mozaika ZAPRASZAMY

do kościoła Świętej Rodziny Warszawa ul Rozwadowska 9/11

16 grudnia 2025 (wtorek)

19.00 Msza święta
20.00 konferencja

Dyżur liturgiczny pełni Grupa Medyczna

Rekolekcje wielkopostne 2019

Zacisze 12, 13 kwietnia 2019

Rekolekcje wielkopostne dla wspólnoty RRN diecezji warszawsko-praskiej prowadził ks. Ryszard Półtorak, Moderator RRN diecezji elbląskiej.

Podobny obraz

Powrót syna marnotrawnego

Homilia, 12 kwietnia 2019

Do wiary dochodzi się przez kryzysy

W dzisiejszym Słowie Bożym mogliśmy usłyszeć, jak różne były postawy ludzi wobec Boga. Pomimo trudnych doświadczeń prorok Jeremiasz okazał Jemu zaufanie. Zaś w Ewangelii Żydzi powątpiewają w prawdziwość słów Jezusa, okazując Jemu nieufność. Jezus jest zdziwiony taką postawą, pomimo tylu dobrych czynów i znaków jakich dokonał dla nich. Żądali wciąż nowych cudów. Także apostołów cuda i znaki Jezusa nie pobudzały do wzrostu wiary. Do zaufania Bogu dochodzi się przez kryzysy. Jeremiasz spotykał się z niechęcią, a nawet z wrogością swoich współbraci. To skłoniło go do aktu zaufania. Konieczna jest próba, by człowiek zdał się na Boga. Słuchając słów Jeremiasza możemy zazdrościć mu wiary i zaufania. W pragnieniach jesteśmy blisko ufności Jeremiasza, ale by się ona ujawniła potrzebne są próby. Ufność jest łaską i nie jest dana raz na zawsze. Jest dana w pewnym momencie.

Miałem pragnienie dobrze przeżyć Jubileusz Roku 2000. Chciałem otrzymać łaski, które pomogłyby mi być dobrym i gorliwym księdzem. W roku Jubileuszu przyszły wydarzenia, które były dla mnie jak „walec”. Byłem organizatorem pielgrzymek w diecezji i z tego powodu cieszyłem się poważaniem. Ale w tym roku pielgrzymki, które organizowałem miały trudności. A to nie dojechały autokary, a to jeden z autokarów spalił się. W czasie pielgrzymki do Częstochowy spadła gałąź na mój samochód. Te i wiele innych wydarzeń spowodowały, że „walec” niemiłych wydarzeń zaczął mnie przygniatać i zacząłem odczuwać wielkie pragnienie Boga. Rok wcześniej nie zgodziłbym się wyjechać na rekolekcje RRN, a po tych doświadczeniach zgodziłem się pojechać i w czasie takich rekolekcji usłyszałem komentarz do swoich trudnych wydarzeń.

Boimy się trudnych doświadczeń, ale jeśli one przyjdą powinniśmy wierzyć, że Bóg za nimi stoi. Kiedy miałem mieć operację miałem wcześniej umówiony termin i lekarzy, którzy mieli się mną zająć. Ale operację trzeba było przeprowadzić wcześniej i żaden z umówionych medyków nie odpowiadał na telefony. To był trudny czas, ale dla mnie cudowny. Było mi dobrze w tym wszystkim, ponieważ miałem świadomość, że Bóg jest ze mną. Miałem pragnienie oparcia się na Bogu. Doświadczałem, jak cierpienie może być słodkie. To był wspaniały czas, choć teraz bym się o niego nie upominał, ponieważ nie mam gwarancji, że przez niego przejdę tak samo. Kryzys w Ruchu jednych zraził i odeszli, a inni zostali umocnieni, bo uchwycili się Maryi.

Bóg buduje wiarę Agnieszki

Towarzyszę w umieraniu pewnej osoby, która jest teraz w hospicjum. Agnieszka jest pełna ufności do Boga. Wcześniej Agnieszka była w trudnej sytuacji rodzinnej. Urodziła syna, który nie miał wykształconych nerek. Przez 10 lat jego życie było zagrożone. Musiała z mężem stworzyć mu odpowiednie warunki w domu. Wzięli kredyt w frankach, wybudowali dom, a w nim specjalny pokój dla dziecka, gdzie można było przeprowadzać zabiegi medyczne, w tym dializy. Chłopiec dobrze funkcjonował, ale raz na jakiś czas jego stan się pogarszał tak, że nie było wiadomo czy przeżyje. Do Boga się zwracała z ufną modlitwą, że zgadza się z Jego wolą bez względu na to, co się wydarzy. Bardzo przeżywała umieranie swojego syna. Jej wiara rodziła się przy łóżku chorego dziecka, szczególnie, jego życie było zagrożone. Później dziecko zostało zakwalifikowane do przeszczepu nerki. Choć pierwszy przeszczep został odrzucony, to drugi się przyjął. I wtedy kiedy wszystko się szczęśliwie ułożyło z synem, ona zachorował na raka, który szybko dał przerzuty. Kiedy ludzie chcą ją pocieszać, ta niezwykła i ufna kobieta mówi: Pan Bóg się nie myli.

Rozmawiam z nią. Gdy martwi się o rodzinę, mówię jej: możesz się troszczyć o rodzinę z nieba. Gdy pyta: jak w niebie znajdę Jezusa? Odpowiadam jej: należysz do Maryi, Ona cię doprowadzi do Jezusa. Przychodzą do niej różne osoby wierzące i niewierzące, by zaczerpnąć od niej siły. Przy jej łóżku dzieją się cuda. Prosi, by jej czytali Ewangelię lub fragmenty z książki Alicji Lenczewskiej. Chce, by zastanawiali się nad znaczeniem przeczytanych słów. Niewierzący czytają i płaczą. Niektórzy proszą, by ich nauczyła modlić się na różańcu. Agnieszka spowiada się co tydzień. Największym jej zmartwieniem jest, by nie zmarnowała cierpienia. Ufność Agnieszki jest owocem Bożego prowadzenia od wielu lat.

Wielu z nas może powiedzieć swoje świadectwo zaufania Bogu. Wielu może potwierdzić, że prawdziwa wiara i prawdziwe uchwycenie się rąk Jezusa i Maryi zaczyna się w chwilach prób, kiedy nic nam nie pozostaje tylko Bóg.

Konferencja, 12 kwietnia 2019

Wołanie krzyża Chrystusa

Od V niedzieli Wielkiego Postu w kościołach postać Jezusa na krzyżu jest zasłonięta. Dlaczego tak się dzieje? Chodzi o to, by zatęsknić za Jezusem. Zatęsknić za nowym spojrzeniem na krzyż. Do pewnego diakona przygotowującego się do sakramentu kapłaństwa przyszedł kleryk pytając się: jak widzisz się w kapłaństwie? Diakon odpowiedział: chciałbym mieć pokój, w którym jest klęcznik i wielki krzyż wiszący na ścianie. Musi być wielki, by mnie wołał. Gdy nie będę słyszał wołania z krzyża, to zginę, bo dobrze siebie znam. W Wielki Piątek w kościołach krzyż zostanie odsłonięty, abyśmy mogli na niego spojrzeć z miłością i adorować ukrzyżowanego Jezusa. Kierujemy spojrzenie na krzyż, by zrozumieć jego wymowę i sens, zrozumieć miłość Jezusa i przytulić się do Niego. Jezus woła: beze Mnie i bez Mojej miłości nic nie możecie uczynić. Krzyż nas woła.

Znaczenie obecności Maryi pod krzyżem

Gdy nie potrafimy się modlić Bóg daje pomoc, by właściwie spojrzeć na krzyż. Tą pomocą jest Maryja. Bez Matki Jezusa trudno by nam było odkryć sens krzyża. Bez Maryi pod krzyżem nie byłoby Jana i garstki kobiet. Na Golgocie było wielu ludzi, lecz tylko Maryja była wierzącą osobą. Wyznanie wiary przez jednego z łotrów byłoby niemożliwe bez obecności i wiary Maryi. Wiara Maryi promieniowała na innych, także na setnika. Dzięki Jej wierze wyznał on wiarę w Jezusa, jako Syna Boga. Promieniująca ufność Maryi dała szansę na nawrócenie się wielu osób.

Trwanie Maryi pod krzyżem Jezusa dało szansę, by zrodziła się wiara u innych ludzi. Obecność Maryi pod krzyżem jest nieodzowna. Jezus potrzebował Jej obecności. Jeśli krzyż do nas przemawia, to dlatego, że patrzymy na niego oczami Maryi. Potrzebujemy oczu wiary i promieniowania Maryi. Zasłonięty krzyż zaprasza do pogłębionego spojrzenia. Zaprasza do spojrzenia oczyma wiary Maryi. Ona zachowała wiarę w Wielki Piątek i w Wielką Sobotę. Tylko Jej wiara nie zgasła.

Konferencja 13 kwietnia 2019

Wiara jako proces nawracania się.

Nawrócić się trzeba od i do. Mamy pragnienie pogłębiania własnej wiary, ale chcemy być przede wszystkim „w porządku”. Tak jak ewangeliczny młodzieniec, który chciał żyć wiarą tylko trochę, bo nie był w stanie wszystkiego zostawić. Nawrócić się trzeba od czegoś, czyli od grzechów, ich skutków i narosłych przyzwyczajeń. Nawrócić się trzeba do Kogoś. Jeśli nie nawrócimy się do Boga, to zwrócimy się do bożków. Chcemy się nawrócić, ale od czego mamy zacząć? Nasza wiara jest krucha. Jesteśmy wierzący, wypełniamy przykazania, ale czujemy, że czegoś nam brakuje. Potrzebna jest nam żywa wiara, która zapala, zachwyca i pociąga. Ale jest też wiara martwa. Taki człowiek może wypełniać praktyki religijne bardzo dobrze. Może modlić się, uczestniczyć we Mszy świętej, spowiadać się, chodzić na spotkania, a w duszy przeżywa dramat.

Symptomy martwej wiary

Symptomami martwej wiary są: smutek, zniechęcenie, nieufność, narzekanie, lęk, stres, pośpiech, niezadowolenie, narzekanie. Jeśli osobie wierzącej brakuje radości nikogo nie pociągnie do Boga. Martwa wiara wiąże się z dwoma typami mentalności, które dostrzegamy u dwóch braci z przypowieści o Marnotrawnym Synu.

Mentalność najemnika

Młodszy syn (marnotrawny) przywłaszczył majątek ojca i roztrwonił go w lekkomyślny sposób. Później doświadczył życia w biedzie wykonując poniżające prace. Wracając do domu marzył, by pracować w domu ojca jako najemnik. Wraca z powodu korzyści jakich spodziewał się, że będzie miał przynajmniej lepsze warunki pracy niż u obcych ludzi. Ojciec nie zgodził się na to by, by syn został najemnikiem. Chciał mieć syna, nie pracownika.

Mentalność niewolnika

Starszy syn pozostał w domu, był posłuszny ojcu, razem z nim pracował. Kiedy zobaczył, jak ojciec z wielką radością i hojnością przyjął marnotrawnego brata, ujawniła się jego mentalność niewolnika. Ojciec tłumaczył mu, że wszystko, co on ma jest jego, ponieważ jest dziedzicem, a nie niewolnikiem. Może starszy brat po cichu zazdrościł młodszemu, że odważył się na skorzystanie z beztroskiego życia.

Często w nas ujawnia się mentalność najemnika lub niewolnika. Z tego należy się nawracać. Skutki naszych grzechów i ich okoliczności sprawiają, że te dwa typy mentalności stają się przyczyną martwej wiary.

Przyczyny martwej wiary:

Spełnianie tradycji

Spełnianie tradycji z przyzwyczajeń czy z rutyny. Zwyczaje są ważne, ale powinny być trampoliną do spotkania z Chrystusem. Młode pokolenia odchodzą od Kościoła, bo sama tradycja nie wystarczy.

Wypełnianie prawa

Obowiązkowość, przestrzeganie przepisów prawa są ważne, ale jeśli się na tym zatrzymamy to nasza wiara będzie martwa. Młody człowiek myśli: do 18 roku będę wypełniał obowiązki religijne, tak jak rodzice wymagają, ale gdy stanę się dorosły zerwę z tym. Jeśli rodzice nie przekazali swojej wiary żywej, to dziecko nie ma z czego czerpać.

Zastępowanie wiary dobrem

Przekonanie, że wystarczy tylko postępować dobrze, a Bóg, który zbawia nie jest potrzebny. Istotą wiary nie jest bycie dobrym, ale przyjęcie miłości Boga. Samo dobro może mieć różne intencje, może wiązać się z egoizmem, czy z interesem. Jedną z metod działania masonerii jest, której ostatecznym celem jest walka z Bogiem i anty chrześcijaństwo. Jezus powiedział, że tylko Bóg jest dobry. Nie ma dobra poza Bogiem. To, co człowiek uważa za dobro może się obrócić przeciwko niemu, a to uważał za zło może stać się źródłem dobra. Prawdziwa dobroczynność wynika z miłości i miłosierdzia. Według Jana Pawła II miłosierdzie jest wydobywaniem dobra spod różnorodnych pokładów zła. Dobro wynikające z miłości do Boga może przekraczać nasze siły i możliwości, ale tylko Bóg wie jak je wydobyć.

Spełnianie obowiązków

Kiedy wiara zanika, a pozostaje wypełnianie obowiązków. Wynika to z lęku, że żeby inni nie dostrzegli, co się w nas dzieje i by mieć poczucie, że jednak jesteśmy w porządku.

Powinniśmy dostrzegać sprawy, od których powinniśmy się nawracać. Wiara jest dynamiczna. Może wzrastać lub maleć. Kiedy wiara nasza usycha potrzebuje użyźnienia. Powinniśmy o wiarę zabiegać, ponieważ nie jest nam ona dana raz na zawsze. Mentalność najemnika lub niewolnika stale się w nas ujawnia. Czy nas bulwersuje, że źle postępujący ludzie mogą się nawrócić i być zbawionymi? Czy cieszymy, że ktoś, kto prowadził burzliwe życie skończył marnie? Popatrzmy jakie są nasze intencje. Ile jest w nich egoizmu, samozadowolenia z tego, co zdobyliśmy? Co to ma wspólnego z miłością bliźniego? Jeśli nie będzie w nas pragnienia nawrócenia od grzechów, do Boga, to nie doświadczymy owoców przemiany i nawrócenia. Nie możemy się kręcić wokół siebie dziwiąc się, że nic się w nas nie zmienia. Wstydzimy się przyznać do tego jacy jesteśmy. Wolimy to głęboko ukryć. Jednak wydobyta prawda, nazwana, i poznana daje szansę na odkrycie wolności.

Pytanie dla grup dzielenia

Czy odkrywam w sobie mentalność niewolnika i najemnika? Czy widzę w sobie źródła martwej wiary? Czy kogoś moją wiarą zapalam? Czy moja wiara opiera się na poprawności?

Homilia, 12 kwietnia 2019

Bóg chce mieć dzieci, nie służących

Jezus w przypowieści o Synu Marnotrawnym pokazał, że ojciec czeka na okazję, by pomóc synom stać się dziećmi. Starszy syn pomimo że przebywał w domu ojca, pracował z nim nie doceniał jego bliskości. Stworzył dystans, by nie przekroczyć granicy, jaka jest pomiędzy niewolnikiem, a jego panem. Młodszy syn musiał przejść drogę upadku, by odkryć, że jest dla ojca dzieckiem, a nie najemnikiem. Ojciec zabiegał, by synowie poczuli się dziećmi. Tak samo Bóg Ojciec nie chce mieć w nas niewolników lub najemników lecz chce mieć w nas kochane dzieci.

Przykazanie miłości

Bóg pokazuje nam, jak mamy się nawrócić, zachęcając do wypełniania przykazanie miłości, które brzmi:

Będziesz miłował Pana Boga twego
z całego serca swego,
z całej duszy swojej
i ze wszystkich sił swoich,
a bliźniego swego jak siebie samego.

Bóg zmienia znaczenie przykazania. Mówi: Ja, Bóg uzdolnię cię do tego, byś kochał mnie z całego serca swego, z całej duszy swojej i ze wszystkich sił swoich, a bliźniego swego będziesz kochał jak siebie samego. Boże pragnienie jest pierwsze. Bóg dokonuje przemiany, jeśli tego chcemy. Dać chce nam nowe serce i nowego ducha. Odbierze serce kamienne, a da nam serce z ciała. Bóg wychodząc do człowieka robi tysiąc kroków, ale człowiek musi zrobić przynajmniej jeden krok. Krokiem człowieka jest skrucha, przyznanie się do mentalności niewolnika, czy najemnika.

Cechy żywej wiary (powinniśmy je znać, by wiedzieć o co zabiegać)

Życie sakramentem

Człowiek dostrzega, że jego życie jest związane z Bogiem

Życie wdzięcznością

Człowiek dziękuje za życie i uznaje, że Bóg się o wszystko troszczy. Wdzięczność sprzeciwia się postawie niezadowolenia i narzekania. Przez ćwiczenie się we wdzięczności nasze serce się poszerza i dostrzega łaski i dobro Boga. Zmienia się system wartości, bo dostrzega się, co ma prawdziwą wartość, a co jest mniej ważne w życiu za czym nie warto gonić.

Życie ufnością

Człowiek zdobywa się na akty ufności, ponieważ jest pewny, że Bóg jest ponad wszystkim.

Wrażliwość na grzech

W człowieku wzrasta wrażliwość na grzech. Pragnie klarowności w określeniu, co jest dobre, a co złe.

Ewangelizacja

Człowiek pragnie apostołować. Nie dlatego, że musi, czy powinien, ale dlatego, że chce pokazać czym żyje. Żywa wiara nie pozwoli na obojętność wobec bliźniego. Potrzebujemy świadków takich, jak Agnieszka, byśmy sami stali się świadkami. Bóg troszczy się o wiarę apostoła.

Miłość jest cierpliwa, nie działa na siłę.

Pracując w szpitalu jako kapelan chodziłem do chorych pytając się czy nie chcieliby przyjąć sakramenty. Jeden z nich odmówił mówiąc, że był pierwszym sekretarzem partii. Nie widział potrzeby spowiedzi i pojednania się z Bogiem. Gdy wrócił do domu jego żona przyszła z prośbą, abym do niego przyszedł. Przygotował się do sakramentu spowiedzi i przystąpił do niego na drugiej wizycie. Za kilka dni już nie żył. Bóg zatroszczył się o jego przygotowanie do spowiedzi. Mentalność niewolnika, czy najemnika nie musi nam towarzyszyć na zawsze, choć może się czasem odzywać. Dziecko Boga czuje się synem, jest wdzięczne, patrzy na wszystko oczyma Boga, chce innym pokazać, jaki jest Bóg.

Może z nami jest coś nie tak. Może brakuje nam tego Bożego ognia, ale chcemy poddawać się Bożemu działaniu. To znajdujemy na drodze duchowości Ruchu Rodzin Nazaretańskich. Nie wystarczy jeden raz przeżyć nawrócenie. Potrzebujemy ciągle się nawracać.

Zapisana treść nauk rekolekcyjnych pochodzi z własnych notatek E. Myśliwiec i nie tekstem autoryzowanym.

Święty Dobry Łotr. Konf. 26.03.2019

Konferencja ks. Adama Kurowskiego
Zacisze, 26 marca 2019

Podobny obraz

Pan Jezus i Święty Dyzma, Dobry Łotr

Konferencja ks. Adama Kurowskiego
Zacisze, 26 marca 2019
Święty Dobry Łotr
    Patronem dzisiejszego dnia jest święty Dobry Łotr. Niewiele o nim wiemy, jakie było jego życie. Jedno jest pewne: nie miał się czym poszczycić, niczego wielkiego w życiu nie dokonał. Życie Boże w nim zostało zaprzepaszczone w wyniku złych decyzji i czynów. Skazany za przestępstwa, wisząc na krzyżu obok cierpiącego Pana Jezusa wypowiedział dwa zdania. Pierwsze zdanie strofujące współtowarzysza cierpienia (drugiego łotra): «Ty nawet Boga się nie boisz, chociaż tę samą karę ponosisz? My przecież - sprawiedliwie, odbieramy bowiem słuszną karę za nasze uczynki, ale On nic złego nie uczynił». (Łk 23, 40-41) W drugim zdaniu zwrócił się do Pana Jezusa i odwołał się do Jego mocy i życzliwości mówiąc: «Jezu, wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do swego królestwa. (Łk 23, 42)
    Wiara Dobrego Łotra budzi zadziwienie. Ojcowie Kościoła mówią, że to Maryja wymodliła mu wiarę, aby w nieludzko wyglądającym człowieku mógł zobaczyć moc Bożą. Niespotykanym było, by tak zwracać się do skazanego na śmierć krzyżową - pozbawionego ludzkich praw, w tym dobrego imienia. Jezus poruszony jego wiarą i ufnością zaświadczył: «Zaprawdę, powiadam ci: Dziś ze Mną będziesz w raju»”. (Łk 23, 43) Jezus potwierdził, że Dobry Łotr został zbawiony, ponieważ uznał własne zło i wyraził ufność, że Jezus ma moc uratować jego życie. Jezus powiedział tak nie z powodu jakiejś chwili słabości, ale wypowiedział prawdę, podkreślając uroczyście swoje zdanie, słowem: zaprawdę.
    Dzięki postawie Dobrego Łotra możemy zobaczyć, co jest konieczne, by nasze życie zobaczyć w prawdzie. Konieczne jest uznanie własnego zła oraz zwrócenie się z ufnością do Jezusa, aby On mógł wypełnić nasze serca.
    Liturgia Słowa III tygodnia Wielkiego Postu zachęca, aby jako dodatkowe czytanie, rozważyć Ewangelię wg św. Jana o spotkaniu Pana Jezusa z Samarytanką przy studni Jakubowej. (J 4, 1-42) Przeczytamy tam słowa Jezusa: "Nadchodzi jednak godzina, owszem już jest, kiedy to prawdziwi czciciele będą oddawać cześć Ojcu w Duchu i prawdzie, a takich czcicieli chce mieć Ojciec". (J 4, 23) Wyznanie wiary przez Dobrego Łotra: zawierającej uznanie zła i wyrażenie ufności, było możliwe, ponieważ skazany zobaczył w Jezusie: Chrystusa, Zbawiciela, Boga. Taką samą wiarę miała Maryja oraz towarzyszące Jej niewiasty i uczeń Jan.
    W różnych sytuacjach życia, nieraz niezrozumiałych i trudnych, odkrywany prawdę o własnym życiu przyznając, że słusznie cierpimy. W obliczu wszechmocnej miłości Bożej jednak trudno nam uznawać prawdę o sobie, co powoduje, że popadamy w przygnębienie czy strach przed przyznaniem się do grzechów.
    Bóg chce wypełnić nasze życie swoim Życiem, szczególnie, kiedy widzimy siebie w prawdzie. Zachodzi wtedy tajemnicza wymiana. Bóg zamienia nasze myśli - na Boże myśli, nasze widzenie na - Boże spojrzenie, nasz sposób życia na - Jego życie. Mamy swoje wyobrażenia, jak ma wyglądać nasze życie. Wpływają na te nasze przekonania także inni ludzie ze swoimi poglądami, które w pewnym stopniu przyjmujemy. A Bóg chce, byśmy przyjmowali Jego życie.
    Dobry Łotr niczego dobrego w życiu nie dokonał. Nie ma za co postawić mu pomnika (i tu nie chodzi o pieniądze). Nie przysłużył się ludzkości dla jej doczesnego szczęścia. Zastanówmy się zatem, ile warte jest nasze życie? Choć niewątpliwie się staraliśmy, to wiele spraw nie wyszło tak, jak byśmy tego oczekiwali. W obliczu Bożej miłości nie jest ważne, ile się staraliśmy i czy się nam udało zrealizować jakieś wielkie oczekiwania. Chodzi natomiast o uznanie prawdy, że bez Boga życie jest bezbożne. To co jest w nas prawdziwym dobrem jest zawsze łaską od Boga. Uznajmy i uznawajmy, że zasługujemy na wszystkie konsekwencje naszych czynów. Tylko Jezus może zamienić skutki naszego zła w życie wieczne z Bogiem. On jest naszym jedynym Pośrednikiem przed Ojcem. Kiedy będziemy sądzeni z całego życia na ziemi, Jezus stanie między nami a Nim. Zasłoni nas sobą i będzie niejako mówił do Ojca: Nie patrz na to, co on zrobił, patrz na to, co Ja zrobiłem. W trudnych momentach warto odwoływać się do tego obrazu.
    Możemy zwracać się do Jezusa parafrazując słowa Dobrego Łotra: Jezu, który jesteś w królestwie Ojca, wspomnij na mnie. Tym Słowem żyjmy, aby Bóg mógł wypełniać nas swoją miłością i łaską.

 

Postanowienia wielkopostne, a ofiara Jezusa. Konf. 12.03.2019

Konferencja ks. Kazimierza Sztajerwalda
Zacisze 12 marca 2019

Znalezione obrazy dla zapytania Postanowienia wielkopostne, a ofiara Jezusa obrazy
    Na początku Wielkiego Postu podejmujemy wyrzeczenia wielkopostne. Kościół zachęca nas do podjęcia w tym świętym czasie modlitwy, jałmużny i właśnie postu. Należy się zastanowić, jakie intencje nam towarzyszą w podejmowaniu wyrzeczeń. Często podejmując walkę duchową chodzi nam o sukces związany z dotrzymaniem postanowienia. Możemy się w tym łatwo pogubić, a Bogu chodzi o serce. Bóg walczy o nasze serca, aby ten czas i wyrzeczenia przybliżały nas do serca Pana Jezusa i do Jego miłości miłosiernej. Wyrzeczenia powinny mieć związek z grzesznością.
    Aby zrozumieć znaczenie grzechu, można podać przykład dziecka, którego rodzice umieścili w renomowanej szkole. Pewnego dnia dziecko w szkole zachowało się nagannie i spowodowało szkodę znacznej wartości, za którą powinno zapłacić. Dziecko nie ma pieniędzy. Jeśli rodzicom zależy na dziecku i zależy na tym, aby skończyło tę szkołę, to zapłacą za niego. To miłe, jeśli dziecko przeprosi rodziców, dyrektora szkoły, nauczycieli, ale to nie wyrówna straty. Tylko rodzice mogą naprawić szkodę za dziecko.
    Nieraz grzech traktujemy jako wykroczenie, słabość, która nam się przydarzyła, ale nie ma wielkiego znaczenia. W czasie spowiedzi wyznajemy nasze grzechy i przepraszamy za nie. Nie mamy świadomości, że przepraszamy za grzechy, które spowodowały konkretne szkody nam lub innym. Jezus widząc tę rzeczywistość, chce zapłacić za nas. My grzech traktujemy jako małą sprawę, a nie zastanawiamy się nad tym, ile to kosztuje Pana Jezusa. On płaci najwyższą cenę, płaci swoim cierpieniem, życiem, tak jak rodzice za dziecko.
    W 2008 roku w kościele św. Antoniego w Sokółce miał miejsce cud eucharystyczny. Na konsekrowanej hostii pojawił się fragment mięśnia sercowego będący (jak to zbadali patomorfolodzy) w stanie agonii. Wydaje się nam, że Jezus kiedyś umarł i zmartwychwstał kiedyś, dawno temu. Ten cud udowadnia nam, że w czasie Mszy świętej realnie uczestniczymy w śmierci i zmartwychwstaniu Pana Jezusa. Za konkretne skutki naszych grzechów Jezus realnie płaci swoim cierpieniem, krwią i śmiercią. Jeśli grzech jest konkretny, to i zapłata za grzech jest konkretna. Samo przepraszam i wybaczam ci nie wystarcza. Jezus płaci, bo kocha.
    Nie lekceważmy skutków grzechu. Nasza motywacja, by podjąć wyrzeczenia powinna wynikać  z kontemplowania miłości Jezusa, który podjął się zapłacić wysoką cenę za nasze grzechy. Jeśli szkoda, którą spowodowało dziecko przekracza możliwości finansowe rodziców, a oni mimo to "zaciskają pasa" i płacą, to odbywa się kosztem wielu wyrzeczeń, bo im zależy, bo kochają. Podobnie i przez nasz grzech wiele dobra się marnuje. Brakuje nam świadomości, jak wiele kosztuje Jezusa nasz grzech i z tego powodu tak łatwo i bezrefleksyjnie popełniamy go ponownie.
    Miejmy przed oczami nasz grzech, gdy idziemy do spowiedzi i do komunii świętej. Jezus ma przebite serce, abyśmy mogli się obmyć w Jego krwi. Matka Boża rozumiała cierpienie Jezusa. U Maryi wszystko było wołaniem o życie w czystości i w wdzięczności za zbawienie, które przyniósł Jej Jezus. Kontemplowanie cierpiącego Jezusa sprawia, że człowiek boi się zranić Go swoim grzechem. Św. Tereska z Lisieux czuła się wielką grzesznicą, choć grzechu nie popełniła. Wiedziała, że od wielkich grzechów, do których mogłaby być zdolna, Bóg ją zachował.
    W 1920 roku, 15 sierpnia miał miejsce Cud nad Wisłą. Matka Boża ukazała się bolszewikom podejmującym zwycięski szturm na Warszawę. Żołnierze w popłochu uciekali i nikt nie był w stanie zmusić ich do walki z Polakami. Polskie kroniki wojskowe opisują, że śmiałe uderzenie polskich oddziałów z nad Wieprza pod wodzą Józefa Piłsudskiego pokonały wojska bolszewickie i spowodowały ucieczkę wroga. Prawda jest taka, że wojska polskie dopiero po 3 dniach od rozpoczęcia działań spotkały rozproszonych bolszewików, uciekających nie przed polskim wojskiem, tylko przed Matką Bożą. Fakt ukazania się Matki Bożej wojskom bolszewickim i prawdziwa przyczyna ich pokonania był długo ukrywany przed polskim społeczeństwem. To pojmani do niewoli bolszewicy świadczyli, co było przyczyną ich ucieczki.
    W dzisiejszej Ewangelii, w kórej Jezus uczy swoich uczniów modlić się modlitwą "Ojcze nasz", Pan szczególnie podkreśla konieczność odpuszczenia win swoim winowajcom, aby uzyskać od Boga odpuszczenie własnych grzechów. Jak ta modlitwa brzmi w moim sercu, kiedy uświadamiam sobie, że Bóg mi przebacza w czasie Mszy świętej i w czasie spowiedzi. Boże, Ty mi przebaczasz bałwochwalstwo, lenistwo, kłamstwa, a ja, czy przebaczam bliźniemu? Smucę się moimi grzechami, a Jezus pokazuje ranę serca, bym przyjął zapłatę i nie ranił Go więcej.
    Wielki Post, to nie zachwyt nad wypełnieniem swoich postanowień wielkopostnych, to zachwyt nad Jezusem, nad Jego miłością, dobrocią i ofiarą. To dużo kosztuje, ale będzie mnie chronić przed grzesznością i pociągać do wdzięczności i do ukochania Jezusa. Nie chcę Cię ranić Jezu, moja Miłości!

Drzazga i belka. Konf. 5.03.2019

Konferncja ks. Mieczysława Jerzaka (wypowiedź nieautoryzowana, zapisana na podstawie ręcznych notatek E. Myśliwiec)
Zacisze, 5 marca 2019
Podobny obraz

    Adhordacja Apostolska Ojca Świętego Franciszka - O powołaniu do świetości - jest  od kliku tygodni lekturą na spotkaniach parafialnych RRN. Papież wskazuje zwykłych ludzi, pełniących swoje codzienne obowiązki, jako świętych. Są nimi rodzice starający się dobrze wychować dzieci na dobrych ludzi, wierzących w Boga. Są nimi siostry zakonne poświęcające swoje życie na służbę Bogu, a jednak uśmiechnięte. Są nimi osoby z sąsiedztwa, żyjące blisko nas, a będące odblaskiem dla nas obecności Boga.
    W niedzielnych czytaniach z 3 marca 2019 usłyszeliśmy, jak ważne są słowa, które wypowiada człowiek. "Sprawdzianem człowieka jest jego wypowiedź. Jak o uprawie drzewa świadczy jego owoc, tak mowa o zamyśle serca człowieka" (Mdr. Syracha 27, 5-6). Słowa człowieka świadczą o nim, co jest w jego sercu. Jego słowa mogą budować, albo niszczyć.
    Ewangelia niedzielna zawiera pouczenia Jezusa zanotowane przez św. Łukasza, nazywane Kazaniem na Równinie, dla odróżnienia od Kazania na Górze. Jezus zadał słuchaczom pytanie: "Czemu to widzisz drzazgę w oku swego brata, a nie dostrzegasz belki w we własnym oku? jak możesz mówić swojemu bratu: Bracie, pozwól, że usunę drzazgę, która jest w twom oku, podczas gdy sam belki w swoim oku nie widzisz? Obłudniku, usuń najpierw belkę ze swego oka, a wtedy przejrzysz, ażeby usunąć drzazgę z oka brata swego". (Łk 6 41-43). Polskie przysłowie zawiera podobną myśl: "Cudze rzeczy zauważamy z daleka, a swoich spraw nie widzimy z bliska". Dostrzegamy niewielkie niedociągnięcia u innych, a nie dostrzegamy wielkiego zła u siebie. Często nasze ogromne zło jest przed nami ukryte.
    Zwracając uwagę drugiemu człowiekowi powinniśmy się starać najpierw poznać prawdę o sobie. Nie jesteśmy kryształowi. Powiniśmy najpierw rozpoznać, czy sami nie jesteśmy bez winy. Pouczamy innych w sprawach, których też okazaliśmy słabość. Może teraz żałujemy, ale jak było kiedyś? Kiedy chcemy innych upominać, powinniśmy to robić z pokorą, mając świadomość, kim jesteśmy.
    Zwracając uwagę innym często jesteśmy przekonani mocno o swojej racji tak, że nie liczymy się z jego sytuacją. Potrafimy swoimi uwagami zniszczyć drugiego człowieka. By nie grzeszyć mową należy swoje uwagi opierać na autorytecie Pana Jezusa, na Jego słowach zawartych w Ewangelii. Pouczenia powinny opierać nie na tym, że my tak uważamy, ale na tym, że to Jezus tak to objawił. Na tym polega różnica pomiędzy Dobrym Słowem, a byle jakim słowem.
    Św. Filip Neri opisał, jakie skutki mają złe słowa wypowiadane o drugim człowieku. Pewien znany mu młody człowiek chciał się ożenić z kobietą, której nie akceptowali jego rodzice. Chcąc zniechęcić go do  narzeczonej, wypowiadali o niej nieprawdziwe opinie. Święty Filip chcąc zwrócić uwagę rodzicom na niegodziwe postępowanie względem przyszłej synowej poprosił ich, by przynieśli do niego kurę, z której po drodze mają wyrywać pióra. Kiedy tak obskubany ptak został przyniesiony, święty polecił, aby wrócili i pozbierali wszystkie pióra. Rodzice zaprotestowali, że to nie możliwe. Wtedy św. Filip Neri nawiązał do niegodziwych słów, którymi wyrządzili krzywdę młodej kobiecie. Podobnie jest ze słowami, które wypowiadamy o innych.
    Wróćmy do tej Ewangelii w najbliższym czasie i prośmy Jezusa, aby dał nam poznać, co On by chciał zmienić w naszym życiu. Prośmy o tę łaskę za pośrednictwem Matki Bożej.