mozaika ZAPRASZAMY

do kościoła Świętej Rodziny Warszawa ul Rozwadowska 9/11

16 grudnia 2025 (wtorek)

19.00 Msza święta
20.00 konferencja

Dyżur liturgiczny pełni Grupa Medyczna

Z wiarą przyjmować milczenie Boga – jak Maryja. Konf. 27.02.2024

Konferencja ks. Kazimierza Sztajerwalda

Zacisze, 27 lutego 2024

Modlitwa - Malarstwo - Muzeum - Pałac w Rogalinie. Oddział Muzeum  Narodowego w Poznaniu

Frank Spenlove (1864 - 1933) Modlitwa

Muzeum Narodowe w Poznaniu, Pałac w Rogalinie

Z Panem Bogiem chcę nawiązywać relację i mieć z Nim kontakt. Tutaj jednak pojawiają się pewne trudności.

Pierwsza nich dotyczy mojego „ja”. Problem pojawia się, gdy Bóg chce nawiązać kontakt, ale ja nie potrafię porozumieć się z Nim, bo nie słyszę Jego głosu. Nie dociera do mnie to, co On do mnie mówi. Wynikać to może z grzechu, a szczególnie z pychy. Wtedy głos Boży jakby odbija się ode mnie. Wynikać może też z tego, że nie ma we mnie zgody na bycie z Bogiem. Mam swoje wizje, przywiązania do własnego stylu życia, a czasem nie mam ochoty na przebywanie z Bogiem. Bóg mnie wzywa, a we mnie nie ma zgody na wezwanie, jestem zamknięty i nie chcę słuchać. Bóg powołuje mnie do czegoś, albo oczekuje, bym z czegoś zrezygnował, lecz z mojej strony nie ma odzewu, bo moja wola jest Bogu przeciwna. Mogę też w sposób wybiórczy słuchać Boga. Budować w sobie strefy niedostępne dla Niego. Wtedy warto prosić Matkę Bożą, by Ona pomogła mi się przełamać. Ona była otwarta na cały zamysł Boży. Nie było w Niej nic zamkniętego na Boga.

Bóg nie po to kieruje do mnie swoje Słowo, by ono wracało bezowocnie. Nie zrezygnuje ze mnie, będzie pracować nade mną, by moje serce się otworzyło i dało Mu miejsce. Bóg wyprowadza mnie na pustynię, gdzie czuję się niepewnie, ale jest to miejsce formacji, gdzie mogę się zmieniać, zerwać z grzechem i przygotować się na coś więcej, czyli na uczynienie miejsca dla Boga, na działanie Jego łaski. Czasem serce mam gotowe do współpracy, a Bóg milczy. Wtedy potrzebna jest pokora. Bóg wie lepiej, co jest mi potrzebne. Może to jest z Jego strony zaproszenie do czekania, może nie jest jeszcze odpowiedni czas, albo chce inaczej zadziałać niż się spodziewam.

Bóg wyprowadza na pustynię, by w ciszy przemówić do serca, by usunąć nieczystość i to, co zagłusza Jego głos. Bóg zna mnie i chce, bym poszedł dalej w ufności i w wierze. Nie powinienem narzekać, że Bóg milczy, albo nie odpowiada na prośby. On wie lepiej, co jest mi potrzebne. Jego milczenie jest zaproszeniem do pójścia dalej, głębiej. Bóg mówi do mnie: „Mam wobec ciebie większe zamiary, plany pełne pokoju. Chcę cię uczyć pokory, chcę cię formować, oczekuję twojej wierności. Przylgnij do Mnie. Chcę byś Mnie szukał z całego serca, z głębi duszy.” Odmowa Boga nie świadczy o Jego obojętności. Nie jest tym, o czym mam pokusę myśleć. Odmowa Boga jest zaproszeniem do głębszej wiary. Jezus modlił się w Ogrójcu, a Bóg milczał. Jednak Jezus przyjmował wszystko z wiarą.

Kiedyś inaczej było przeżywane kierownictwo duchowe. Istniało przekonanie, że jest w tym ukryta wola Boża, więc i posługa kierownika duchowego też była odczytywana jako wola Boża. Teraz dominuje pewne zamkniecie. Bóg przemawia na miarę otwartości, nawet teraz. W czasie spowiedzi, gdy mam powiedzieć słowo do spowiadającej się osoby, zapala się we mnie jakby „zielona lampka” i wiem, jakie duchowe treści mam przekazać.

Prośmy Maryję, by otwierała nas na „Bożą częstotliwość”, na duchową dojrzałość, byśmy doświadczając milczenia Boga okazali Mu cierpliwość i wierność.

Tajemnica duchowego macierzyństwa Maryi. Konf. 20.02.2024

Konferencja ks. Mieczysława Jerzaka

Zacisze, 20 lutego 2024

Michał Kmieć: Czy Anglia umarła?

Kadr z filmu Pasja. Reżyser Mel Gibson

Maryja w pełni zaufała Bogu i uważała Go za Ojca. Ona nas objęła swoją miłością, gdy stojąc pod krzyżem na mocy słów umierającego Syna Jezusa przyjęła za swoje dziecko nie tylko stojącego obok Niej św. Jana, ale każdego człowieka.

Sobór Watykański II w swoich dokumentach zapisał, że „Chrystus dokonał dzieła odkupienia w ubóstwie i wśród prześladowań, tak i Kościół powołany jest do wejścia na tę samą drogę, by udzielać ludziom owoców zbawienia”. Żyliśmy do tej pory w czasach zwycięstwa Kościoła i trudno jest nam, gdy widzimy wokół siebie ludzi inaczej myślących niż my, ludzi zmęczonych, zapracowanych w realizacji własnych planów. Możemy się temu dziwić. Dlatego dane jest nam uczestnictwo w życiu Kościoła poprzez przyjęcie ubóstwa, prześladowań i cierpień.

Zwiastowanie było wydarzeniem dla Maryi niezwykle pięknym. Wtedy powiedzenie FIAT było łatwiejsze, niż pod krzyżem, gdyż wiązało się z wyrażeniem zgody na cierpienie Syna i zgody na własne cierpienie. Kiedy Jezus dokonał odkupienia wokół znajdowało się wielu ludzi, z których większość była wrogo nastawiona. To wszystko nie było łatwe dla Maryi, ale mimo to, wypowiedziała trudne FIAT.

Na mocy słów Chrystusa Maryja stała się Matką Kościoła i wszystkich ludzi. Na swoje nowe dzieci od początku patrzyła z niewysłowionym bólem, gdyż widziała jak są prześladowane, torturowane i zabijane z powodu wiary w Jezusa. Jak wiadomo po śmierci Jezusa wybuchło prześladowanie. Pierwsi męczennicy, to ukamienowany św. Szczepan i ścięty mieczem św. Jakub. To były Jej dzieci, ale nie tylko oni. Jej dziećmi byli też ci, którzy nienawidzili i prześladowali pierwszych wyznawców Chrystusa. Bóg nie szczędził Jej cierpień i krzyża, a Ona chciała być uległa i przyjęła nowe powołanie.

Bóg kochał Maryję w sposób wyjątkowy i obdarzył Ją cierpieniem wyjątkowym. Tak Bóg traktuje swoich przyjaciół. Gdyby Bóg nie dotykał cierpieniem swoich przyjaciół, to czy byłoby ich więcej? Przyjmując cierpienia pomagamy Maryi ratować ludzi od potępienia.

Patrząc na postawę Maryi mamy wyrzuty sumienia, że nie potrafimy tak, jak Ona przyjąć cierpienia. Jej próby wiary kończyły się zawsze większym zawierzeniem się Bogu. Ona nigdy Boga nie zawiodła. Nie było w Niej nigdy rozdwojenia pomiędzy słowem, a czynem. My niejednokrotnie chcemy dobrze, mamy dobre zamiary, pragnienia, a spore trudności sprawia nam wykonanie tych zamiarów i postanowień. U nas próby wiary często kończą się cofnięciem się w życiu duchowym, albo odejściem od Boga.

Zawiedzeni rzucamy się w świat marzeń i wspomnień, bo nie czujemy się dobrze w czasie teraźniejszym. Ten świat wydaje się nam inny, nie przystający do Ewangelii, do życia, które znaliśmy. Sama Maryja była wychowywana w świątyni, czytała psalmy, słyszała nauczającego Jezusa. A musiała się spotkać z innym światem. Światem, który nie żył wartościami wpajanymi Jej od młodości. Światem, który brutalnie obszedł się z Jej Synem i który prześladuje i torturuje Jej nowe dzieci. Ona niezmiennie wypowiada trudne FIAT i wstawia się do Boga Ojca za dziećmi prześladowanymi i prześladującymi.

Maryja w Gietrzwałdzie zwróciła się z prośbą do dzieci: módlcie się na różańcu. Modlitwą możecie wiele wyprosić: odzyskanie niepodległości przez Polskę, powrót księży na parafię.

Patrząc na Maryję wyciągajmy do Niej ręce, prosząc o Jej orędownictwo i wstawiennictwo. Nie zawiedziemy się zwracając się do Niej w naszych sprawach i sprawach innych ludzi. Powierzajmy Jej siebie i naszą Ojczyznę.

 

Wraz z Maryją otwierać się na moc Bożą w uniżeniu i słabości. Konf. 13.2.2024

Konferencja ks. Adama Kurowskiego

Zacisze, 13 lutego 2024

Czy Zmartwychwstały spotkał się ze swoją Matką? - Karmel.pl

W pierwszych latach istnienia Kościoła nie było jeszcze oficjalnych prześladowań chrześcijan - no może poza elitami żydowskimi. Jednak od początku choć pociągali ludzi prostych - "Patrzcie, jak oni się miłują!" (Tertulian) byli swoistym wyrzutem sumienia dla ludzi władzy tamtych czasów. Inne od światowych zasady życia, dystans do doczesności, brak zrozumienia stanowiły przeszkodę w zaakceptowaniu wyznawców Chrystusa.

Zawsze byli ludzie słabsi, mniej zaradni, nie stosujący przemocy. Nasza niezaradność, mniejsza samodzielność, nie rozumienie twardych praw życia powodują, że nie jesteśmy akceptowani. Jesteśmy naczyniami glinianymi. Wychodzimy z kościoła po Mszy świętej, po konferencji. Coś nas pokrzepiło, podniosło na duchu, coś zrozumieliśmy, czuliśmy się zaakceptowani. Spotykając się z bliźnimi dziwimy się, że oni czegoś nie rozumieją, czujemy się mądrzejsi, wywyższamy się. Wychodzi z nas stary człowiek.

Bóg ma dwa sposoby prowadzenia nas drogami uniżenia. Pierwszy sposób spowodowany jest czynnikami zewnętrznymi. Są dni kiedy jesteśmy w słabszej formie fizycznej czy psychicznej, albo opadamy z sił ze zmęczenia. Spotykamy trudniejsze niż zazwyczaj okoliczności życia. Wczoraj mogliśmy fikać koziołki, a dzisiaj ledwo nogami powłóczymy. Potrzebujemy czasu, by dojść do siebie. Drugi sposób wynika z wewnętrznych trudności. Bóg daje nam światło uznajemy do czego nas wzywa - chcemy być dla kogoś życzliwym, a nie potrafimy mu darować winy, chcemy pomóc, ale nie znajdujemy chęci lub zastanawiamy się, dlaczego mamy pomagać.

Zewnętrzne i wewnętrzne okoliczności powodują, że nie potrafimy podjąć zadania, ale kiedy się prześpimy, zobaczymy  na nowo swoje pragnienia i możliwiści, to następnego dnia przemyślimy swoje pragnienia i możliwości, to następnego dnia możemy mieć przekonanie i chęć do działania. Myślimy, że to my mamy większą sprawczość, ale tak naprawdę sprawczość ma Bóg. On daje nam zrozumienie i siły. Myślimy, że wreszcie coś zrozumieliśmy, że nie jest z nami tak źle. Nie chodzi o to, by tak nie myśleć, ale o to, by być wdzięcznym i nie gorszyć się swoją słabością i drugiego człowieka. Bóg daje sytuacje, by do Niego móc się zwracać i dziękować Mu za siły, że coś do nas dociera, że chcemy pełnić Jego wolę, za postanowienie, by inaczej postępować. Kiedy różnorodne sytuacje utrudniają nam wykonanie podjętego postanowienia i ukazuje się nasza słabość i nieumiejętność w czynieniu dobra, to możemy się uśmiechnąć, bo one pokazują jacy jesteśmy i zachęcają, by modlić się za siebie i za tych, przez których ujawnia się nasza słabość.

Na szczęście jest Bóg, więc można być spokojnym o te osoby i o siebie. Bóg na szczęście się nie gorszy i nie musimy się bać niczego. To Bóg daje nam umiejętność zachowania się w danej sytuacji. Mamy Matkę Bożą. Ona przeżyła swoje życie z wiarą. W Ewangeliach nie ma zapisanego spotkania Jezusa po zmartwychwstaniu z Matką, ale Ona wierzyła, wiedziała, że On zmartwychwstał, więc Jezus nie musiał do Niej przychodzić.

Maryjo, naucz nas wierzyć nie widząc. Ty żyj wiarą we mnie, że Jezus mnie widzi. Ucz mnie, że każda sytuacja, także trudna, jest dla mnie optymalną do życia wiarą.

Noc wiary w zwyczajności życia. Konf. 6.02.2024

Konferencja ks. Wojciecha Lipki

Zacisze, 6 lutego 2024

Pietà, czyli ucieczka do Egiptu - Mój komentarz do wszystkiego - blog ks.  Andrzeja Draguły - Laboratorium WIĘZI

Fritz von Uhde (1848 - 1911): Pieta, czyli ucieczka do Egiptu

Zwykłe, codzienne życie potrafi zgasić nasze wspaniałe plany, a nieraz podcina nam skrzydła. To, co miało być niezwykłe staje się szare i mało ciekawe. Ktoś zwierzył się, że kiedyś bardzo cenił swojego spowiednika. Słowa księdza były dla niego cenne, traktował je niemal, jak proroctwa. A teraz po latach pouczenia spowszedniały i już je tak nie przeżywa. To co kiedyś było super, teraz już nie jest tak ekscytujące.

Jak to było u Maryi? Początek był świetny. Pojawił się archanioł Gabriel i przedstawił niezwykłą propozycję. A potem było „pod górę”. Najpierw podróż do św. Elżbiety, by sprawdzić, czy anioł powiedział prawdę. Potem trudy wyprawy do Betlejem. A tam okazało się, że nocleg w betlejemskim domu, wśród ludzi Jej się nie należy. Tak jakby mówili: „Idź stąd, w pole, do zwierząt. Tam Twoje miejsce”. A miało być tak wspaniale, że klękajcie narody. Później okazało się, że nie tylko Betlejem było niegościnne. Zabrakło miejsca w całym kraju i musiała uciekać do Egiptu. Dlaczego Bóg dopuścił, że Matka Mesjasza musiała uciekać? Panie Boże, czy nie można było tak pokierować Jej życiem, aby było normalnie? Maryja nie straciła wiary, ale rozważała wszystko w swoim sercu. Tylko jedno wspaniałe wydarzenie, jakim było spotkanie i rozmowa z aniołem musiało przeważyć wszystkie trudności i zagrożenia, jakie były udziałem Maryi przez przeszło 30 lat. Tego nas uczy Matka Najświętsza.

Jeśli spotkałem Boga i żyję Nim, to nie oczekuję by mnie rozpieszczał, obsypywał pocałunkami. Muszę trwać w wierze mimo wszystko. Inni mają uniesienia, wizje, a my nic. Pewna kobieta powiedziała, że wymodliła wiele dobrych rzeczy. Można pomyśleć: „Dobra jesteś. Ale czy w wierze, czy w pysze?” Wiara, to jest trwanie bez bodźców. Poleganie na jednym słowie przez dziesięciolecia. Tak powiedziane przez małżonków przed ołtarzem, obowiązuje przez całe zwyczajne życie.

Jak zachować wierność w zwyczajności życia? Jak zachować taki sam stan gorliwości wiary, jak wtedy kiedy się nawróciliśmy, odkryliśmy Boga, doznaliśmy przemiany? Matka Boża patrzyła na Dzieciątko Jezus i widziała Jego nieporadność i bezbronność, którego tak, jak inne dzieci trzeba umyć, nakarmić, przebrać. To nas uczy, by patrzeć na drugiego człowieka, nie tylko, jak na przykład: Marka czy Zofię, ale jak na brata i siostrę w Chrystusie. Takie spojrzenie wiary zachwyca. Zachwyca, że Bóg przeprowadza nas przez szarość i codzienność i potrafi nas kształtować. On się pyta: Czy jesteś ze Mną tylko wtedy, kiedy ci dobrze „płacę”? Jak długo jesteś w stanie trwać przy Mnie bezinteresownie? Ukryte życie w Nazarecie jest ideałem naszego życia. Dlatego jesteśmy w Ruchu Rodzin Nazaretańskich, bo chcemy dostrzegać i odkrywać Boże życie w codzienności i mówić „wierzę”, choćby Bóg powiedział do nas tylko jedno pociągające słowo.

Nasze negatywne reakcje i nastroje biorą się z braku wiary. Ostatnio ukazały się wywiady z byłymi księżmi. Mówili, co spowodowało, że opuścili stan kapłaństwa. Na początku podawali sensacyjne informacje o tym, że ks. biskup ich nie rozumiał, mówili o niedobrej atmosferze wśród kapłanów, o tym że Kościół to biurokratyczna i bezduszna instytucja. Ale na końcu wywiadu przyznali, że powodem odejścia była utrata wiary. Jeśli nie pilnujemy wiary i nie otaczamy się szklanym kloszem, to byle wiatr może nam tę wiarę zdmuchnąć. Nie wystarczy, że jesteśmy ochrzczeni. Potrzebna jest stała troska o utrzymanie ognia wiary.

Taka była wiara Maryi. Dlatego nie załamała się kiedy Jezus odszedł z domu, kiedy wybierał tłumy zamiast Niej. Nie załamała się kiedy Jezus umierał na krzyżu. Nasza wiara jest poddawana różnorodnym próbom. Uczmy się od Maryi wytrwałości, stateczności. Zaufałem Bogu i bać się nie będę.