mozaika ZAPRASZAMY

do kościoła Świętej Rodziny Warszawa ul Rozwadowska 9/11

16 grudnia 2025 (wtorek)

19.00 Msza święta
20.00 konferencja

Dyżur liturgiczny pełni Grupa Medyczna

Gdy wola Boża staje się niezrozumiała. Konf. 8.11.2022

Konferencja ks. Adama Kurowskiego

Zacisze, 8 listopada 2022

o. Walter Ciszek jako więzień w ZSRR

Apostoł Syberii ks. Walter J. Ciszek SJ (4 listopada 1904 - 8 grudnia 1984)

Gubimy się w rozpoznawaniu woli Bożej i nie wiemy, jak postąpić, kiedy pojawiają się trudności. Rodzice dwunastoletniego Jezusa również nie potrafili rozpoznać woli Bożej, kiedy ich Syn się zagubił w czasie drogi powrotnej do domu ze świątyni jerozolimskiej. A właściwie, to nie Jezus się zagubił, tylko Oni się zgubili w tej sytuacji. Jezus pozostał w tym, co należało do Jego Ojca, kiedy stał się pełnoletni wobec Prawa Mojżeszowego w czasie obrzędu Bar micwa. Rodzice nie rozumiejąc Jego czynu, zadali pamiętne pytanie: „Synu, czemuś nam to uczynił?” (Łk 2, 48) Jezus w charakterystyczny dla siebie sposób odpowiedział pytaniem na pytanie: „Czemu Mnie szukaliście? Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mojego Ojca?” (Łk 2, 49)

To pokazuje, że Bóg traktuje nas z wielkim szacunkiem i angażuje nas w swój plan, choć nie odkrywa szczegółów, które zależą nie tyle od warunków zewnętrznych, ile od dyspozycji naszego serca. To tak, jakby zaproszeni na wycieczkę chcieli wszystko wiedzieć, poznać dokładny plan. Nie przewidując, że w jej trakcie mogą się pojawić zaskakujące sytuacje zmieniające założony plan, w tym nawet to, że uczestnicy będą chcieli zawrócić. Dlatego Bóg na pewne pytanie nie odpowiada, np.: „Jak długo będę żył?” „Nie powiem”. Co będę robił?” „Zobaczysz”, itp.

Ksiądz Marek Dziewiecki – znany psycholog, terapeuta i znawca tematu uzależnień, twierdzi, że mamy kochać każdego człowieka bezwarunkowo, ale w taki sposób na jaki ktoś będzie pozwalał. „To, że cię kocham zależy ode mnie, a to w jaki sposób – od ciebie”. W inny sposób się kocha rodzica, inaczej współmałżonka, inaczej dziecko, a jeszcze inaczej sąsiada. Każdy dzień jest inny, więc także reakcja może ulegać zmianie.

Nie wiemy, co Bóg dla nas przygotowuje, tak jak nie wiemy, czy nie będziemy stawiać oporu. A może będziemy potrzebowali ponawiania zaproszenia, aż dojrzale podejmiemy Jego wezwanie. Ludzka słabość jest przez Boga brana pod uwagę i On ją uwzględnia. Józef i Maryja otrzymali od Jezusa odpowiedź ambitną, lecz nie od razu ją zrozumieli.

Nie wiemy dlaczego trudne wydarzenie miało miejsce w naszym życiu. Nie wiemy jaką podjąć decyzję. Drugi człowiek nie zawsze potrafi nam pomóc. A może Bóg nie chce, by nam akurat ktoś pomagał. Będzie nam natomiast podpowiadał poprzez sytuacje skłaniające nas do żarliwego i szczerego zwracania się do Niego. Jeśli potrafimy zwracać się o pomoc do ludzi, to tym bardziej możemy wołać z głębokości naszego serca do Boga.

Sługa Boży ks. Walter Ciszek, syn polskich imigrantów urodził się w USA. W młodości miał opinię skłonnego do bijatyk chuligana, co było powodem zmartwień rodziców. Ale Bóg wybiera tak, jak chce. W jezuickim nowicjacie w 1929 r w Nowym Jorku usłyszał list papieża Piusa XI wzywający młodych kleryków do zgłaszania się na misje w Rosji. „Było to dla mnie, jakby bezpośrednie wezwanie od Boga. Wiedziałem, że muszę się zgłosić na tę misję”. Po przygotowaniu na studiach misyjnych w Rzymie, w 1937 r. przyjął święcenia kapłańskie w rycie wschodnim. Jego prośba o pozwolenie na wjazd do Rosji została odrzucona przez radzieckie władze, więc został skierowany na polskie Kresy. Nieoczekiwanie Rosja przyszła do niego 17 września 1939 r. Pod zmienionym nazwiskiem głosił się na ochotnika do pracy na Uralu. Po roku został rozpoznany i uwięziony na Łubiance w Moskwie. Wyczerpany przesłuchaniami, groźbami, zadręczany psychicznie, głodzony, złamał się i zgodził na podpisanie dokumentów, z których wynikało, że był „szpiegiem Watykanu”. Odkrył w tym wydarzeniu rękę Boga. „Bóg wystawił mnie tym doświadczeniem na próbę, niczym złoto w tyglu, abym zobaczył, ile zostało we mnie mojego jestestwa po wszystkich modlitwach i wyznaniach wiary w Jego wolę” – napisał, wyjaśniając, że dzięki temu został oczyszczony z ciężaru samego siebie, przestał liczyć na własne siły, a nauczył się polegać jedynie na Bogu. Został skazany na 15 lat łagrów na Syberii. Wraz z zesłaniem rozpoczął się najpiękniejszy okres jego kapłańskiej działalności. Spotykał ludzi, takich samych jak on – skazańców. Oni od dawna czekali na Pana Boga. Z powodu duszpasterskiej posługi był prześladowany. Przenoszono go do innych łagrów i w tych miejscach na nowo nauczał i służył więźniom. Nawet wtedy gdy kara się skończyła nie mógł pojechać, gdzie chciał lecz wyznaczano mu miejsca pobytu. Przyjmował to jako wolę Boga, który go kieruje tam, gdzie ma apostołować, gdzie jest potrzebny. Gdy do Ameryki dotarła informacja, że żyje, został wymieniony za dwóch radzieckich szpiegów. Wrócił do USA w 1963 roku. Stał się znanym rekolekcjonistą i kierownikiem duchowym i znawcą Rosji sowieckiej. Dzielił się swoim doświadczeniem i drogą duchową, jaką przeszedł w ZSRR. „Jak udało ci się przeżyć?” – to najczęstsze z pytań, na jakie musiał odpowiadać po swoim powrocie do Ameryki. Powtarzał: „Dzięki Opatrzności Bożej”. Zdawał sobie sprawę, że nie jest to odpowiedź wyczerpująca, dlatego pisał książki, w tym: „…bo Ty jesteś ze mną. Duchowe świadectwo z Syberii”. Kiedy umierał w 1984 r., otaczała go powszechna opinia świętości. Jego proces beatyfikacyjny rozpoczął się w 1996 r.

Sami z siebie nie wypracujemy otwartości i łatwości w odczytywaniu woli Bożej, bo nie jest to sprawa wiedzy. Dopiero w trudnych wydarzeniach i doświadczeniach odkryjemy mądrą miłość Boga. Potrzebujemy takich niełatwych doświadczeń, by Bóg nas wychowywał. Nie wiemy, jak je przyjmiemy. Bóg będzie nas uczył stopniowo i cierpliwie. Tak jak uczył Matkę Bożą. Ona była otwarta na tę naukę i była przekonana, że Bóg wie wszystko. Na Nim samym się opierała.

W niezrozumiałych wydarzeniach jest ukryta miłość Boga. I choć jesteśmy bezradni, a właściwie dzięki temu, Bóg chce, żebyśmy się Jemu powierzali. Ufa nam, że z uporem będziemy się zwracać do Niego i ostatecznie się nie zbuntujemy i nie uciekniemy.

Gdy wola Boża jest trudna do rozeznania. Konf. 25.10.2022

Konferencja ks. Kazimierza Sztajerwalda

Zacisze, 25 października 2022

Distracted while praying?

W słowach z antyfony z dzisiejszej Mszy świętej: „Niech się weseli serce kochające Pana” (Psalm 105), zawarta jest zachęta byśmy z radością szukali Pana Boga. „Szczęśliwy jest człowiek, który służy Panu” (Psalm 128) „całym swoim sercem, całą swoja duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą”. (Mk 12, 30) .

Żyjemy obowiązkami, zadaniami, które są dla nas często uciążliwe, a gubimy poczucie, że większość z tego co robimy jest wypełnianiem woli Bożej. Świadomość, że pełnimy wolę Bożą powinna być powodem naszej radości.

Jaka jest wola Boża? Wolą Bożą jest nasze zbawienie i uświęcenie. Rozeznając wolę Bożą podejmujemy zadanie, w tym obowiązki stanu, a przez ich wypełnianie uświęcamy się, ponieważ robimy to, co jest miłe Bogu. To jest nasza droga, którą idziemy, a celem jest Bóg.

Uczniowie chodząc za Jezusem nie mieli problemów z rozeznawaniem, ponieważ to On mówił im, co mają robić, gdzie pójść. Nie musieli nic wybierać. Kiedy Jezus mówił im: „Pójdź za Mną” (Mt 9, 9), to szli. Po wniebowstąpieniu Pana sami musieli decydować, czego mają się podjąć, gdzie wyruszyć. Istotą ich misji było pragnienie, aby mogli się uświęcić. Gospodyni, gdy zaprosi gości zazwyczaj martwi się, co ma ugotować na obiad, aby posiłek był smaczny. Prawdziwym jej zmartwieniem powinno być, w jaki sposób podczas przygotowania posiłku może się uświęcić.

Powinniśmy sobie zadawać pytanie: jak można się uświęcić poprzez konkretne wydarzenie? Pomaga w tym spojrzenie na krzyż. Powiedzmy Jezusowi: „Daj mi Panie uświęcić się w tej pracy, albo w tych ciemnościach. Nie rozumiem, nie widzę drogi, nie wiem jak się to wszystko skończy, boję się postawić krok. Ale Tobie Jezu ufam”. Przykładem może być następujące wydarzenie. Pożar w mieszkaniu. Wszyscy z domu uciekli. Pozostała tylko dziewczynka, która wyszła z płonącego mieszkania na balkon. Pełno dymu dookoła. Na dole są już strażacy i rodzina. Ojciec krzyczy do córki „Skacz”. Ona: „Nie widzę cię tatusiu”. Tata zachęca: „Zaufaj mi, nic się tobie nie stanie, tylko skacz, złapiemy cię”. I dziewczynka zaufała, i skoczyła. Znalazła się w dobrych rękach. Świadomość, że Bóg kocha jest wystarczająca, aby Mu zaufać, pomimo że nie wiemy do końca, czy właściwie wybraliśmy. Sprawiamy Bogu radość, kiedy okazujemy Mu zaufanie. „Niech się weseli serce ufające Panu”.

W czasie ostatniej wizyty w mojej parafii, z okazji udzielenia sakramentu bierzmowania, ks. Biskup stwierdził, że należy pomalować kościół. Dodałem wtedy, że kościół wymaga nie tylko pomalowania, ale powinno się w nim przeprowadzić większy remont: ogrzewania, wymiana instalacji, itp. Teraz się zastanawiam, jak to zrobić, od czego zacząć. Skorzystałem z rad specjalistów, a oni mają różne opinie w tych samych sprawach. Kogo mam posłuchać, a kogo nie? Po pierwsze jestem przekonany, że sprawę remontu mam powierzyć Bogu. Choć nie wiem, czy podejmę właściwe decyzje, czy starczy pieniędzy, albo czy uda mi się dokończyć remont, to nad tym wszystkim będzie czuwał Bóg.

W wielu sprawach rozpoznajemy wolę Bożą dopiero wtedy, gdy podejmiemy decyzję i zaczniemy działać. Wtedy przychodzą pomysły, jak należy postąpić. Pustka przed podjęciem działania jest zamierzona przez Boga. Tutaj chodzi o zawierzenie Bogu. Chodzi o zawierzenie Matce Bożej. Wątpliwości zaczną się rozwiewać, kiedy okażemy Bogu zaufanie i przystąpimy do realizacji.

„Powierz Bogu swą drogę, a On sam będzie działał” (Psalm 37). Pan zachęca nas do podejmowania obowiązków. Potrzebna jest modlitwa i zawierzenie się Panu Bogu i Maryi, by podejmowane decyzje i działania uświęciły nas. Pamiętajmy na słowa: „Pan umacnia kroki człowieka … rękę jego podtrzymuje” (Psalm 37). Tak postępując będziemy mieli się czym dzielić na spotkaniach w grupie, może to pobudzić innych do działania lub otrzymamy „światło” dla siebie.

Wola Boża oparciem w służbie bliźniemu. Konf. 11.10.2022

Konferencja ks. Adama Kurowskiego

Zacisze, 11 października 2022

Monika – święta żona i cierpliwa matka | Stacja7.pl

Św. Monika i św. Augustyn

Kiedy mówimy o woli Bożej przychodzi nam na myśl wydarzenie opisane przez św. Łukasza: Przyszli do Jezusa Jego Matka i bracia, lecz nie mogli dostać się do Niego z powodu tłumu. Oznajmiono Mu: Twoja Matka i bracia stoją na dworze i chcą się widzieć z Tobą. Lecz On im odpowiedział: Moją matką i moimi braćmi są ci, którzy słuchają słowa Bożego i wypełniają je. (Łk 8, 19-21)

Jezus wykorzystuje sytuację, która wydaje się niezręczną do wyjaśnienia wagi woli Bożej w naszym życiu. Gdyby Jezus wybiegł na spotkanie z krewnymi, to by pomyślano, że rodzina była dla Niego ważniejsza od uczniów. Tu nie chodzi o to, że ktoś był dla Jezusa bardziej, a ktoś mniej ważny. Po prostu, w związku z wolą Bożą nie mógł nikogo traktować „po znajomości”, nawet swoich „najbliższych”. Jezus wskazując na uczniów wyjaśnił, że prawdziwie bliscy są Jemu ci, którzy podejmują w swoim życiu Boży zamysł – jak On. Prawdziwi mu bliscy, to ci, którzy myślą i działają na Jego podobieństwo. Nie jak Jezus – bo tylko On jest Zbawicielem, ale na Jego podobieństwo. Nie jest możliwe myśleć i działać na podobieństwo Jezusa, jeśli nie dokona się w człowieku przemiana serca i myślenia.

Kościół daje nam przykład dwojga świętych: matkę i syna, czyli św. Monikę (331-387) i św. Augustyna (354-430). Znamy ich historię rodzinną. Św. Augustyn w „Wyznaniach” przedstawia jaką osobą była jego święta matka. Opisuje w nich też sytuacje, kiedy okazywała się prawdziwą kobietą – kiedy była jeszcze niecierpliwą i nieustępliwą. Kiedyś św. Monika spotkała się z pewnym biskupem (ale nie św. Ambrożym), nalegając, aby ten porozmawiał z jej synem i przekonał do powrotu do wiary. Biskup ten przez wiele lat był związany tak jak Augustyn z manichejczykami. Jednak mimo, że nawet przepisywał ich księgi to na skutek przemyśleń sam postanowił ich opuścić. Rozumiał więc poniekąd sytuację syna natarczywej matki. Odmawiał w tamtym czasie jakiegoś pośrednictwa twierdząc, że nie jest on zdolny na tym etapie swojego życia słuchać jego argumentów. Jednak matka nie ustępowała. Zniecierpliwiony powiedział, aby od niego odeszła i nie męczyła go, ale na pocieszenie dodał łagodnie: „Niemożliwe jest, aby syn tak wielu łez mógł zginąć nie uratowany przez Boga”.

A Augustyn - przyszły biskup Hippony - na różne sposoby doświadczał przeróżnych pomocy ze strony Bożej Opatrzności, aby w jego sercu i myśli zrodziło się w końcu pragnienie powrotu do wiary zaszczepionej mu w domu przez matkę.

Miał rację ów biskup. Jezus znał sposób, by pozyskać dla siebie syna św. Moniki. Zrobił to lepiej i skuteczniej niż mógł to uczynić ktoś ludzkimi środkami. Tymczasem, kiedy w jakiś czas później Augustyn oznajmił swej matce, że postanowił opuścić sektę manichejczyków myślał, że ona bardzo się na tę nowinę ucieszy. Na niej jednak nie zrobiła ona wrażenia, kiedy widziała, że nie był to jeszcze właściwy wybór Chrystusa jako Zbawiciela. Odpowiedziała mu natomiast, że jest pewna doczekania się przez nią za życia jego spotkania i przyjęcia do życia naszego Pana. Tym razem okazała cierpliwość w oczekiwaniu, że Jezus sam poprowadzi Augustyna do pełni nawrócenia. W niej pierwszej dokonała się przemiana. Zdała się całkowicie na wolę Bożą.

My też chcemy służyć bliskim, chcemy ich nawracać, tłumaczyć, przekonywać. Ale może się okazać, że nasze przekonywanie mniej znaczy niż nasza zgoda na to, aby to Bóg sam działał w życiu tych, na których nam zależy. To, co jest właściwe jest z myśli i Ducha Bożego. Nawet matka nie może za swoje dziecko myśleć, narzucać mu swoich rozwiązań, nakazywać jak ma postąpić, wymuszać, by robił tak jak ona chce. Nie kochamy za mocno, ale za mało, kiedy czynimy to jedynie ludzką miłością. Bóg kocha lepiej, mądrzej, inaczej. On wie jak kochać.

Wola Boża to nie tylko konkretne działania, ale także sposób ich podejmowania jakiego może, a z naszej strony musi uczyć nas Panu Bogu. Przecież nie jesteśmy nauczycielami dla samych siebie. Tylko Bóg może nas uczyć jak mamy - możemy - żyć.

Jeśli będziemy skupiali się na sobie i na siłę przeprowadzali nasz własne pomysły na nasze czy kogoś życie możemy spodziewać odwrotnych efektów. Drugi człowiek jako wolny może się zwyczajnie zbuntować. Jeśli pozwolimy Bogu działać i innym w sposób wolny decydować, to możemy ufać, że to czego naprawdę potrzebujemy otrzymamy i będziemy mogli radować się nie z naszych sukcesów, ale z wypełniania się Bożej woli w świecie.

Słuchanie słowa Bożego. Konf. 4.10.2022

Konferencja ks. Artura Mościckiego

Zacisze 4 października 2022

Tydzień Biblijny. Słowo zmieniło moje życie - świadectwa - biblia.wiara.pl

Słuchanie słowa Bożego

Konferencja na podstawie Materiałów na spotkanie małżeńskie RRN Cykl IV – Spotkanie 5

Słowo Boże

Wy zatem posłuchajcie przypowieści o siewcy! Do każdego, kto słucha słowa o królestwie, a nie rozumie go, przychodzi Zły i porywa to, co zasiane jest w jego sercu. Takiego człowieka oznacza ziarno posiane na drodze. Posiane na miejsce skaliste oznacza tego, kto słucha słowa i natychmiast z radością je przyjmuje; ale nie ma w sobie korzenia, lecz jest niestały. Gdy przyjdzie ucisk lub prześladowanie z powodu słowa, zaraz się załamuje. Posiane między ciernie oznacza tego, kto słucha słowa, lecz troski doczesne i ułuda bogactwa zagłuszają słowo, tak że zostaje bezowocne. Posiane w końcu na ziemię żyzną oznacza tego, kto słucha słowa i rozumie je. On też wydaje plon: jeden stokrotny, drugi sześćdziesięciokrotny, inny trzydziestokrotny» (Mt 13, 1 – 9; 18 – 23).

Mamy odkrywać, że Eucharystia to święto samego Boga. To również światło i pokój zawarte w Liturgii Słowa, które powinny pozostawiać w nas ślad ukierunkowujący cały nasz dzień. Słowo to ma szczególne znaczenie, bo jest skierowane dla całej wspólnoty Kościoła, jest nauką na dany dzień dla wszystkich, którzy go słuchają. Także dla małżonków, którzy w Kościele są tą najmniejszą wspólnotą. Uczestnictwo w Eucharystii i usłyszane czytaniastają się jeszcze jednym elementem, który spaja relacjepomiędzy mężem i żoną, pogłębiając ich duchową więź, wskazując na nadprzyrodzony cel małżeńskiego życia.

Tekst

Prawdopodobnie wiele razy słyszeliśmy odczytywane fragmenty Pisma Świętego, ale ciągle na nowo powinniśmy odkrywać znaczenie tego Bożego Słowa w naszym „dziś”, bo sytuacja w naszej rodzinie ciągle się zmienia, jest ciągle nowa. Szczególnie w okresie, gdy dzieci dorastają, widzimy, jak szybko zmieniają się nasze relacje z nimi. Uświadamiamy sobie, że coraz więcej spraw umyka naszej uwadze. Wyraźniej widzimy skutki popełnionych błędów i zaniedbań. Potem, gdy przychodzi czas opuszczania przez dzieci rodzinnego domu, zadajemy sobie pytania: Czy będą dobrymi ludźmi? Jeśli założą rodzinę, to jak będą się kształtować ich relacje małżeńskie? Czy będą chciały zawsze być blisko Jezusa i Maryi? Nieraz takie troski i niepokojem są naszym darem, z którym przychodzimy na Mszę świętą.

Jeśli więc my, jako rodzice, tak wiele uwagi poświęcamy naszym dzieciom, to o ileż bardziej Bóg musi się troszczyć o nas – Jego dzieci. Droga „duchowego dziecięctwa” zaproponowana przez św. Teresę od Dzieciątka Jezus jest dana jako szczególna pomoc na dzisiejsze trudne czasy. Tym, którzy się zdecydują nią podążać, Bóg daje lepsze zrozumienie Ewangelii, zbliża ich do siebie, zaczyna brać bezpośredni udział w ich życiu, pragnie okazać się najlepszym Ojcem. A jeśli człowiek nie będzie Mu w tym przeszkadzać, lecz odda się z ufnością jak dziecko, Bóg może wszystko w jego duszy zmienić, wpłynąć na jego poglądy i wolę, i tak nim pokierować, by go zupełnie do siebie pociągnąć i uszczęśliwić.

Nie przeszkadzać Bogu oznacza być otwartym na wszystko, co nas spotyka w ciągu dnia i co może być przygotowaniem do przeżycia realnej obecności Chrystusa na ołtarzu. Liturgia Słowa , w której uczestniczymy jest bezpośrednim przygotowaniem do Liturgii Ofiary. W Liturgii Słowa słuchamy tekstu mówionego, który ma stawać się dla nas żywy. I to słuchanie jest ściśle związane z obecnością Boga na ołtarzu. Słuchając kolejny raz tego samego fragmentu Pisma Świętego nie mamy szukać nowych treści, tylko łaski. To wtedy działa moc związana z tym Słowem. Sam Chrystus mówi teraz do nas. On szuka nas przez to Słowo. Chce coś poruszyć w naszej duszy – może oziębłej, może jakoś skamieniałej.

Można by powiedzieć, że każdy fragment czytany podczas Liturgii Słowa to „studnia bez dna”. Ale to, co faktycznie usłyszymy, co dotrze do naszego serca, co poruszy naszą wolę zależy od stopnia naszej wiary. Tej wiary, która rodzi się ze słuchania. Nie musimy wszystkiego rozumieć, wszystkiego ogarnąć. Mamy być dzieckiem, który pozwoli prowadzić się za rękę, od którego nie wymaga się, aby rozumiało, aby wiedziało. Mamy zanurzyć się w bezmiarze łask związanych z obecnością Chrystusa w Słowie i Najświętszym z sakramentów.

Słuchanie i przyjmowanie z wiarą Słowa Bożego, porównywane często do relacji oblubieńca i oblubienicy, umacnia w nas miłość, również naszą miłość małżeńską. Bóg chce, byśmy wierząc Jego Słowu mogli przylgnąć do Niego i Jemu się powierzyć. Jeśli będziemy z wiarą wgłębiali się w myśli i pragnienia Jezusa, staną się one z czasem naszymi myślami i naszymi pragnieniami. Nasz żywy kontakt z obecnym w Słowie Bożym Chrystusem sprawi, że będziemy się stawać coraz bardziej jedno z Nim. Bliskość z Jezusem nie będzie przeszkodą, ale wręcz przeciwnie – pomocą, by trwać w bliskości z małżonkiem – jako para radosnych dzieci Bożych.

Świadectwo

Sam zacząłem czytać Pismo Święte, ale tak osobiście. Stwierdziłem, że napełnia mnie wewnętrznie. Mam niedosyt Boga. Ten niedosyt nie może zastąpić internet. Sięgajmy po Słowo, karmy się Nim, przychodźmy na Mszą świętą. Bogu należy przynosić nie tylko swoje zwycięstwa, sukcesy, udane życie. Jemu należy przynosić też porażki, znaki zapytania, wątpliwości, nienasycenia, rozczarowania w relacjach z dziećmi czy wnukami, gdy wybierają nie po naszej myśli.