mozaika ZAPRASZAMY

do kościoła Świętej Rodziny Warszawa ul Rozwadowska 9/11

17 czerwca 2025 (wtorek)

19.00 Msza święta
20.00 konferencja

Dyżur liturgiczny pełni grupa z parafii św. Józefa Oblubieńca Najświętszej Maryi Panny w Legionowie.

Wybrani przez Boga przed założeniem świata. Konf. 3.09.2019

Zacisze, 3 września 2019

Konferencja ks. Andrzeja Mazańskiego

Znalezione obrazy dla zapytania rekolekcje w górach obrazy

Każdy z nas został obdarzony różnymi darami i zdolnościami. Tak wielka hojność Boga świadczy o Jego wielkiej miłości do nas. Jednym z cenniejszych darów, którym nas obdarował jest zdolność do miłowania.

Możemy odwołać się do naszych spostrzeżeń z rekolekcji w górach i nad morzem. To co w przyrodzie jest potężne i bezkresne porusza nas i uzmysławia nam, że mamy do czynienia z dziełem Boga. Przerasta nas ta przestrzeń i podziwiamy jej piękno w sercu. Zachwyca nas widok gór i zachód słońca nad morzem. Te obrazy zapamiętujemy i nosimy w pamięci, bo nas zachwyciły swoją prostotą oraz mocą, że aż je pokochaliśmy.

Zdolność do miłowania jest nam dana, abyśmy stykając się ze śladami obecności Boga zaczęli nosić Go w swoim sercu. Św. Teresa od Dzieciątka Jezus, uświadamiając sobie tę niezwykłą prawdę, poczuła się jak maleńki naparstek, na który rzuca się wielki ocean, aby go napełnić swoimi falami. Ale naparstek jest taki mały. Jak to możliwe, aby przyjął w siebie cały ocean? Jednak Teresa nie rezygnuje z pragnień, które odkrywa w swoim sercu i mówi Bogu: „Nie wiem jak to zrobisz, ale wierzę, że potrafisz sprawić, by naparstek mej duszy wchłonął ocean Twojej miłości”.

Taka jest prawda o przyjmowaniu tego, co jest bezkresne, potężne i ogromne, a szczególnie o przyjmowaniu miłości Boga. Nasze serca są podobne do naparstka, który Bóg może rozszerzyć. Jego potężna miłość stanie się naszym udziałem powodując rozwój Bożego daru w nas, byśmy mogli otwierać się na Jego miłość, a szczególnie na dar odkupienia. Gdy wyznajemy własne grzechy, to otrzymujemy ich odpuszczenie. Wtedy rozszerza się naczynie naszej duszy, byśmy mogli przyjmować miłość Boga.

Rozszerzanie naczynia naszej duszy dokonuje się na modlitwie, a także w czasie przyjmowania sakramentów. Pozwalajmy, aby na Mszy świętej, na adoracji Najświętszego Sakramentu, w czasie rozważań różańcowych czy w czasie odprawiania Drogi Krzyżowej obecność Boża nas przenikała i rozszerzała nasze serca.

Bóg daje nam wiele możliwości, by Jego dzieło się w nas dokonywało. Od Niego otrzymaliśmy dar Maryi, której serce było najbardziej rozszerzone, ponieważ w pełni przyjęła dar miłości Bożej. Wpatrując się w Nią będziemy lepiej przyjmować dar miłości Bożej w naszym życiu.

Miłość, która działa przez pokorę. Konf. 18.01.2022

Konferencja ks. Andrzeja Mazańskiego

Zacisze, 18 stycznia 2022

08 | marzo | 2015 | MISAL DIARIO

Naaman w wodach rzeki Jordan

W czasie świąt Bożego Narodzenia przeżywaliśmy prawdę, że miłość Boża działa przez pokorę. Papież Franciszek w czasie pasterki powiedział: „Ewangelia kładzie nacisk na kontrast. Ukazuje pierwszego cesarza w jego wielkości. Ale zaraz potem przenosi nas do Betlejem, gdzie nie ma nic wielkiego; tylko ubogie dziecię owinięte w pieluszki, a wokół niego pasterze. Tam jest Bóg w małości. Oto przesłanie: Bóg nie szuka wielkości, lecz uniża się w małość. Małość jest drogą, którą obrał, aby do nas dotrzeć, by dotknąć naszych serc, aby nas zbawić i sprowadzić ku temu, co się liczy”.

Miłość działa przez pokorę – tak postanowił Bóg dając nam Swojego Syna. Św. Paweł w Liście do Filipian w drugim rozdziale tak powie: „On istniejąc w postaci Bożej nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie”. Siłą miłości zawsze pozostaje pokora i małość. Obrazem tej Bożej idei jest stajenka betlejemska oraz tajemnica przyjścia Jezusa na świat w tak skromnych warunkach, wręcz uwłaczających ludzkiej godności. Standardy obecnego życia nieustannie rosną. Stajemy się coraz bardziej wygodni i upodobniamy się w swoim byciu do dworu Cezara Augusta. Gustujemy i wręcz zabiegamy o coraz wyższy standard bytowania. Nawet remonty, które przeprowadzamy mają często nam zapewniać większą wygodę życia dopasowując nas do współczesnych nurtów życia ponad stan. Czy nasze życie przypomina styl betlejemskiej stajenki? Czy nie szukamy wielkości, a tak łatwo gardzimy wejściem w postawę uniżenia i małości? Czy gdzieś po drodze zagubiliśmy ducha skromności i pokory? Może zbyt duży jest ten kontrast między naszym domem wewnętrznym, który stał się dworem i targowiskiem przyziemnych pragnień a stajenką. To już powinno wyzwalać w nas skruchę i uniżenie. Biedak zawołał i Pan go wysłuchał – czytamy w psalmie 34.

Papież w przemówieniu do pracowników Kurii Rzymskiej tak zaznaczył: „Tajemnica Bożego Narodzenia jest tajemnicą Boga, który przychodzi na świat drogą pokory. Można odnieść wrażenie, że czas obecny zapomniał o pokorze, albo też zdegradował ją do formy moralizatorstwa, pozbawiając wstrząsającej mocy, jaką jest obdarzona. Ale gdybyśmy mieli wyrazić całą tajemnicę Bożego Narodzenia jednym słowem, to sądzę, że najbardziej może nam pomóc słowo pokora”.

Utracić pokorę w życiu duchowym – to utracić tę siłę, która toruje drogę dla Miłości, ponieważ Miłość działa przez pokorę. Miłość z samej natury sprzeciwia się pysze. Najprawdopodobniej nie przemówiła by z taką mocą, gdyby Pan Jezus narodził by się na dworze ziemskiego króla. Stajenka pachnie siankiem ubóstwa, skromności i prostoty. Tam nie ma miejsca dla przepychu i wyniosłości. Jest nowonarodzone Dziecię, Maryja i Józef. Stajenka milczy otulona ciszą i kontemplacją. Nie ma zbędnych słów i fałszywej gadaniny. A Bóg przemawia w Tajemnicy Pokory i Małości Swojego Syna.

Do królestwa miłości wchodzi się przez bramę pokory i małości. Atmosfera stajenki przypomina w sobie coś z z atmosfery adoracji i kontemplacji w ciszy Najświętszego Sakramentu. Adoracja i kontemplacja są najlepszą odpowiedzią człowieka na spotkanie z tajemnicą. Adwent był czasem oczekiwania, teraz jest czas adoracji i kontemplacji Wcielonego Słowa. Stajenka wraz z Jezusem, Maryją i Józefem milczy. Zachęca do wchodzenia przez odrzwia pokory. Do stajenki można wejść i wejść w postawę adoracji i kontemplacji. Skromność wystroju betlejemskiego sprzyja skupieniu i koncentracji na modlitwie wokół Jezusa. Pycha i wyniosłość zawsze jakoś zasłaniają Boga. Człowiek po grzechu pierworodnym ulega tendencji do nieświadomego wykorzystania Boga dla reklamy samego siebie. Czy przez pychę i skupienie na sobie nie zasłaniamy Boga? Czy nie wykorzystujemy Boga do promowania samych siebie? Ubóstwo stajenki pozwala doświadczyć zachwytu nad objawiającą się miłością. Natomiast pokora doprowadza do zachwytu, adoracji i kontemplacji.

Papież Franciszek powie: Pokora była Jego bramą wejściową i zaprasza nas, abyśmy przez nią przeszli. Nie można iść naprzód bez pokory i nie można iść na przód w pokorze bez upokorzeń. Św. Ignacy mówi nam, by prosić o upokorzenia. Gdy słyszymy to duchowe wezwanie św. Ignacego, żeby prosić o upokorzenia, to wszystko w nas się wzdraga i buntuje. Często śpiewamy w naszych grupach: Tak mnie skrusz, tak mnie złam, tak mnie wypal Panie. Byś został tylko Ty, jedynie Ty. Pewnie jeszcze nie jesteśmy na to gotowi. Zbyt przywiązani do sukcesów, albo przynajmniej do „świętego spokoju”. Lansuje się dzisiaj ludzi o wysokich aspiracjach, którzy potrafią promować samych siebie i wspinać się po szczeblach kariery. Cenią sobie sukces, który ich napędza i daje poczucie własnej wartości. Gotowi są poświęcić wiele na rzecz budowania wielkości i swojego pijaru. Czy ta świeckość życia nie wkrada się również do naszego życia? Czy nie przyjmujemy logiki świata deprecjonując logikę Ewangelii?

Nie można iść naprzód bez pokory i nie można iść naprzód w pokorze bez upokorzeń – jak zaznacza Papież. Droga pokory w życiu i misji Jezusa jest wyborem i planem Odwiecznego Boga. U nas jest raczej zgoła inaczej. Nie jest to to nasz wybór, lecz jest czymś jakby wymuszonym przez wydarzenia, które zaczynamy przyjmować jako łaskę upokorzeń. Skoro nie jesteśmy zdolni prosić o upokorzenia, to przynajmniej próbujmy je z wiarą i w komunii z Maryją przyjmować, gdy będziemy ich doświadczać. Przecież słusznie nam się należą ze względu na naszą pychę i grzeszność.

Miłość działa przez pokorę, W przeciwnym razie będzie tylko budowaniem siebie i swojego prestiżu. Ile osób mogliśmy poranić niby rzekomą miłością. Ogrom miłości objawionej w stajni betlejemskiej nie przytłacza pyszną wielkością i przepychem – jest po prostu uboga. Każdy się może do niej zbliżyć bez obawy: pasterze i magowie oraz zachwycić się. W stajence miłość świeci jak światło wśród ciemności. Mówi się w duchowości, że czasem w życiu duchowym wszystko się upraszcza. Modlitwa z gadulstwa i zarzucania Boga prośbami przeradza się w milczącą kontemplacją. Życie staje się znacznie prostsze i mniej jest narzekania i buntu. Człowiek staje się bardziej uległy Duchowi Świętemu. Jego życie staje się przejrzyste, a świadomość własnej grzeszności zachęca do permanentnej ufności i wdzięczności za Bożą Dobroć. Tak prosto żyła Maryja. Jej pokora i uniżenie pozwalały, aby miłość Boża wypełniały Ją po brzegi – Pełna Łaski.

My natomiast – jak mawiał św. Ludwik Maria Grignon de Montfort – nie mając w sobie pokory, lecz wszechobecną pychę i obłudę – tym większa jest nasza wiedza – zwracajmy się do Niej o pomoc. Widząc w sobie zakamuflowanych pyszałków wpatrzonych w swoje odbicie, wyniośle zadowolonych z siebie – wołajmy o ratunek.

Papież Franciszek zachęca do modlitwy: Panie, obym nie był pyszałkiem, obym nie był samowystarczalnym, obym nie myślał, że jestem w centrum wszechświata. Uczyń mnie pokornym, daj mi łaskę pokory i abym z tą pokorą umiał Ciebie znaleźć. To jedyna droga. Bez pokory nigdy nie znajdziemy Boga. Znajdziemy tylko siebie, ponieważ osoba pozbawiona pokory nie ma przed sobą perspektywy. Ma przed sobą lustro i patrzy na siebie. Prośmy Boga o rozbicie lustra i spojrzenia poza nie na perspektywy, gdzie jest On obecny. Ale to musi uczynić On. Dać nam łaskę i radość pokory, aby przejść tę drogę.

Tak trudno zrozumieć i pojąć czym naprawdę jest pokora. Papież mówi, że jest ona wynikiem przemiany, którą dokonuje sam Duch Święty. Papież ukazuje postać Naamana Syryjczyka. W czasach proroka Elizeusza, osoba ta cieszyła się wielką sławą. Był dzielnym generałem armii aramejskiej i wykazywał się wielokrotnie męstwem i odwagą. Ale oprócz sławy, siły, poważania, zaszczytów i chwały człowiek ten musiał żyć ze strasznym dramatem: był trędowaty. Jego zbroja, ta sama zbroja, która przynosiła mu sławę, okrywa w istocie kruche, zranione, chore człowieczeństwo. Często znajdujemy tę sprzeczność w naszym własnym życiu: czasami wielkie dary są zbroją, która przykrywa wielką słabość. Naaman rozumie fundamentalną prawdę: nie można spędzić życia chowając się za zbroją, spełnianą rolą, społecznym uznaniem – ostatecznie to szkodzi. Przychodzi taki czas w życiu każdego człowieka, kiedy ma pragnienie, aby nie żyć już za zasłoną chwały tego świata, lecz w pełni szczerego życia, bez potrzeby noszenia zbroi czy masek. To pragnienie pobudza dzielnego generała Naamana do wyruszenia na poszukiwanie kogoś, kto mu może pomóc, a czyni to dzięki sugestii niewolnicy, żydowskiej branki wojennej, która opowiada o Bogu zdolnym do leczenia takich sprzeczności. Zaopatrzony w srebro i złoto Naaman wyrusza w podróż i w ten sposób dociera do proroka Elizeusza. Prorok poprosił Naamana o prosty akt rozebrania się i obmycia się siedem razy w rzece Jordan. Bez sławy, bez honoru, złota i srebra! Łaska, która zbawia jest darmowa, nie można jej sprowadzić do ceny rzeczy tego świata. Naaman opiera się tej prośbie, wydaje się zbyt banalna, zbyt prosta, zbyt przystępna. Wydaje się, że siła prostoty nie miała miejsca w jego wyobraźni. Ale słowa jego sług sprawiają, że zmienia zdanie. Naaman poddaje się i w geście pokory „zstępuje”, zdejmuje swoją zbroję i zanurza się w wodach Jordanu, „a ciało jego na powrót stało się, jak ciało małego dziecka i został oczyszczony” (2 Krl 5, 14) Jest to wspaniała lekcja! Pokora obnażenia swojego człowieczeństwa, zgodnie ze słowem Pana przynosi Naamanowi uzdrowienie.

Miłość działa przez pokorę.

Owocność sakramentu bierzmowania. Konf. 3.06.2025

Konferencja ks. Mieczysława Jerzaka

Zacisze, 3 czerwca 2025

Owocność sakramentu bierzmowania.

Wczoraj w czytaniu z Dziejów Apostolskich była mowa o ludziach, którzy przyjęli chrzest od Jana Chrzciciela, ale nie nie otrzymali chrztu z Ducha Świętego, a nawet nie znali Go, ponieważ nie znali nauki Chrystusa. Wtedy św. Paweł udzielił im sakrament chrztu w imię Boga Ojca, Syna Bożego Jezusa Chrystusa i Ducha Świętego, a następnie nałożył na nich ręce i otrzymali dary Ducha Świętego.

Jesteśmy w czasie trwania Nowenny przed świętem Zesłania Ducha Świętego, więc zatrzymajmy się nad tematem owocności sakramentu bierzmowania. Sakrament Bierzmowania przyjęliśmy przed wielu laty jeszcze w szkole podstawowej w licznej grupie rówieśników. Był to dzień powszedni, na wieczornej Mszy świętej, w obecności tylko najbliższej rodziny. Zazwyczaj nie pamiętamy daty otrzymania tego sakramentu. Owocność udzielonego sakramentu była dla nas znikoma. Nie widzieliśmy widocznych efektów przyjęcia sakramentu.

Okoliczności przyjęcia Ducha Świętego w pierwszych latach istnienia Kościoła były inne niż teraz, za naszych czasów. Bóg nie działa automatycznie, jak za naciśnięciem przycisku, że coś się zamknie, albo otworzy. Łaska sakramentu bierzmowania nie działa automatycznie, nie usuwa wad charakteru, wymaga osobistego wysiłku. Bóg wymaga wysiłku osobistego, gdyż łaskę przyjmuje się w sposób wolny, a nie pod przymusem. Duch Święty nic nie wymusza na nas. Przychodzi, kiedy Go oczekujemy, pragniemy i chcemy się poddać Jego działaniu, by wydać dobre owoce.

Przystępując do sakramentu bierzmowania warto wiedzieć, że jest to dar Boży, który jest nam udzielany ze względu na wolny wybór, pragnienie, a nie dlatego, że zmuszają rodzice, czy tak wypada. Potrzebne jest otwarcie na łaski Ducha Świętego i oczekiwanie w pokorze. Człowiek pokorny wie, jakie są jego możliwości, dlatego oczekuje na dary Ducha Świętego będąc otwartym na Jego łaski.

W czasie udzielania sakramentu bierzmowania ks. biskup zadaje pytania. Młodzi ludzie odpowiadają głośno, rytmicznie. Wszystko wygląda bardzo ładnie. Ale nie wiemy, co dzieje się w ich sercach. Potem bierzmowani wyrzekają się złego ducha, następnie składają wyznanie wiary w Boga Ojca, w Syna Bożego Jezusa Chrystusa i w Ducha Świętego, którego mają otrzymać, jak apostołowie w Dniu Pięćdziesiątnicy. By odpowiedzieć – Tak, trzeba stanąć w prawdzie. Odpowiedzieć sobie na pytania: czy pragnę przyjąć Ducha Świętego, czy pragnę kierować się darem i łaską bierzmowania? Człowiek pokorny, otwarty na łaski Ducha Świętego przyjmie dar.

Sakrament przyjęty bez wiary, w stanie grzechu jest przyjęty niegodnie. Ale Bóg działa po swojemu. Trzeba zachować rozwagę i roztropność. Cenne kruszce i metale są ukryte głęboko w ziemi. Trzeba wiele wysiłku, aby je wydobyć i opracować, by zachwycały. Tak samo jest z sakramentem bierzmowania. Jak w sobie odświeżyć ten sakrament. Jednym z warunków jest przyznanie się do prawdy o swojej kondycji duchowej i własnym życiu. Łaska jest udzielana tym, którzy nie stawiają oporu. Nawet jeśli przystępowaliśmy do sakramentu bierzmowania bez odpowiedniej dyspozycji, to łaska Boża może w nas odżyć, podobnie jak nasionko zasiane w ziemi na jesieni odżywa na wiosnę. Nawet jeśli otrzymaliśmy sakrament bierzmowania bez odpowiedniej dyspozycji, z małą wiarą, to po latach możemy to z Bożą pomocą naprawić.

Przeżywając czas oczekiwania na Zesłanie Ducha Świętego, włączając się w modlitwę całego Kościoła chciejmy stawiać sobie takie pytania. Łaska Boża może być w nas odnowiona i rozpocząć w nas swoje działanie. Matka Boża jest z nami wyprasza nam otwartość na działanie Ducha Świętego.

 

Pielgrzymka do Kościoła Jubileuszowego w Ząbkach. 27.05.2025

Homilia ks. Andrzeja Kopczyńskiego

Ząbki, 27 maja 2025

W dzisiejszej Ewangelii czytamy: „W owym czasie Jezus tak rzekł do swych uczniów: Teraz zaś idę do Tego, który Mnie posłał, a nikt z was nie pyta Mnie: „Dokąd idziesz?" Ale ponieważ to wam powiedziałem, smutek napełnił wam serce. Jednakże mówię wam prawdę: Pożyteczne jest dla was moje odejście. Bo jeżeli nie odejdę, Pocieszyciel nie przyjdzie do was. A jeżeli odejdę, poślę Go do was. On zaś, gdy przyjdzie, przekona świat o grzechu, o sprawiedliwości i o sądzie. O grzechu - bo nie wierzą we Mnie; o sprawiedliwości zaś - bo idę do Ojca i już Mnie nie ujrzycie; wreszcie o sądzie - bo władca tego świata został osądzony”. (J 16, 5-11)

Ustąpić ze swojego miejsca, aby zrobić je dla kogoś innego, to jest niezwykła postawa. A taka jest postawa Jezusa. Ustąpił ze swojego miejsca, mówiąc, że jest to konieczne, aby mógł przyjść Duch Święty. Jeśli by nie odszedł, to Duch Święty nie zstąpiłby na uczniów. W tej niezwykłej postawie Pana Jezusa widzimy pokorę i całkowite poddanie się woli Boga Ojca. Jezus chciał dzieło Odkupienia człowieka wypełnić do końca i nie chciał zburzyć planu Boga.

W życiu Jezusa na wszystko był czas. Był czas zwiastowania Maryi, aby mogła świadomie przyjąć Jezusa. Był czas narodzenia i wczesnego dzieciństwa w Egipcie. Był czas blisko trzydziestu lat życia w ukryciu w Nazarecie. Był czas publicznej działalności, nauczania, formowania uczniów. Był czas cierpienia, męki, śmierci na krzyżu, zmartwychwstania i wniebowstąpienia.

Jezus zapowiedział, że odchodzi, aby dokonało się coś innego, aby mógł przyjść Paraklet i działać i oświecać uczniów. To nas uczy, że my też powinniśmy umieć znikać, usuwać się, aby otrzymać inne łaski.

Człowiek chce być na piedestale, czuć się ważny, potrzebny w oczach bliższych i dalszych ludzi. Ciągle człowiek walczy o piedestał. A wielkie Boże dzieła dokonują się wtedy, kiedy człowiek się usuwa, wycofuje, by zrobić miejsce dla Ducha Świętego. To wycofanie może być przyjęciem bezradności czy kłopotów z dzieckiem. To pokazuje, że sami nie potrafimy sobie radzić z trudnościami i dlatego potrzebujemy pomocy Ducha Świętego.

O tym mówi dzisiejsza Ewangelia: by robić miejsce dla Ducha Świętego. Jeśli nie odejdę, Paraklet nie przyjdzie – tak powiedział Jezus. Są takie sytuacje, kiedy trzeba „odciąć pępowinę” naszych przywiązań i nawyków, aby wejść w inną relację. Może zamiast działania potrzebna jest modlitwa, zamiast kontroli asystencja miłości. Człowiek powinien żyć świadomością, że przychodzi taki czas, kiedy powinien się usunąć, zejść z przestrzeni ważności. Ustąpić, by dać miejsce dla łaski.

Bóg oświeca nas i Jego światło przechodzi przez nas, jak przez kolorowe szkło witraży, oświecając zakamarki naszego życia. Paraklet oświeca ciemności człowieka. Kiedy Jezus ujawnił miłość Boga do człowieka i on się Bogiem zachwycił i przyjął Go, to wtedy przychodzi Duch Święty ze swoim ogniem, światłem, które oświeca człowieka, by poznał swoją grzeszność. Nigdy nie jest odwrotnie, gdyż człowiek by się załamał i zadręczył widząc tylko grzeszność, a nie poznał bezwarunkowej miłości Boga. Jezus chce, by świat się najpierw dowiedział, że Bóg jest miłością, który kocha i przebacza, zanim przyjdzie Duch Święty ze swoim światłem. Oświecenie jest potrzebne, by zobaczyć grzechy. Jest to jednocześnie próba pokazująca jaka jest nasza wiara i miłość do Boga. Taki jest proces życia duchowego

Paraklet niech przyjdzie do nas i przekona, że nie musimy się lękać prawdy o sobie. Niepokalana też nas przekonuje o miłości Jezusa do nas. Ona chce byśmy poznali Jego miłość oraz zobaczyli siebie w prawdzie.

Konferencja ks. Andrzeja Kopczyńskiego

Ząbki, 27 maja 2025

Papież Franciszek napisał encyklikę „O miłości ludzkiej i Bożej Serca Jezusa Chrystusie”. Pisze w niej, że człowiek powinien zaangażować swoje serce we wszystko czym żyje i czym się zajmuje. Jeśli jego zaangażowanie wynika tylko z nakazu, podporządkowania lub nawyku jest płytkie i niszczące. W Nowym Testamencie zapisane są następujące słowa: „Ten lud czci Mnie wargami, lecz sercem jest ode Mnie daleko. Czczą Mnie jednak nadaremnie, ucząc zasad, które są nakazami ludzkimi”. (Mt 15, 8-9)

Czy wiecie, jaki był kulminujący moment w czasie męki i śmierci Jezusa na krzyżu? To nie była chwila Jego śmierci. Najważniejszy moment rozegrał się po śmierci Jezusa, kiedy pogański żołnierz przebił bok Chrystusa, otworzył Mu serce, z którego wypłynęła krew i woda. We wszystkim, co Jezus robił i co mówił kryło się Jego wielkie serce. Zaangażowanie serca jest bardzo ważne, dlatego musimy strzec swojego serca i uważać z jakich pobudek coś czynimy lub mówimy.

Co zabija zaangażowanie naszego serca? Musimy zwracać uwagę, jakie są nasze pragnienia. Jeśli nie ma w nas Bożych pragnień, to obumrze w nas życie duchowe. W Psalmie 42 czytamy: „Jak łania pragnie wody ze strumieni, tak dusza moja pragnie Ciebie Boże! Dusza moja pragnie Boga. Boga żywego. Kiedy przyjdę i ujrzę oblicze Boże”? (Ps 42, 2-3) Jezus na Golgocie powiedział: „Pragnę”. Pragnął oddać swoje życie Ojcu, pragnął wypełnić do końca wolę Ojca, oraz pragnął nas zbawić. Takie były Jego pragnienia, które zdradził w tym słowie. Oby nasze serca pragnęły życia Bożego, pragnęły życia w komunii z Maryją, pragnęły nawrócenia i powrotu do Boga.

Okres Jubileuszu, to nie tylko czas odpustów. To jest oczywiście punkt kulminacyjny. W okresie Jubileuszu możemy otrzymać inne łaski ze względu na ten czas, które Bóg może nam udzielić. Możemy przynieść trudne sprawy, z którymi nie potrafimy sobie poradzić, problemy swoje, problemy rodzinne i innych osób. Możemy przynieść różnorakie zagubienia, napięcia. W okresie Jubileuszu można pozyskać łaski ze względu na ten czas. Bóg chce być hojny i daje w nadmiarze. On zawsze jest hojny, tylko brak wiary z naszej strony Jego ogranicza.

Za chwilę odmówimy Koronkę do Miłosierdzia Bożego w intencjach Ojca Świętego, ale też polecając Bogu osoby, na których nam zależy oraz nasze ważne i trudne sprawy, z którymi się zmagamy. Odpust jest wielkim Bożym darem, a razem z nim otrzymujemy obfitość innych łask i doświadczymy działania Bożego.