mozaika ZAPRASZAMY

do kościoła Świętej Rodziny Warszawa ul Rozwadowska 9/11

16 grudnia 2025 (wtorek)

19.00 Msza święta
20.00 konferencja

Dyżur liturgiczny pełni Grupa Medyczna

Ja wybieram wszystko. Rekolekcje wielkopostne 15.03.2017

Zacisze, 15 marca 2017

Rekolekcje wielkopostne, ks. Sławomir Kowalski.

http://s.srebrnaagrafka.pl/images/SrebrnaAgrafka/prosty%20wisior%20sutasz/DSC02827.JPG

Zdjęcie pochodzi z portalu internetowego: www.srebrnaagrafka.pl

Św. Teresa z Lisieux żyła na świecie 23 lata. Czas ten był wystarczający, by wybrała piękno, dobro i miłość. Powołaniem, jakie odkryła była miłość. „ O Jezu, moja Miłości, nareszcie znalazłam moje powołanie: moim powołaniem jest miłość”. Z miłości do Boga i człowieka uczyniła arcydzieło. Całe życie poświęciła na intensywny rozwój swojego powołania.

Nasze życie jest jedyne w swoim rodzaju, jest nasze i Boga. Nie musimy mieć takich doświadczeń, jak św. Jan w więzieniu w Toledo. Każdy ma przejść własną drogę w życiu. W zwyczajnym życiu nie brak wydarzeń, które nie mogłyby być przepełnione miłością i obecnością Boga. Są ludzie, który biegną za złudnymi manowce, które wyglądają na początku pięknie i atrakcyjnie, ale nie dają żadnego dobra, ani szczęścia. Sprawiają, że możemy roztrwonić wszystko, co dał nam Bóg.

Święta Tereska wiedziała, że jest słaba i delikatna, że na tym świecie nie ma szans na obronę. Chciała, by jej życiem zawładnął Chrystus. Kto mógł ją wyprowadzić z niedoświadczenia do pełni życia, aby się nie pogubiła. Chciała zostawić pustą wolność manowcy na rzecz Chrystusa. Św. Tereska mówiła o sobie, jako o kwiecie, który odkrywa, co dobry Bóg uczynił dla niego, ile otrzymał dobrodziejstw. Święta z Lisieux wspominając swoje dzieje, uświadomiła sobie, ze jeśli jest w niej dobro, to dlatego, że Bóg się nią zajął i interweniował, bo ona sama nie ma w sobie nic szczególnego.

Dom rodzinny dla Reresy i jej rodzeństwa stworzyli święci rodzice, Zeli i Ludwik Martin. Oboje przed poznaniem się chcieli wstąpić do zakonów i obojgu odmówiono. Zelia chciała w zakonie zajmować się dziećmi i dla nich się poświęcić. Przełożona powiedziała jej: wracaj do świata, załóż rodzinę i miej dzieci, które będziesz kochać. Ludwik chciał w zakonie doświadczyć spokoju i ciszy. Przełożony mu odpowiedział: wracaj do świata, znajdź sobie spokojną kobietę i ożeń się. Będziesz miał ciszę i spokój. Oboje wrócili do swiata i stworzyli małżeństwo rozkochane w sobie i rozmodlone. Święci mają w sobie coś takiego, że ludzie chcą z nimi przebywać. Wzubdzali szczery podziw, gdy wspólnie wybierali się na spacey. Dawano sobie ich za przykład dobrego i kochającego się małżeństwa. To była ziemia, na której wyrósł wspaniały kwiat świętości Teresy i jej sióstr.

W rodzinie Martin urodziło się 9 dzieci, ale tylko 5 dziewczynek przeżyło okres wczesnego dzieciństwa. Wszystkie otrzymały od Boga powołanie i znalazły się w zakonach. Rodzeństwo było oddane sobie, a najstarsze córki pełniły rolę matki wobec najmłodszej Tereski, kiedy zmarła matka. Kiedyś dziewczynki dostały do wyboru kolorowe nici z koszyka. Siostry wybrały po kilka kolorów. Tereska złapała cały koszyk, mówiąc: ja wybieram wszystko. Potem odniosła to wydarzenie do spraw duchowych, kiedy stwierdziła, że wybiera wszystko, co jej daje w życiu Bóg.

Pan Jezus chciał zabezpieczyć „mały kwiatek” przed światem i przesadził go na Górę Karmel. Papież zgodził się, aby niepełnoletnia dziewczyna wstąpiła do zakonu, w którym przebywały już starsze jej siostry. Bóg ukrył ją w zakonie przed światem na początku jej dorosłego życia.

A jaka jest nasza droga do świętości? Tereska miała swoją drogę, a każdy z nas ma inną, swoją własną drogę. Nie mieliśmy świętych rodziców, ale ich kochamy. Żyjemy w zwykłym świecie i mamy zwykłe rodzeństwo. Mamy prawo szanować własne życie, bo i Bóg je szanuje. Szanuje wybory, jakie dokonaliśmy. Mamy prawo wybrać wszystko, co daje nam Bóg i co wiąże się z naszym uświęceniem. Z naszego życia wybieramy kilka „kolorowych sznurków”, a inne zostawiamy. Wybieramy to, co wygodniejsze, ale czy zgodzimy się na inne „sznurki”, jakimi są: ból, samotność. One pomogą wypalić zło z naszej duszy i oczyścić ją. Takie decyzje niechętnie podejmujemy, a nawet przed nimi się bronimy. Jednak potrzebne są nam chwile samotności, gdzie możemy popracować nad sobą, przyjrzym,y się własnemu zyciu i wiele spraw przewartościujemy. Ważne są takie miejsca, gdzie będziemy mogli w samotności adorować Pana Jezusa. Bóg chce tam poukładać nasze życie, nadać sens wydarzeniom, szczególnie trudnym.

Bóg może wypełnić nasze życie nadprzyrodzonością na tyle na ile Mu pozwolimy. Pociągnąć do wyższej miłości, do miłości doskonałej. On może nam wyjaśnić nasze życie. Potrzebujemy oczyszczeń i pokory, by dojść do zjednoczenia z Chrystusem. Bóg jest cierpliwy i będzie czekał, byśmy wyznali, że wybieramy wieczność z Nim, i tego Wam życzę.

Pragnienie nadprzyrodzoności. Rekolekcje wielkopostne 14.03.2017

Zacisze, 14 marca 2017

Rekolekcje wielkopostne, ks. Sławomir Kowalski

http://www.fronda.pl/site_media/media/uploads/article/.thumbnails/maksymilian-maria-kolbe-400x0.jpg

Ojciec Maksymilian Maria Kolbe, (www.fronda.pl)

Roztropni rodzice wychowują własne dziecko, z myślą, by w przyszłości ich pociecha stała się samodzielna i potrafiła podejmować odpowiedzialne decyzje. Kiedy już wreszcie przyjdzie ten czas, martwią się, żeby dziecko nie podjęło niewłaściwych decyzji, nie pogubiło się, nie wybrało wbrew swojemu szczęściu. Okres dojrzewania dziecka może być czasem jego ewentualnych nieodpowiednich wyborów życiowych.

Ryzyko jest też wpisane w strefę wiary i wolności człowieka. Takie ryzyko podjął Bóg już od początku istnienia pierwszych ludzi; Adama i Ewy. Dał im jedno przykazanie, aby nie jedli owoców ze wskazanego drzewa, bo mogą umrzeć. (Rdz 1, 3) Wolność została nam dana, dlatego że Bóg nie chciał, aby ludzie nie mieli możliwości dokonywania wyboru między dobrem i złem. Jak mamy się uformować siebie, aby naszym pragnieniem było dobro duchowe i byśmy się stali siewcami miłości w tym świecie?

Grzech pierwszych ludzi sprawił, że zostaliśmy wszyscy otwarci na grzeszność, mimo, że osobiście nie braliśmy udziału w zrywaniu owocu w ogrodzie Eden. Kiedy parlament podejmuje uchwały, nie uczestniczymy w jego obradach, ale decyzje, które są tam podejmowane nas obowiązują. Zostaliśmy włączeni w parlament, w którym zasiadali Adam i Ewa, i konsekwencje tamtej ich decyzji teraz ponosimy. Grzech pierwszych rodziców spowodował utratę zdolności nadprzyrodzonych. Jeśli naturą kamienia jest leżeć nieruchomo (nie turlać się), a naturą kwiatu jest kwitnąć w określonym czasie (nie mówić). Tak samo naturą człowieka jest miłość, na tyle, na ile mu natura pozwala.

Kapucyn ojciec Alberto Beretta, brat św. Joanny Beretti Molli był zakonnikiem i lekarzem. (Obecnie jest kandydatem na ołtarze). Poświęcił się pracy misyjnej w Brazylii. Tam założył szpital. Bóg obdarzył go łaską nadprzyrodzoności. Miał dar bilokacji. Pewnego dnia w brazylijskiej wiosce udzielił pomocy rodzącej kobiecie, będącej w stanie zagrożenia życia. Gdy mąż kobiety poszedł do klasztoru, aby podziękować za udaną interwencję, okazało się, że ojca Alberto fizycznie tam nie ma. W tym czasie przebywał na kilkudniowym wyjeździe do rodzinnego Bergamo we Włoszech. Czy my też możemy otrzymać nadprzyrodzoność? Co należy spełnić, aby żyć miłością nadprzyrodzoną?

Chrystus nie wyprosi nikogo ze świątyni. Nawet ci, którzy przed wejściem popełniali grzechy mogą się wpatrywać z podniesionym czołem w hostię i otrzymywać łaski i błogosławieństwo. Udział we Mszy świętej, adoracja Najświętszego Sakramentu i inne pobożne praktyki przynoszą łaski mądrości, pojednania, miłości i wiele więcej, bo Bóg nam błogosławi. Czy podobnie traktujemy drugiego człowieka, jak Bóg traktuje nas?

W czasie pobytu o. Maksymiliana Kolbego w niemieckim obozie śmierci doszło do niezwykłego i niespotykanego wydarzenia. W czasie apelu, kiedy wyznaczano więźniów do bloku śmierci, jeden ze wskazanych rozpaczał, że nie zobaczy swojej żony i dzieci. Ojciec Kolbe zgłosił niemieckiemu dowódcy chęć pójścia na blok w zamian za płaczącego mężczyznę. Normalnie Niemiec zastrzeliłby osobę wychodzącą z taką propozycją. Niezwykłość tego wydarzenia jeszcze polegała na tym, że SS-man nie tylko zgodził się, ale zwrócił się do ojca Kolbego słowami: „Czego sobie pan życzy"? Słowo „pan” nigdy nie padło w tym obozie ani wcześniej, ani później w stosunku do więźnia. Czy ofiara ojca Maksymiliana i cała ta sytuacja byłaby możliwa, gdyby nie łaski nadprzyrodzone, jakie otrzymał od Boga? Co może spowodować, aby ogarnęło nas pragnienie Boga i życia nadprzyrodzonego?

Św. Jan od Krzyża podejmował wraz ze św. Teresą z Avila reformę Karmelu. Jednym z powodów reformy było to, że w klasztorach przebywało wielu zakonników ze stanu szlacheckiego, którzy mieli dodatkowe przywileje: mogli posiadać w pobliżu klasztoru własne domy ze służbą, mogli przyjmować gości, a do domu zakonnego udawali się na kilka godzin na wspólne modlitwy i praktyki pobożne. Św. Teresa i św. Jan nie zgadzali się na to, proponując zmiany. Spotkało się to z jawnym buntem części zakonników. Porwano św. Jana i zamknięto na dziesięć miesięcy w więzieniu w Toledo. Cela znajdowała się pod ziemią. Doskwierał mu brak światła, lęk o życie, cierpienie psychiczne i głód. Za drzwiami słyszał rozmowy, że podawane jedzenie może być zatrute, a przyjaciele i św. Teresa go zawiedli.

Będąc w takim stanie pisze swoje najpiękniejsze utwory, będące zapisem jego wewnętrznej rozmowy z umiłowanym Chrystusem. „Gdzie się ukryłeś Umiłowany, i mnieś wśród jęków zostawił? Uciekłeś jak jeleń. Gdyś mnie wpierw zranił, biegłam za Tobą z płaczem, a tyś się oddalił”. (Pieśń duchowa, strofa 1).

Dla św. Jana przeżycia z Toledo miały duchową wartość. Psychika jego nie uległa destrukcji, ponieważ doświadczył szczególnej obecności Boga. Odkrył w sercu miłość Chrystusa. Tak to próbował zapisać językiem poezji: „Udręczeniem miłości rozpalona. O wzniosła szczęśliwości! Wyszłam nie postrzeżona, gdy chata moja była uciszona. Bezpieczna pośród ciemności, przez tajemnicze schody osłoniona. O wzniosła szczęśliwości! W mroki ciemności, w ukrycie wtulona, gdy chata moja była uciszona. W noc pełną szczęścia błogiego, pośród ciemności, gdzie mnie nikt nie dojrzał. Jam nie widziała niczego. Nie miałam wodza ni światła innego, ponad ten ogień, co w sercu mym gorzał”. (Noc ciemna – prolog, księga 1, Śpiew duszy, wersy 1-3) Przez zamknięte drzwi celi przeniknął Chrystus. Do zgnębionej duszy św. Jana wniknął Pan Jezus. Po uwolnieniu z więzienia św. Jan wspominał czas tam przeżyty, jako najlepszy okres swojego życia. Czy i my musimy taką drogę przejść jak św. Jan od Krzyża?

Nie musimy doświadczać takich samych przeżyć, jak św. Jan. Ale jesteśmy też zaproszeni do odkrywania nadprzyrodzoności. W niektórych wymiarach naszego życia powinien być widoczny znak przejścia Chrystusa. Potrzeba, abyśmy my, arcydzieła z rysą grzeszności, były dotknięte obecnością Jezusa.

Kto przekroczył granice zła i własnej grzeszności może modlić się i błagać, by Chrystus pozwolił mu doświadczyć swojego przejścia. Po to są rekolekcje, adoracje Najświętszego Sakramentu, modlitwy na różańcu, spowiedzi, Msze święte, by dokonało się nasze ubogacenie nadprzyrodzonością. Bożą wolą jest, na ile tę łaskę otrzymamy. Trudne doświadczenie też może się okazać najlepszą i najpiękniejszym chwilą naszego życia. Bóg sam wybiera, jak ma się to stać. Bądźmy otwarci na Boże działanie.

Miłość doskonała. Rekolekcje wielkopostne 13.03.2017

Zacisze 13.03.2017

ks. Sławomir Kowalski

Podobny obraz

Zdjęcie z portalu internetowego: stacja7.pl

Miłość człowieka może wznieść się na najwyższy poziom. Może on kochać miłością najczystszą, najbardziej bezinteresowną. Człowiek może kochać nie tylko swoich najbliższych czy przyjaciół, a nawet wrogów. Może kochać samego Chrystusa. Powinniśmy sobie zadać pytanie, czy człowiek może dokonać tego sam? Czy może wznieść się na najwyższą formę miłości bez interwencji i pomocy z zewnątrz? Można to prześledzić na przykładzie minerałów.

Drobinki minerałów tkwią nieruchomo w strukturze ziemi, ich przestrzeń życia jest niewielka i same z siebie nie mogą tego zmienić. Sytuacja może ulec zmianie, gdy do ziemi wpadnie ziarenko. Pod wpływem wilgoci, odżywiając się zawartymi w ziemi minerałami ziarenko rozpoczyna intensywny wzrost, wyrastając na roślinę. Minerały zostają wprowadzane w młody organizm i uniesione w górę przez korzenie, łodygę, gałązki i liście. Choć nie zmieniają swojej struktury są elementem budulcowym rośliny i zostają wprowadzone w nową formę życia. Czy jest to ostateczna forma życia, w jakiej mogą żyć minerały? Roślina jest składnikiem pożywienia innych organizmów. Zgłodniałe zwierzę podchodzi do rośliny, zrywa ją i zjada liście i gałązki. Minerały w nich zawarte zostają wchłonięte, i w wyniku trawienia wprowadzone w krwioobieg, a potem do komórek jego organizmu. Minerały stają się elementem budulcowym zwierzęcia. Przeszły w nową, wyższą formę życia. Czy jest ona ostateczna? Mięso zwierząt jest pożywieniem ludzi. Człowiek zabija zwierzę i przygotowuje posiłek. Minerały znajdujące się w mięsie przechodzą z potrawy do organizmu o najwyższej formie istnienia na ziemi, do organizmu człowieka i odżywiają go. Człowiek jest zdolny do jeszce wyższej formy życia niż rośliny i zwierzęta. Może pracowć, tworzyć, wierzyć, kochać.

Czy człowiek sam z siebie jest zdolny kochać na najwyższym poziomie? Oto, jak o miłości doskonałej pisze św. Paweł: Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą; nie jest bezwstydna, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego; nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą. Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma. (1Kor 13, 4-7) Kto jet zdolny do takiej miłości? Czy forma miłości noszona przez człowieka jest najwyższym poziomem, do jakiego może się on wznieść? Kto może nas podnieść do takiej miłości? Tylko Bóg kocha miłością doskonałą. Bóg podnosi i daje łaskę. Sami nie jesteśmy w stanie tego osiągnąć. Powinniśmy o to prosić Boga, o to żebrać. On nie odmówi naszej szczerej prośbie.

Pewne starsze małżeństwo nosiło w sobie bolesną tajemnicę. Otóż kiedy się poznali, ona nie była pewna swojego wyboru i zaangażowała się emocjonalnie z innym mężczyzną. Przeżyła kilkumiesięczny romans w trakcie narzeczeństwa ze swoim przyszłym mężem. Później zerwała romans, wyszła za niego za mąż i będąc przykładną żoną. Mimo to, jej mąż nosił w sobie do końca pamięć o tamtej zdradzie i nie był w stanie jej darowć. Na ich wieloletnią przyszłość miało wpływ kilka miesięcy jej wahania. Zraniona ludzka miłość nie była w stanie sobie sama poradzić. Nie była w stanie wznieść się ponad krótki incydent.

A miłość Chrystusa? Piotr zdradził swojego Pana w najważniejszym momencie, a mimo to Jezus mu przebaczył. A nawet posunął się dalej, na wyższy poziom. Powiedział: Ty będziesz skałą, na twoim życiu, zbuduję przyszłość Kościóła! „Paś owce moje” (J 21, 17) Zraniony w miłości człowiek powiedziałby: Nie mogę na tobie zbudować mojej przyszłości. Kto może to zmienić? Gdzie szukać sił do przebaczenia? Czy można kochać taką miłością, jaką Chrystus odbarował Piotra?

Przykład innej ludzkiej miłości, która zaistniała pomiędzy osobami świętymi. Św. Józef zakochał się w Maryi miłością czystą i szczerą. Co działo się w jego sercu, kiedy dowiedział się o tym, że jego żona znajduje się w stanie błogosławionym, nie z jego przyczyny? Wprawdzie nie chciał narazić Jej na zniesławienie i poważne konsekwencje, ale postanowił Ją oddalić po kryjomu, ponieważ go zraniła. Jeśli serce świętego mężczyzny nie było w stanie znieść takiej traumy, to co mówić o sercu każdej innej osoby? Przykład św. Józefa wskazuje, że są granice ludzkiej wyrozumiałości i odporności na ból. Kiedy zdradzi nas kochany człowiek nie jesteśmy w stanie być tacy sami, jak przed zdradą. Już nasza gotowość do poświęcenia, zainteresownie, zaangażowanie zaczyna słanąć. Nie chcemy budować własnego ojcowstwa, czy macierzyństwa z osobą, która okazała słabość. Kto podniósł serce Józefa do góry, by nie oddalił swojej żony? To Bóg. On powiedział: „Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło”. (Mt 1, 20)

Wśród małżeństw przeżywających kryzysy słyszy się takie słowa: „Nie dobraliśmy się. Musimy się rozstać”. Poświęcenie jest ważne, aby miłość nie została zaprzepaszczona, a rodzina pozostała szczęśliwa. Rodzina jest silna Bogiem. On wszystko podnosi, bo sama z siebie ludzka miłość nie jest w stanie uporać się ze wszystkimi zagrożeniami. Powinniśmy stale wznosić do Boga prośbę, aby pozwolił naszej miłości się rozwinąć i podniósł nasze serca na wyższy poziom. Jeśli św. Józef nie był w stanie, pomimo wszystko, kochać najpiękniejszej, najświętszej i najczystszej kobiety świata, to co można powiedzieć o nas zwykłych ludziach, kochających zwykłą ludzką miłością naszych współmałżonków?

Można sobie zadać przewrotne pytanie: Czy powinniśmy współczuć naszym współmałżonkom, że mają taką żonę, czy męża, jak ja? Zadawanie takich pytań, prowadzi do bardziej pokornego myślenia o sobie i swojej doskonałości. Na początku św. Józef mógł współczuć Maryi, że dopuściła się zdrady, ale później mógł sobie współczuć, że nie umiał rozpoznać w Niej swojego największego skarbu.

Postanowienia wielkopostne. Konf. 28.02.2017

Konferencja ks. Andrzeja Mazańskiego

Zacisze, 28 luty 2017

http://swanna1.home.pl/obrazy/post.jpg

Na początku Wielkiego Postu wiele osób pyta się kapłanów, jakie postanowienia wielkopostne mogą podjąć. Kościół na ten czas poleca trzy uczynki pokutne: modlitwę, post i jałmużnę.

Podjęte postanowienia mają dotyczyć spraw najdrobniejszych dotyczących modlitwy (skierowania swojej myśli ku Bogu, choćby przez kilka sekund), postu (wyrzeczenia się kilku minut ulubionego zajęcia), jałmużny (okazania miłosierdzia drugiej osobie w zwykłej sprawie).

Pan Jezus powiedział: „Kto w drobnej rzeczy jest wierny, ten i w wielkiej będzie wierny; a kto w drobnej rzeczy jest nieuczciwy, ten i w wielkiej nieuczciwy będzie” (Łk 16, 10).

Naaman dowódca wojsk syryjskich, zachorował na trąd. Uleczony został przez Elizeusza, chociaż z początku gardził „receptą” Proroka. Poproszony o wykonanie drobnej rzeczy okazał wzburzenie, że uzdrowienie nie przebiegało według jego wyobrażeń. W końcu uległ namowom swoich sług i tak jak Prorok przykazał, zanurzył się siedem razy w rzece Jordan. Po wielokrotnej kąpieli jego ciało stało się czyste, jak u nowonarodzonego dziecka (2 Krl 5, 1-26). Istotą jest jak najdrobniejszy akt. Akty modlitwy, wyrzeczenia i uczynki miłosierdzia mają być jak najmniej znaczące, najdrobniejsze, by Bóg oczyścił nas z „trądu” grzechu, tak jak wodza Naamana.

Postanowienie modlitwy – może to być jedno „Zdrowaś Maryjo”. Dzieci w Fatimie na początku nie potrafiły właściwie odmawiać różańca. Powtarzały słowa: „Zdrowaś Maryjo, Święta Mario”, później Matka Boża zachęciła je do dłuższej modlitwy. Innym postanowieniem może być trzy razy powtórzone słowa „Jezu, ufam Tobie”. Wydaje się, że to niewiele, ale warto spróbować.

Postanowienie wyrzeczenia, czyli postu – ważne, by ten akt choć skromny był ofiarowany Panu Bogu. Wszystko mamy od Boga i wszystko mamy Mu oddać. Może to być kilka sekund, czy jedna minuta z dnia i złożona w ofierze Bogu. Dla pań choćby rezygnacja z kilku chwil z rytuału codziennej troski o swój wygląd, dla panów zrezygnowanie choćby z kilku chwil, kiedy z przyjemnością nie zajmują się czymkolwiek. To niewielkie akty, wręcz niedostrzegalne przez innych, a nawet przez samych siebie. „Niech nie wie lewa twoja ręka, co czyni prawa” (Mt 6, 3).

Nie warto na siłę wymyślać postanowień wielkopostnych. Ważne jest by modlitwa, post i jałmużna były ze sobą związane. Modlitwa ma wynikać z wyrzeczenia i uczynków miłosierdzia. Wyrzeczenie z modlitwy i miłosierdzia. Miłosierdzie z modlitwy i wyrzeczenia. Modlitwa, post i jałmużna mają wartość, gdy występują razem i zachodzi między nimi współzależność. Pojedyńcze uczynki pokutne same z siebie nie powodują skutków duchowych, ale dopiero razem mają znaczenie dla naszego życia wewnętrznego.

Modlitwa, post i jałmużna uruchamiają dynamizm Pana Boga, ponieważ On odpłaca wielkokrotnie temu, która Mu ofiaruje swoje drobne uczynki. Pan Jezus mówił często o hojności Boga, np. w dzisiejszej Ewangelii: „Zaprawdę, powiadam wam: Nikt nie opuszcza domu, braci, sióstr, matki, ojca, dzieci i pól z powodu Mnie i z powodu Ewangelii, żeby nie otrzymał stokroć więcej teraz, w tym czasie, domów, braci, sióstr, matek, dzieci i pól, wśród prześladowań, a życia wiecznego w czasie przyszłym”(Mk 10, 29-30). Kto cokolwiek poświęci dla Jezusa, stokroć więcej otrzyma.

Warto, by ten mechanizm został wyzwolony w naszym życiu. Najlepiej zacząć od drobnych rzeczy, a odpowiedź Boga będzie wielokrotna.