemy nie wracać do zła, którego się brzydzimy, a nie potrafimy się powstrzymać. Pamiętamy w szczegółach, co złego zrobił nam bliźni i przy każdej okazji wypominamy mu to z satysfakcją, by go poniżyć. Mądrość nakazuje wybaczyć, a nie wracać ciągle do tego samego przykrego wydarzenia. Wiele osób nie potrafi powstrzymać się przed dokonaniem zła, czy powiedzeniem czegoś przykrego.

Jezus mówi: Pomrzecie w grzechach, jeśli nie zwrócicie się do Mnie. Musicie się spojrzeć na Mnie z wiarą. Tylko Ja was uratuję przed śmiercią w grzechach. Spojrzenie na krzyż Chrystusa ratuje nas przed grzesznością i pozwala na uczynienie odrobiny dobra.

Św. Benedykta od Krzyża zobaczyła w budynku klasztornym obraz przedstawiający ubiczowanego Jezusa. Spojrzenie na ten obraz zrobiło na niej ogromne wrażenie. Zrezygnowała z klasztornych apartamentów i wybrała skromną celę. Spojrzenie na krzyż ratuje nas przed naszą naturą, pomoże w powstrzymaniu złości, gniewu, popełnieniem złego czynu. Spojrzenie na krzyż daje siłę do dobrych czynów, do dobrych postanowień, do zmiany własnego życia. Pomoże nam postanowić nie poniżać innymi, nie dokuczać im. Spojrzenie na krzyż może tak nas zmienić, że ktoś nam bliski nie odejdzie od nas, bo uzna, że z nami da się żyć.

Kościół przez krzyż uczy jak podnieść się do dobra. Za to powinniśmy być Kościołowi wdzięczni. Jeśli zauważamy, że nie popełniliśmy żadnego zła, to oznacza, że Bóg obdarzył nas wielką łaską. Za to powinniśmy być Mu wdzięczni.

Zacisze, 8 kwietnia 2025

Konferencja rekolekcyjna - Istnieje słabość.

Obchodzimy Rok Jubileuszowy. Rok Nadziei i łaski. Można odwiedzać kościoły jubileuszowe i uzyskać wzmocnienie i łaskę odpustu, w tym jest nadzieja. Jesteśmy zachęcani do podejmowanie troski o bliźniego, by go nie porzucić, ale uratować, by miał nadzieję, że go nie zostawimy, gdy się pogubi, by pamiętał, że będziemy się za niego modlić.

Już nie mamy wpływu na dorosłe dzieci. Mieszkają daleko, a jeśli mieszkają blisko, to i tak nie chcą nas słuchać. Zostaje tylko wymiar duchowy i modlitwa. Nie możemy układać im życia, ale nasza modlitwa może im towarzyszyć.

Otrzymałem SMS – em informację od znajomego, że jego żona złożyła wniosek o rozwód. Napisany bardzo kulturalnie, z prośbą, by nie było orzeczenia o winie. Mąż kocha żonę i swoje córki i zdaje sobie sprawę, że widzenie się z nimi będzie utrudnione. Nadzieją dla niego jest modlitwa z prośbą o interwencje Boga. Zostaje Bóg i Jego łaska.

Papież Benedykt XVI głosząc w 1954 roku kazanie prymicyjne swojemu 24 letniemu koledze powiedział: „Będziesz teraz rzucał Boże sieci w morze świata. Ludzi, którzy stawiają opór i zamykają się w ułudzie pozornego szczęścia, masz wyciągać z powrotem na brzeg wieczności. Będziesz to robił w posępną noc wielu niepowodzeń. Będziesz to robił niestrudzenie i bez szemrania, również w gorzkich godzinach dnia, w których wszystko wyda ci się niepotrzebne, a dzieło twojego życia zmarnowane”.

Jesteśmy tutaj i widzimy, że brakuje nam osób młodych i bogatych. Te dwie grupy czują się silne. Młodzi wierzą w swoją przyszłość, a bogaci uważają, że mogą mieć wszystko, co chcą. Uważają, że Bóg jest im niepotrzebny. W 1929 roku na giełdzie amerykańskiej nastąpił krach. Ludzie tracili w jeden dzień majątki. Wielu bogatych skakało z okien, strzelało do siebie. Nie pogodzili się z myślą o stracie. Kiedy giełda odbiła, ich już nie było To nie jest tak, że zawsze wszystko się ma. Przyszły papież mówił do swojego o dwa lata młodszego kolegi: Będziesz łowił tych, co stawiają opór i zamykają się w ułudzie pozornego szczęścia, masz ich wyciągać z powrotem na brzeg wieczności”. To jest nasze powołanie.

Młodzi rezygnują z sakramentów, z posyłania dzieci na religię w szkole. Byłem świadkiem rozmowy pomiędzy młodą mamą a matką jej partnera życiowego, który był ojcem jej dziecka: Proszę pani, czy mogę wziąć na ręce mojego wnuka? - zapytała babcia.  Za chwilę pani podam dziecko - odpowiedziała młoda mama. Ucinane jest prawo do bycia babcią, okradani jesteśmy z bycia teściową i synową. Okradani jesteśmy z więzi rodzinnych.

Właśnie do takiego świata jesteśmy posłani, by się za nich modlić, by ich nie zostawiać. Świat potrzebuje naszej modlitwy i wierności Bogu, naszych komunii świętych i adoracji. Kiedy byliśmy w trudnych sytuacjach doświadczyliśmy życia w komunii z Maryją. Też przeżywaliśmy niezgodę w rodzinie, zadawane były nam rany. Dlaczego to przetrwaliśmy? Teraz młodzi nie chcą przetrzymać kryzysów, tylko się od razu rozstają. Utracili pragnienie małżeństwa, pragnienie więzi z Bogiem, pragnienie miłości drugiego człowieka. Nie mają pragnienia relacji, trwałego związku.

Gdzie szukać nadziei? Znajdziemy ją w życiu zawierzeniem Maryi. Święty Jan, jako jedyny z apostołów dożył sędziwego wieku, napisał Ewangelię i Listy do wspólnot chrześcijańskich, nauczał, ale przede wszystkim przebywał pod opieką Maryi. Dożył jesieni życia oddany Maryi. To pokazuje, że choć przeżywamy trudności, porażki, to pod opieką Maryi nasze życie będzie bezpieczne. Zjednoczeni z Maryją możemy wchodzić do Jej mieszkania, być obok Niej, prosząc, by Ona była w naszych sercach. Będąc w komunii z Maryją możemy wchodzić do domów naszych braci, wiele nie mówić, ale przychodzić z Maryją. Natchnienie wróci, nadzieja wróci, gdy otworzymy się na Boga.

W dzisiejszym świecie możemy dostrzegać znaki nadziei. Jednym ze znaków było otwarte sprzeciwienie się aborcji przez papieża Franciszka w Brukseli. Drugim znakiem nadziei było przemówienie wiceprezydenta USA J. C. Vance'a w Monachium (14 lutego 2025). W dniu przyjęcia nominacji na swój urząd zapytany, czy jest to dla niego najszczęśliwszy dzień, odpowiedział, że najpiękniejszym przeżyciem ostatnio było poznać wolę swojego syna. Żona Vance'a jest protestantką i umówili się, że ich dzieci, w odpowiednim wieku, same zdecydują jaką wiarę chciałyby wyznawać. Syn oznajmił mu, że chce przyjąć chrzest w Kościele Katolickim

W czasie II wojny światowej znakiem nadziei była śmierć św. Maksymiliana Kolbe. Kiedy przebywał w bunkrze głodowym w całym obozie czuć było jakby innego ducha, zło przestało przerażać i dominować. Bł. ks. Jerzy Popiełuszko w stanie wojennym na swoich kazaniach przypominał, że zło można zwyciężyć dobrem.To dawało nadzieję w stanie wojennym.

Żyjemy w takich czasach, że zmuszają nas różnymi sposobami do odejścia od Boga. Młodzi ludzie mają trudniej, nie radzą sobie, ogarnia ich apatia. Bóg właśnie dlatego, będzie wzbudzał nowe powołania ludzi, którzy będą łowić tych, co stawiają opór i zamykają się w ułudzie pozornego szczęścia, by wyciągać ich z powrotem na brzeg wieczności. Podejmijmy troskę o bliźniego. Wierzymy w interwencję Maryi. Choć jesteśmy bezradni i bezbronni, to mamy więź z Maryją budowaną przez lata poprzez akt zawierzenia. Bóg chce wzbudzać nowe powołania ludzi, którzy będą walczyć o zagubionych. Na rekolekcje, ktoś zaprosił 30 młodych osób, zaraził ich swoim entuzjazmem wiary. W jaki sposób odpowiedział na powołanie dane przez Boga, by zdobyć dla Boga zagubionych. Przyjmijmy z wiarą wydarzenia, jakie nas spotykaja, przyjmijmy porażki i cierpienia, ofiarujmy za bliźnich cichą modlitwę i komunię świętą.

W Mławie prowadzimy przedszkole katolickie dla dzieci. Rodzice, którzy je zapisują do nas nie zawsze są głęboko wierzący. Może tylko przez te kilka lat wykorzystują naszą ofiarność, a potem odchodzą od Kościoła. Jednak ten wydawałoby się krótki okres w życiu dziecka jest niezwykle ważny i zostawia ślad w jego osobowości. Dziecko w wieku od 3 do 6 lat może u nas się modlić, poznawać swojego Boga, będzie myśleć o Bogu. Potem, nawet jeśli rodzice nie podtrzymają jego wiary pozostanie w nim zapis na całe życie, nie do wymazania. Nawet po 20, 30, 40 latach przypomni sobie. Wystarczyć może mały impuls duchowy i może wrócić pragnienie powrotu do wiary w Boga. Może po wielu latach powie Jezusowi: Jezu, ufam Tobie. To jest nadzieja.

Rok Jubileuszowy, Rok Nadziei przypomina nam, że nie jesteśmy sami. Mamy własną historię, poznaliśmy ludzi, którzy zdecydowali się na radykalną formację, na radykalną drogę życiową. Nadzieja jest w tym, że Bóg może powołać nowych ludzi i uczynić ich apostołami naszych czasów. My też pozostając w komunii z Maryją będziemy darem dla bliźnich. Maryja pragnie naszego zbawienia. W tej nadziei pozostańmy.

Zapisane konferencje pochodzą z notatek spisanych przez E. Myśliwiec i nie stanowią całości wypowiedzi.

 

Ewangeliczny żebrak – grzesznik, który z ufnością oczekuje miłosierdzia. Konf. 25.03.2025

Konferencja ks. Emila Adlera

Zacisze, 25 marca 2025

Ewangeliczny żebrak – grzesznik, który z ufnością oczekuje miłosierdzia.

Obchodzona dzisiaj uroczystość Zwiastowania Pańskiego przypomina nam tym, jak Maryja przyjęła Dobrą Nowinę przekazaną Jej od Boga, że ma się w Niej począć Syn Boży. Wydarzenie to przywołuje też inne, które miało miejsce w raju. Wtedy Adam i Ewa stworzeni jako wolni i umiłowani przez Boga ludzie, sprzeciwili się Jego woli. Byli wolni, mogli korzystać ze wszystkiego, co było dostępne dla nich w raju, ale okazali nieposłuszeństwo i przekroczyli jedyny zakaz nie dotykania i nie spożywania owoców z drzewa wiadomości dobrego i złego. Ich nieposłuszeństwo spowodowało, że zostali oddzieleni od źródła mocy, czyli Boga. Od tej chwili ludzie zaczęli budować swoje życie bez Boga. Swoje poczucie bezpieczeństwa opierali na zabezpieczeniu materialnym, na swojej sile i przebiegłości. Jednak szybko okazało się, że stali się niewolnikami tego, co posiadali.

Rok Jubileuszowy, jaki obecnie przeżywamy jest czasem darowania długów, uwolnienia od zniewoleń. Jest też czasem zastanowienia się nad sobą: kim jestem, co mnie zniewala, czy chcę być wolny? Pierwszym powodem niewoli człowieka jest grzech. To on powoduje, że popadamy w niewolę. Chrystus przez swoją śmierć na krzyżu i zmartwychwstanie uwolnił nas od niewoli grzechu.

Świat inaczej rozumie poczucie wolności. Uznaje, że wolność jest wtedy, kiedy możemy wybierać to, co uważamy za wygodne dla siebie, co przynosi wymierne korzyści, co zwiększa stan posiadania rzeczy, innych ludzi, władzy, i to nie oglądając się na wolę Boga. W ten sposób marnujemy swoją wolność.

Kiedy jesteśmy wolni? Jesteśmy wolni, kiedy czujemy się kochani, a nie tylko zabezpieczeni materialnie. Szczęście nie zależy od tego, co posiadamy. Jakie jest nasze odniesienie do własnej wolności? Jeśli jesteśmy wolni, gdy czujemy się kochani, to stajemy się zniewoleni, kiedy kierujemy się lękiem o stan posiadania, emocjami, kiedy nie rozumiemy siebie, swojej historii, gdy doświadczamy nieszczęść.

Nie możemy być niewolnikami emocji. Nie musimy się podporządkowywać emocjom, by one nami rządziły. Jesteśmy umiłowani przez Boga, nie jesteśmy przez Niego odrzuceni, nie musimy szukać pewności siebie w tym, co kontrolujemy wokół siebie, w kontroli nad innymi. Kiedy mamy poczucie obecności Bożej i że jesteśmy przez Niego umiłowani, to możemy się cieszyć tym, co od Niego otrzymujemy i odzyskujemy radość życia. Człowiek zniewolony usiłuje sam się zbawić, a człowiek wolny liczy na Boga.

Po śmierci i zmartwychwstaniu Pana Jezusa kobiety, które wczesnym rankiem szły do Jego grobu martwiły się i zastanawiały, kto im odsunie kamień zabezpieczający grób. Ich zamartwianie się okazało się niepotrzebne. Chciały sobie poradzić bez Boga. Nie liczyły na Niego, bo nie wierzyły słowom Jezusa, że zmartwychwstanie.

Po czterdziestodniowym poście na pustyni Jezus poczuł głód i wtedy przystąpił do Niego szatan, aby Go kusić. Mówił: jeśli jesteś głodny zamień te kamienie w chleb. Jesteś głodny, to jedz. Musisz zaspokoić swoje braki, pragnienia rzeczami materialnymi. Masz napełnić się tym, co przynosi pustkę. Myślimy, że jeśli spełnimy swoje pragnienia i potrzeby posiadania rzeczy materialnych, to będziemy szczęśliwi. Tak połykamy haczyk pokusy. Jezus uwalnia nas od pokusy posiadania coraz więcej, by rzeczy nie zaczęły posiadać nas.

Możemy być zniewoleni innymi ludźmi, w tym przez toksyczne relacje, ale nie tylko. Możemy obawiać się tego, co inni o nas powiedzą inni, jaką mają oni opinię o nas. Bardziej powinniśmy dbać o to, jak Bóg nas widzi, jak On na nas patrzy.

Dzisiejsza uroczystość Zwiastowania Pańskiego przypomina nam o spotkaniu Maryi z archaniołem Gabrielem i o słowach, które usłyszała Maryja i o Jej odpowiedzi. Archanioł powitał Ją słowami: Bądź pozdrowiona łaski pełna, Pan z Tobą. Bądź pozdrowiona, która jesteś umiłowana przez Boga, która jesteś wolna. Maryja była wolna od wszelkich zniewoleń: od siebie, od innych ludzi, od rzeczy, od ludzkich opinii. Św. Łukasz nie boi się zapisać w Ewangelii pytania, które zadała Maryja: w jaki sposób zostanie Matką Syna Bożego, jeśli nie zna męża? Gdy otrzymała odpowiedź, że stanie się to za sprawą Ducha Świętego, który Ją osłoni – wyraziła zgodę.

Maryja była wolna. Nie szukała zabezpieczeń materialnych. Duch Święty, jak zapewniał archanioł, będzie Jej zabezpieczeniem od wszelkich niepewności i zmartwień. Maryja nie musiała szukać innych zabezpieczeń, bo Bóg zapewni Jej wszystko. Maryja nie bała się złej opinii o sobie, gdy stanie się brzemienną, zanim zamieszka z Józefem. Nie bała się niebezpieczeństwa ukamienowania.

Odpowiedź Maryi zmieniła historię świata. Wszystko się zmieniło, bo Pan był z Nią. Bóg był z Maryją. Imię Emmanuel znaczy: Bóg z nami. Jezus był tajemnicą Maryi, z którym od razu służyła drugiemu człowiekowi. Maryja była aktywna, bo Bóg był z Nią. Pełna obecności Boga, czuła się umiłowana. Choć Maryja nie wiedziała, co Ją czeka, dała odpowiedź, będącą jednocześnie zdaniem się na Boga, zawierzeniem się Jemu. Oto Ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według słowa Twego. Od tego momentu Maryja mogła się konfrontować się z trudnościami, bo Pan jest z Nią. Jak ewangeliczny żebrak nie szukała innych zabezpieczeń.

Nadzieję odnajdujmy w Bogu i w tym, że jesteśmy umiłowani, pełni łaski, bo Pan jest z nami.