mozaika ZAPRASZAMY

do kościoła Świętej Rodziny Warszawa ul Rozwadowska 9/11

16 grudnia 2025 (wtorek)

19.00 Msza święta
20.00 konferencja

Dyżur liturgiczny pełni Grupa Medyczna

Troska o życie wewnętrzne. Konf. 26.09.2017

Konferencja ks. Kazimierza Sztajerwalda zapisana na podstawie notatek Elżbiety Myśliwiec. Tekst nieautoryzowany.

Zacisze, 26 września 2017

Podobny obraz

Pan Jezus swoim życiem i nauczaniem objawiał miłość Boga Ojca. Matka Boża troszczy się i zabiega, by Jej Syn był uwielbiany, kochany i rozpoznawalny, a także chce, byśmy promieniowali Bożym życiem. Wolą Jezusa jest byśmy się otwierali na dar Maryi, której życie było opromienione światłem Ducha Świętego, który przez Maryję udziela się człowiekowi. Maryja chce, by nasze życie promieniowało Bożym życiem. Dlatego powinniśmy stale usuwać to, co sprzeciwia się naszej komunii z Maryją, byśmy stali się lustrem, przez które przebija się Jej światło.

Mamy się troszczyć o życie wewnętrzne czytając Słowo Boże i rozmyślając nad nim, tak jak to czyniła Maryja. Troska o własne życie wewnętrzne przejawia się w przyglądaniu się sobie w świetle Słowa Bożego i w wpatrywaniu się w Maryję. Jeśli tego zaniechamy, to pojawia się zamęt i przestajemy podążać do Boga. To, co robimy ma nas prowadzić do uświęcenia. Nasze działania nic nam nie pomogą, jeśli nie są odpowiedzią na wolę Bożą i nie pochodzą z życia wewnętrznego. Możemy wiele robić, męczyć siebie i innych, a niczemu to nie będzie służyło. Powinniśmy nieustannie się poddawać takiej refleksji, by nie wprowadzać zamętu do naszej duszy. Zajmowanie się różnymi sprawami, gdy odwracamy się od spraw duchowych nie jest dobre, jest sprawą diabelską, i nie prowadzi do uświęcenia.

Środkiem prowadzącym do uświęcenia jest modlitwa. Podnosi ona duszę. Dzięki niej każda czynność będzie odniesiona do Boga przez Maryję i z Maryją. Drugim środkiem prowadzącym do uświęcenia jest rachunek sumienia. Trzeba mieć czas na przyjrzenie się sobie, by nie być „głupcem”, który daje się rozpraszać. Modlitwę można porównać do walki duchowej, a rachunek sumienia do rozliczenia się z walki. Nie ma nic ciekawszego w życiu, nic piękniejszego niż życie wewnętrzne duszy.

Każdy z nas ma jakieś hobby lub zajęcia, które go interesują,wciągają czy pasjonują odciągające od modlitwy, od czytania Słowa Bożego, wsłuchiwania się w wolę Boga. Pasja może zajmować całkowicie serce, myśli. Bóg mówi nieustannie, a rozproszenia powodują, że jesteśmy głusi na Jego słowa.

Maryja chce byśmy zjednoczyli naszą wolę i pragnienia z Nią. By to było możliwe musi się dokonywać jakaś forma wyrzeczenia, szczególnie kiedy czujemy, że Jej wola jest ważniejsza niż nasza. Wtedy potrzebna jest zgoda na wyrzeczenie się naszej pasji czy przyjemności, jakimi mogą być np.: seriale. Jakie pasje mogą zajmować nas tak, że trudno się zdobyć na ducha skupienia i nie pozwalają na zjednoczenie się z Bogiem.

W działalności na zewnątrz trzeba się „wypożyczać” i nie zatracać, czyniąc to jakby mimochodem. Nasze serce ma być zajęte i skupione na Bogu. Mamy się uczyć żyć z boku wydarzeń . Nie wchodzić w nie całym sercem.

Zbytnie zatroskanie, lęki i niepokoje także mogą wyrywać nas z życia wewnętrznego. Nie należy też zamartwiać sprawami przyszłymi, bo wszystko jest w ręku Boga i Niepokalanej. Jezus mówiąc uczniom o sprawach przyszłych, mówił po to, by uwierzyli, gdy się to stanie. On jest Panem czasów przyszłych, a my mamy ze spokojem odczytywali Jego działanie w świecie. Jezus ludzi zawierzonych Maryi nigdy nie przestanie kochać. Matka Boża nas przyjęła, pomimo, że możemy zawieść. To Ją nie zraża. Jezus wie jacy jesteśmy i nie jest nami zawiedziony. On wszystko przewidział.

Maryja i Jezus są zawsze przy nas i troszczą się o nas, byśmy mieli spokój w sercu, byli otwarci na Boga i mogli się z Nim zjednoczyć.

Braterskie upomnienie. Konf. 12.09.2017

Konferencja ks. Adama Kurowskiego

Zacisze, 12 września 2017

Podobny obraz

W niedzielnej Liturgii Słowa usłyszeliśmy Ewangelię o braterskim upomnieniu:Gdy brat twój zgrzeszy, idź i upomnij go w cztery oczy. Jeśli cię usłucha, pozyskasz swego brata. Jeśli zaś nie usłucha, weź z sobą jeszcze jednego albo dwóch, żeby na słowie dwóch albo trzech świadków oparła się cała sprawa. Jeśli i tych nie usłucha, donieś Kościołowi! A jeśli nawet Kościoła nie usłucha, niech ci będzie jak poganin i celnik! Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, co zwiążecie na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążecie na ziemi, będzie rozwiązane w niebie. Dalej, zaprawdę, powiadam wam: Jeśli dwaj z was na ziemi zgodnie o coś prosić będą, to wszystkiego użyczy im mój Ojciec, który jest w niebie. Bo gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich”. (Mt 18,15-20)

Upominanie jest związane z niedoskonałościami i brakami innych osób. Jezus poleca, aby kiedy dostrzeżemy taki stan u naszego bliźniego, najpierw zwrócili się do niego osobiście. Jeśli upomnienie będzie nieskuteczne, wtedy możemy prosić o pomoc inne osoby, a gdy nie zmieni swojego postępowania, można zwrócić się o interwencję wspólnoty Kościoła. Gdy upomnienie wspólnoty nie przyniesie skutków, to, jak to powiedział Jezus: niech ci będzie jak poganin i celnik. Poganie i celnicy, kobiety cudzołożne czy trędowaci w czasach Jezusa, nie były uznawani za dobrych ludzi, wzbudzali niechęć i pogardzano nimi. Jednak to właśnie osoby z tej grupy społecznej do Jezusa lgnęły i doświadczały w pierwszej kolejności miłosierdzia. Sytuacja bycia odsuniętym, wyizolowanym, osamotnionym stwarza okoliczności, by otwierać się na miłosierdzie Boże. Dlatego właśnie oni mieli wyjątkowe warunki, by otworzyć się na Boże działanie.

Słowo Boże nie kończy się na potępieniu opornego na upomnienia, jest dalsza możliwość działania. Jezus wzywa do modlitwy, do wspólnej i zgodnej modlitwy za człowieka niesłuchającego głosu innych. Cała „procedura” upominania ma swoje ostateczne rozwiązanie w modlitwie do Boga.

Ewangelia powyższa dotyczy nie tylko innych, ale też mnie osobiście. Mogę najpierw samego siebie upomnieć, a gdy będzie to bezowocne może dostrzec moją sytuację ktoś z boku i zwrócić mi uwagę. Gdy go zlekceważę, co raz więcej osób może widzieć mój problem. Gdy i ich nie posłucham, pozostaje jeszcze modlitwa do Boga, który  może podnieść z upadku.

Dzisiejsze czytania zachęcają nas do zakorzenienia się w Panu Jezusie (podobnie, jak kiełkująca roślina zanim wyrośnie najpierw wypuszcza korzenie, aby mieć skąd czerpać siły do wzrostu). Powinniśmy ze wszystkim zwracać się najpierw do Pana Jezusa. Bez Jego pomocy nasze działania nie przyniosą efektu. Udzielanie dobrych rad, napominanie nie zmieni naszego bliźniego, jeśli nie będziemy prosić o interwencję Jezusa. Nie jest istotne to, że jesteśmy niedoskonali. Najważniejsze jest byśmy zwracali się do Pana Jezusa. Chodzi o autentyczne życie z Nim, autentyczne pragnienie Jego obecności, czyli o zakorzenienie się w Nim.

Możemy okazywać się obojętni na wady innych. Myślimy: to nie mój problem, nie moje życie, nie obchodzi mnie to. Próbujmy popatrzeć na wydarzenia, które daje nam Bóg, nie jako coś, co zaburza nam święty spokój, ale jako na pomoc w naszym nawracaniu się. Chodzi o to, byśmy rzeczywiście zwracali się do Niego, doświadczali Bożego działania, życia i obecności.

Posyłam anioła przed tobą. Konf. 5.09.2017

Konferencja ks. Andrzeja Mazańskiego

Zacisze, 5 września 2017

Podobny obraz

Leonardo da Vinci - Zwiastowanie (1470 - 1473) Galeria Uffizi

Bóg objawia swoją miłość w różnorodny sposób. Przejawem tej miłości jest między innymi dar zapowiedziany w Starym Testamencie w Księdze Wyjścia, a dokładnie w najstarszej jej części – w Księdze Przymierza. Zapisana została tam Boża obietnica wobec tych, co zachowają przymierze z Bogiem. Oto treść tej obietnicy: „Oto Ja posyłam anioła przed tobą, aby cię strzegł w czasie twojej drogi i doprowadził cię do miejsca, które ci wyznaczyłem. Szanuj go i bądź uważny na jego słowa. Nie sprzeciwiaj się mu w niczym, gdyż nie przebaczy waszych przewinień, bo imię moje jest w nim. Jeśli będziesz wiernie słuchał jego głosu i wykonywał to wszystko, co ci polecam, będę nieprzyjacielem twoich nieprzyjaciół i będę odnosił się wrogo do odnoszących się tak do ciebie.” (Wj 23, 20-22) Prawdziwości i realności tych słów w sposób szczególny doświadczyła Święta Rodzina.

Bóg posłał anioła Gabriela do Maryi. Ona uszanowała słowa, które od niego usłyszała i przyjęła je w pokorze. Uznała, że Bóg jest obecny w tym posłaniu. Nie tylko uważnie wysłuchała, wyrażając swoją zgodę, ale też w twórczy sposób odniosła się co usłyszała. Anioł dla podkreślenia mocy Bożego Słowa, powiedział, że Jej starsza krewna znajduje się w stanie błogosławionym. Twórcza współpraca Maryi wyraziła się w gotowości odwiedzenia krewnej i udzielenia jej pomocy. Maryja ruszyła natychmiast mając do pokonania drogę ok. 130 km. Podróżowała prawdopodobnie sama, choć być może towarzyszył Jej Boży wysłannik.

Święty Józef doświadczył kilku Bożych interwencji w chwilach ważnych dla Świętej Rodziny.

Pierwsza interwencja związana była z jego wahaniem, jaką decyzję powinien podjąć, gdy spostrzegł, że Maryja jest w stanie błogosławionym po powrocie z kilkumiesięcznego przebywania w Ain Karim. Kiedy już podjął decyzję o Jej oddaleniu, w czasie snu ukazał się mu Anioł mówiąc: „Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło.” (Mt 1, 20) Józef potraktował poważnie usłyszane słowa. Spotkanie z aniołem zmieniło Józefa i jego nastawienie do Maryi. Zmienił decyzję i od razu przyjął Maryję.

Druga interwencja miała miejsce w Betlejem po narodzeniu Jezusa. Józef słysząc o zagrożeniu życia nowonarodzonego Dziecka, natychmiast w środku nocy wyrusza w drogę wyznaczoną przez anioła do dalekiego Egiptu. Józef potraktował na serio jego słowa i okazał posłuszeństwo udając się do obcego kraju.

Po kilku latach Bóg zainterweniował po raz trzeci posyłając anioła do Józefa przebywającego wraz z Rodziną w Egipcie. Posłaniec nakazuje powrót do kraju. Rodzina mogła wrócić bezpiecznie, ponieważ umarł Herod, który zagrażał życiu Jezusa. Na wezwanie anioła Józef natychmiast udaje się wraz Maryją i Jezusem w drogę powrotną.

Czwarta interwencja ma miejsce, kiedy powstał dylemat, gdzie konkretnie Rodzina ma się osiedlić. Anioł skierował Rodzinę do Nazaretu w Galilei .

Na przykładzie doświadczeń Świętej Rodziny widzimy, że Bóg jest wierny swoim zapewnieniom. Kiedy posyła swojego anioła przestrzega, aby szanować jego słowa. Maryja i św. Józef byli posłuszni aniołowi i szanowali jego słowa. Ich odpowiedź była pełna. Dzięki pomocy anioła dotarli do miejsca, które im Bóg wyznaczył.

Również do nas Bóg posyła swojego anioła, by nas strzegł i prowdził na drogach ziemskiego pielgrzymowania. Pomoc otrzymujemy nie tylko w wymiarze doczesnym, ale także w wymiarze duchowym. Kiedy nasze zbawienie jest zagrożone na skutek naszego zniechęcenia, buntu czy sprzeciwu wobec Boga, to otrzymujemy anielską pomoc, która jest wyrazem szczególnej Bożej troski i miłości o nas. Interwencje mają także miejsce w szczególnych zagrożeniach czy niebezpieczeństwach mogących nas zniszczyć.

Pan Jezus powiedział: „Strzeżcie się, żebyście nie gardzili żadnym z tych małych; albowiem powiadam wam: Aniołowie ich w niebie wpatrują się zawsze w oblicze Ojca mojego, który jest w niebie.” (Mt 18, 10) Aniołowie w niebie wpatrują się w oblicze Boga, by na Jego polecenie, natychmiast interweniować w sytuacji zagrożenia najmniejszych. Słowo Boże warto rozważać, aby dostrzec, jak Bogu zależy na każdym człowieku, a zwłaszcza najmniejszym. Bóg chce, by każdy otrzymał pomoc i doszedł do miejsca, które mu On wyznacza.

Czego nam potrzeba w życiu wewnętrznym, byśmy byli gotowi do podejmowania współpracy z naszym aniołem? Nie zawsze jest to proste i oczywiste, jak było dla Świętej Rodziny. Anioł stróż pomaga przez całe życie, nie tylko w dzieciństwie, dlatego szanujmy go, bo jest dany nam ku pomocy, słuchajmy i bądźmy mu posłuszni.


Teksty na I, II, III i IV spotkanie grup dzielenia - wrzesień 2017

    Kim jest Maryja

4. W szkole Maryi, najdoskonalszej uczennicy Chrystusa

Maryja przez trzydzieści lat niejako chłonęła Bożą obecność swojego Syna. Dlatego też Jej oblicze w sposób najdoskonalszy odtworzyło Oblicze Chrystusa, i to jest Jej wielkość. Jak bardzo musiało Chrystusowi zależeć na tym, by stworzyć to Arcydzieło - najdoskonalszy swój obraz - skoro poświęcił Maryi aż trzydzieści lat. Ona stale chłonęła Jego myśli, Jego pragnienia i Jego wolę, stając się przez to coraz bardziej jedno ze swoim Synem.

Powinieneś więc też, tak jak Maryja, chłonąć Jego myśli i pragnienia, aby później nimi żyć. Powinieneś całkowicie i do końca naśladować Maryję w otwarciu się na to wielkie Chrystusowe dzieło kształtowania każdego z nas na Jego podobieństwo.

On pragnie również w tobie ukształtować swoje Oblicze, tak jak zrobił to ze swoją umiłowaną Matką (1).

Jan Paweł II wskazuje na słowa św. Ludwika Marii Grignion de Montfort, który „opisuje, jak wspaniała jest jedność między Synem i Matką: «Jest Ona do tego stopnia przemieniona w Ciebie przez łaskę, iż już nie Ona żyje, nie Ona jest, jedynie Ty jeden, o mój Jezu, który żyjesz i królujesz w Niej (...). Ach, gdyby znano chwałę i miłość, jakie odbierasz w tej istocie cudownej (...). Maryja jest tak dogłębnie z Tobą zjednoczona (...), albowiem płomienniej Cię miłuje i doskonalej sławi niźli wszystkie inne stworzenia społem»” (2).

Dlatego święty papież w Liście o różańcu naucza, że mamy iść do Chrystusa w „szkole Maryi”: „Chrystus jest Nauczycielem w całym tego słowa znaczeniu, jest objawiającym i samym Objawieniem. Nie chodzi jedynie o nauczenie się tego, co głosił, ale o nauczenie się Jego samego. Jakaż nauczycielka byłaby w tym bieglejsza niż Maryja? Jeśli ze strony Boga to Duch Święty jest wewnętrznym Nauczycielem, który prowadzi nas do pełnej prawdy o Chrystusie (por. J 14,26; 15,26; 16,13), wśród istot stworzonych nikt lepiej od Niej nie zna Chrystusa; nikt nie może, tak jak Matka, wprowadzić nas w głęboką znajomość Jego misterium” (3).

Tę prawdę potwierdzają święci. Św. Faustyna powiedziała o Maryi: „Ona mnie nauczyła wewnętrznie kochać Boga i jak we wszystkim pełnić Jego świętą wolę. Radością jesteś, Maryjo, bo przez Ciebie Bóg zszedł na ziemię [i] do serca mego” (4).

Św. Maksymilian Kolbe uczy: „Przez Maryję idzie się do Jezusa i właśnie ta droga jest najpiękniejsza, najmilsza i najpewniejsza. Powierzywszy się Sercu Matki, takiej Matki, dochodzi się do Serca Syna (...) i Maryja sama Go nam przynosi i w sposób nadzwyczaj pocieszający, w sposób, jakiego tak bardzo potrzebujemy” (5).

I dodaje:

„Przez kogo Jezus przyszedł na ten świat? Kto wychował Pana Jezusa? Komu był On posłuszny? Wychowała Go Matka Najświętsza, Ona to własną piersią Go karmiła. Jej był posłuszny nawet w ciągu trzechletniej swej pracy apostolskiej i niejednokrotnie podkreślał, iż pełni wolę Ojca swego. Pan Jezus narodził się z Matki najświętszej, potrzebował Jej pomocy. Ona Go wykarmiła, wychowała i wiele się dla Niego natrudziła.

Cóż nam pozostaje?

Pozwolić się wychować Matce Najświętszej na wzór Pana Jezusa. Widzimy stąd, że jasna jest tu rola Matki Najświętszej. Święci czasów minionych czyż nie dlatego zostali świętymi, że wychowywała ich troskliwie Najlepsza Matka – Maryja? Wszyscy święci wychowywali się na rękach Matki Najświętszej, gdyż wszystkie łaski, które w życiu dla uświęcenia swego otrzymali, przeszły przez ręce Niepokalanej Pośredniczki wszelkich łask” (6).

Św. Ludwik Maria Grignion de Montfort wyjaśnia: „Cała doskonałość nasza polega na upodobnieniu się do Chrystusa Pana, na zjednoczeniu z Nim i poświęceniu się Jemu”, zaś „ze wszystkich stworzeń najpodobniejsza do Chrystusa Pana jest Matka Najświętsza”. Dlatego „Bóg Syn pragnie się codziennie kształtować w swoich członkach i niejako wcielać przez ukochaną swoją Matkę” (7).

(1) Por. Ks. Tadeusz Dajczer, Rozważania o wierze, III.4.3. Rola Słowa Bożego w modlitwie; (2) Św. Ludwik Maria Grignion de Montfort, Traktat o prawdziwym nabożeństwie do NMP, 63 w: Jan Paweł II, List do Braci i Sióstr z rodzin montfortiańskich (2003), 4; (3) Jan Paweł II, List o różańcu Rosarium Virginis Mariae, 14; (4) Dzienniczek, 40; (5) Pisma, 1211; (6) Konferencje, 25; (7) Traktat o prawdziwym nabożeństwie do NMP, 120, 31.

 

3. Wiara Maryi jako postawa dziecięctwa

„W Liście apostolskim Novo millennio ineunte napisałem, – uczy św. Jan Paweł II – że «do Jezusa nie można dotrzeć inaczej jak tylko przez wiarę» (p.19). Taka była właśnie droga, którą postępowała Maryja przez całe swe ziemskie życie, i jest to droga Kościoła pielgrzymującego aż do końca czasów” (1).

Życie Maryi to nieustanne zawierzanie siebie Bogu. Pomiędzy Maryją a Bogiem dokonywała się stale przedziwna komunia osób, zbudowana na ufności, na całkowitym i stale ponawianym zawierzeniu (2).

Św. Jan Paweł II powie: „Maryja uczy nas pokornego uznawania «niezbadanych wyroków» i «niezgłębionych dróg» Boga”. Ta, „która z odwiecznej woli Najwyższego znalazła się – rzec można – w samym centrum owych «niezgłębionych dróg» oraz «niezbadanych wyroków» Boga, poddaje się w półcieniu wiary, przyjmując całkowicie i z sercem otwartym to wszystko, co było przewidziane w planie Bożym” (3).

Gdy rozważamy postawę Tej, która prowadzi nas „w pielgrzymce wiary”, nasuwa się pytanie: gdzie tkwi tajemnica tak wielkiego zawierzenia Maryi i Jej tak doskonałego poddania się woli Bożej?

Szukając odpowiedzi spróbujmy spojrzeć na życie Maryi w świetle jednego z Chrystusowych wezwań: „Uczniowie przystąpili do Jezusa z zapytaniem: «Kto właściwie jest największy w królestwie niebieskim?» On przywołał dziecko, postawił je przed nimi i rzekł: «Zaprawdę, powiadam wam: Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego»” (Mt 18, 1-3).

W zawierzeniu Maryi uwidacznia się bardzo wyraźnie Jej postawa dziecka.

W momencie Zwiastowania, kiedy stanęła w obliczu wielkiej Bożej tajemnicy, zadaje tylko jedno, i to najprostsze z pytań, jakie miała przecież prawo stawiać: „Jakże się to stanie, skoro nie znam męża?” (Łk 1, 34).

Maryja jako bardzo młoda, kilkunastoletnia wówczas dziewczyna zapewne nie miała jeszcze takiej wiedzy, jaką mieli uczeni w Piśmie. Stąd też wynikała prostota Jej zachowania. W chwili Zwiastowania wiedziała tylko, że Bóg oczekuje na Jej zgodę – i Ona od razu godzi się.

Jej „tak”, powiedziane Bogu bez wahania, świadczy, że patrzyła Ona na wysłańca Bożego oczami ewangelicznego dziecka.

Dziecko, choć nie ma ani rozległej wiedzy, ani doświadczenia, nie potrzebuje zbyt wielu wyjaśnień, bo jego pełne ufności i nadziei serce wszystkiemu wierzy. Maryja też nie potrzebowała dokładnego i wyczerpującego uzasadnienia.

Kiedy dokonywało się Wcielenie i kiedy dotykała jednej z najgłębszych Bożych tajemnic, rozważała ją w ciszy serca, godząc się jednak na to, że pozostanie ona dla Niej tajemnicą.

Tę postawę dziecięcej ufności wobec Boga widzimy w całym Jej życiu, zwłaszcza w wydarzeniach, które były dla Niej najtrudniejszymi próbami wiary (4).

Cechą charakterystyczną drogi do świętości jest przechodzenie przez próby wiary – przez doświadczenia, które mogą być niekiedy bardzo trudne, ponieważ w momencie ich przeżywania nie zawsze będziemy w stanie zrozumieć zaistniałą sytuację. Jeżeli otrzymamy łaskę pewnego zrozumienia niektórych prób, to najczęściej dopiero po ich przejściu. Wcześniej na ogół odnosimy wrażenie, że znajdujemy się w sytuacji bez wyjścia (5).

Maryja przechodziła przez szczególnie trudne próby zawierzenia Bogu. Jej „pielgrzymowanie” w wierze było nieustannym przeżywaniem coraz to nowych sytuacji przekraczających ludzkie możliwości zrozumienia. I wtedy okazywała Ona „pełną uległość rozumu i woli wobec Boga” (Sobór Watykański II, Dei Verbum, 5) (6).

(1) List do Braci i Sióstr z rodzin montfortiańskich (2003), 7; (2) „Oto Matka twoja”, 1.2.Próby wiary w Jej życiu; (3) Redemptoris Mater, 14 (4) „Oto Matka twoja”, 1.5.Duchowe dziecięctwo Maryi; (5) Tamże, 1.1.Próby wiary; (6) Tamże, 1.2.Próby wiary w Jej życiu.

 

Spotkanie 2.

Pokorna Służebnica Pańska

Bóg wejrzał na uniżenie swojej Służebnicy, mówi Magnificat, bo Ona, będąc Niepokalaną, pełną łask, uważała się za najmniejsze stworzenie na świecie, mniejsze niż proch. I tak żyła. Bóg zachwycił się Nią i dlatego Ją wybrał, wybrał Jej łono na miejsce, gdzie począł się nasz Zbawiciel. Z powodu Jej małości, z powodu świadomości, że znaczy mniej niż proch, w najdoskonalszy sposób mógł Ją zamieszkać. W Magnificat Maryja śpiewa historię ludzkości, śpiewa, że Bóg „strąca władców z tronu, a wywyższa pokornych” (1).

Pan, „cichy i pokornego serca” (Mt 11, 29), woli prostaczków, którym objawione jest królestwo Boże (por. Mt 11, 25); oni są wielcy w Jego oczach i na nich patrzy (por. Iz 66, 2). Otacza ich szczególną miłością, ponieważ sprzeciwiają się „pysze tego życia”, która pochodzi ze świata (por.
1 J 2, 16). Maluczcy mówią Jego językiem – językiem pokornej miłości, która wyzwala. Dlatego Bóg powołuje ludzi prostych i gotowych, by byli Jego rzecznikami i im powierza objawienie swojego imienia i tajemnic swego Serca (2).

Maryja króluje przez świadomy wybór bycia „niewolnicą Pańską”. Ma Ona tylko jedno pragnienie – spełnić wolę Tego, który jest dla Niej wszystkim. Swoją postawą stale powtarza Bogu – „fiat”; przyjmuje każdą formę objawienia się woli Bożej jako najcenniejszy dar. Tak przechodzi przez życie Ta, która jest pierwszą wśród wszystkich stworzeń.

Maryja w niczym nie szuka siebie. Całym swoim życiem służy, choć jako Matka Syna Bożego będzie powołana na Królową wszelkiego stworzenia.

W Nazarecie była uważana za zwyczajną kobietę i matkę. Jako żona cieśli nie miała żadnego liczącego się miejsca w hierarchii społecznej.

Ta, która jest Matką Boga, znika w tłumie zwyczajnych ludzi. Niczego dla siebie nie pragnie. Całą swoją postawą stwierdza: Jestem „niewolnicą Pańską”, mnie nic się nie należy. Oczekuję jedynie tego, co wynika z woli Bożej.

Królowanie Maryi wyraża się niezmiennie służbą. Chce Ona być niewidoczną, chce zniknąć – aby ludzie kierowali swój wzrok na Tego, który jest jedyny i najważniejszy (3).

W okresie publicznej działalności Chrystusa Maryja pozostaje całkowicie w cieniu Syna i nadal żyje swoim „fiat”. Żyje w ukryciu, by nie przesłaniać Jezusa. Jest dyskretna nawet w swoim współcierpieniu z Synem, kiedy stojąc pod krzyżem w pełni się z Nim jednoczy. (…)

Po Wniebowstąpieniu Jezusa Maryja służy tworzącemu się Kościołowi. Towarzyszy mu w najważniejszych wydarzeniach, razem z nim przeżywa Zesłanie Ducha Świętego. Żyje jednak w cieniu ustanowionej przez Chrystusa hierarchii Kościoła, w cieniu Apostołów. Oni zaś szanują to Jej szczególne pragnienie pozostania ukrytą (4).

Bóg, gdy ma kogoś wybrać, zawsze wybiera maluczkich. (…) Tak stało się również z ustanowieniem narodu wybranego – najmniejszego spośród narodów. (…) Tak też było z namaszczeniem dokonanym przez Samuela, któremu Bóg zalecił: „Nie zważaj ani na jego wygląd, ani na wysoki wzrost, gdyż nie wybrałem go, nie tak bowiem człowiek widzi, jak widzi Bóg, bo człowiek patrzy na to, co widoczne dla oczu, Pan natomiast patrzy na serce”. I tak wybrany został najmłodszy, Dawid, ten, którego nawet nie było w domu przy ojcu, bo musiał pilnować owiec.

My wszyscy na mocy Chrztu zostaliśmy wybrani przez Pana. (…) Chrześcijańska wierność, nasza wierność, polega po prostu na zachowywaniu tej naszej małości, by móc podjąć dialog z Panem. – Trzeba strzec tej małości. Dlatego pokora, cichość, łagodność są tak ważne w życiu chrześcijanina, bo jest to ochrona naszej maleńkości, która podoba się Panu. I tak będzie zawsze dialog między naszą małością a wielkością Boga (5).

(1) Kuszeni mirażem tronu. I. W świetle prawdy; (2) Papież Franciszek, Homilia na Mszy św. z okazji 1050.rocznicy chrztu Polski, Częstochowa, 28.07.2016; (3) Wezwanie do życia w duchu błogosławieństw, II.3. Królować znaczy służyć;
(4) Tamże, II.4. Nigdy nie przesłaniała Boga;
(5) Papież Franciszek, homilia w domu św. Marty, 21.01.2014.

Spotkanie 1
 
W pełni oddana Bogu

Maryję, która jest dla nas wzorem zawierzenia, można by nazwać Matką Bożą Akceptacji, Matką Zawierzenia, ponieważ Ona wciąż mówiła Bogu: „niech się tak stanie, jak Ty chcesz”. Najważniejsze wydarzenie w dziejach świata dokonało się w ciemności nocy w Getsemani. Tym wydarzeniem było Chrystusowe – „tak” wypowiedziane do Ojca. Najważniejsze wydarzenia twojego życia dokonują się wtedy, gdy tak jak Maryja wybierasz drogę przyzwolenia. U Niej przyzwolenie rozciągało się na całe życie, podobnie ma być i u ciebie. Twoje życie składa się z nieustannych zwiastowań, rozumianych jako wezwania łaski i jako próby wiary. Czas jest bezcenny, bo jest obecnością Boga. Chwila obecna jest kierowanym do nas wezwaniem i próbą wiary, jest ze strony Boga oczekiwaniem – „czy powiesz Mi tak”? Nasze życie wiarą sprowadza się do tego – „tak”. Istota chrześcijaństwa to ustawiczne mówienie Bogu: „bądź wola Twoja”. Matka Boża wciąż powtarzała Bogu te słowa – czy można kochać więcej? (1)

Moglibyśmy pytać, dlaczego Jezusowi tak zależy, byśmy szli Jej śladami, byśmy szli ku Niemu drogą Maryjną. Jedną z odpowiedzi na to pytanie jest radykalizm Matki Bożej, radykalizm oddania się Bogu (…).

Bóg oddaje się duszy w miarę, jak ona oddaje się Jemu. Jak bardzo więc Słowo musiało oddawać się Maryi, skoro Ona tak całkowicie stała się darem dla Niego. Maryja to typ duszy, którą Jezus ukochał za Jej pełne oddanie. Jezus chce, byśmy szli drogą Maryjną, ponieważ chce, byśmy realizowali się w tym typie duszy, którą On tak kocha za pełne oddanie. Jego gorącym pragnieniem jest, by znajdować dusze podobne do Niej, które poszłyby za Nim do końca, by mógł przelewać na nie nieskończone zdroje swojej miłości i swoich łask. Pragnienie znajdowania takich dusz jest Jego „głodem", który pozostaje w Nim ciągle niezaspokojony. On powołuje cię na drogę Maryjną, by ci ukazać wielkość swych pragnień wobec ciebie.

Jeśli będziesz naśladował Maryję, jeśli będziesz stawał się coraz bardziej do Niej podobny, wówczas Jezus będzie mógł na miarę twojego oddania ukochać cię taką miłością, jaką Ją ukochał (2).

Przylgnąć do Chrystusa to poddać własną wolę Jego woli. Życie wewnętrzne dokonuje się w ciągłym napięciu między wolą Boga i wolą człowieka. Napięcie to wypływa z faktu, że my ciągle obracamy się wokół własnej woli, wokół tego, co nam jest wygodne, podczas gdy wiadomo, że zakres naszych planów i pragnień, zakres tego, czego my chcemy, nie pokrywa się z tym, czego chce Bóg. Człowiek broni się przed przekreślaniem własnych pragnień. Broni się bądź świadomie, odmawiając Bogu podporządkowania się Jego woli, bądź jest to proces nieświadomy, który często przybiera formę obronnego mechanizmu racjonalizacji. Mechanizm ten ukazuje, jak wiele jest w naszych pragnieniach i działaniu szukania samego siebie. (…) Mówiąc językiem potocznym powiedzielibyśmy, że do tego, co robimy, by zrealizować własne pragnienia i zamiary, dorabiamy pewną samousprawiedliwiającą teorię, która nas uspokaja. (...)

Mówimy – przecież muszę odpocząć, nie mogę się tym zająć, przecież mam prawo do tego, przecież skrzywdzono mnie, muszę się bronić itd. Możesz nawet bardzo oddawać się rzekomej miłości, apostolstwu, szlachetnym zainteresowaniom, a u źródeł tego wszystkiego może leżeć ukryty i nieświadomy egoizm.

To egoizm sprawia, że nasze życie wewnętrzne toczy się w ramach nieustannego napięcia między naszą wolą i wolą Boga. Jeżeli życie wiarą oznacza przylgnięcie do Chrystusa i Jego woli, to w tym kontekście należy podkreślić, że szukanie własnej woli jest czymś najgorszym. Jest ono źródłem zła i grzechu, źródłem naszego nieszczęścia i zniewolenia. Przylgnięcie do Chrystusa i Jego woli oznacza, że wtedy, gdy Jego wola jest niezgodna z naszą, my godzimy się, by On zburzył nasze plany, by je pokrzyżował.

(1) Ks. Tadeusz Dajczer, Rozważania o wierze. II.3.3. Próby wiary w życiu Maryi; (2) Tamże; (3) Tamże, I.2.2. Wola Boża a nasza wola.