Świadectwo Ks. Sławomira Kowalskiego, 27.11.2021 Jasna Góra

Adwentowy Dzień Skupienia RRN na Jasnej Górze, 27 listopada 2021

Ks. Sławomir Kowalski skierował do nas konferencję, będącą jednocześnie jego świadectwem pt: Ojcostwo na drodze mężczyzny. Powiedział, że mężczyzna potrzebuje do pełni swojej natury wymiaru ojcostwa. Bóg daje świeckim taką możliwość przez małżeństwo, choć nie każde małżeństwo kończy się ojcostwem. Na drodze duchowej jest ojcostwo duchowe, które jest cennym wymiarem w życiu kapłana.

Św. Józef dzięki więzi z Maryją stał się ojcem dla Jezusa. Dla nas ojcostwo duchowe jest też możliwe: dla tych, którzy wchodzą w więź z Maryją, tak jak św. Jan Apostoł przyjmują Ją do swojego życia, do swojego domu i Jej powierzają swoje życie. Św. Jan powierzył się Maryi i na tę drogę duchowego powierzenia się Maryi dzisiaj wiele osób wchodzi. Duchowość RRN ma też ten wymiar powierzenia się Maryi. Jest to jedno z najcenniejszych doświadczeń w tej duchowości, być prowadzonym w zawierzeniu się Maryi. Powierzyć Maryi swoje życie, swoje powołanie, swoje doświadczenie. Pozwolić Maryi troszczyć się o siebie, żyć w duchowej więzi z Nią. Do tego potrzebujemy duchowego ojca, bo samo to się w nas nie dokona. To doświadczenie jest osobistym w kapłaństwie... Być oddanym Maryi, żyć ze świadomością, że powierzyłem Jej swoje życie, niezależnie od chwilowych emocji, chwilowych doświadczeń, czy przeżyć. Matka będzie zawsze otaczała miłością, pielęgnowała, troszczyła się. Jest to bezcenna nadzieja. Łaska, która pozwala wytrwać w sytuacjach trudnych. Bo czasem ci, którym towarzyszymy wchodzą w trudne doświadczenia.

Młode małżeństwo oczekuje narodzenia się dziecka. Lekarz mówi im, że dziecko na które czekają jest zagrożeniem dla zdrowia matki i grozi jej wózek inwalidzki. Młodzi zadają pytanie: Jaka jest myśl księdza? Co uczynić? Odpowiedź brzmi: Musicie przyjąć to dziecko. Co będzie, jeśli stanie się tak, jak powiedział lekarz? Wielu mężczyzn tego nie wytrzymuje. Nie są w stanie opiekować się chorym dzieckiem i chorą żoną. A kiedy mąż odejdzie, to kto podejmie odpowiedzialność za to, co się stało? To nie jest proste. Ale dobry Bóg sprawił, że dziecko urodziło się zdrowe i matka pozostała zdrowa. Wielka radość w rodzinie, że Maryja nie zostawia. Rok później sytuacja się powtarza. Kolejna ciąża jest jeszcze większym zagrożeniem kalectwem dla matki. Lekarz kategorycznie odmawia prowadzenia ciąży. Kto weźmie odpowiedzialność za konsekwencje. Co na to ksiądz? Ojcostwo duchowe ma swoje trudne momenty bezradności, godzin modlitwy na kolanach przed Najświętszym Sakramentem, ufności Maryi. To, że kolejne dziecko przyszło bezpiecznie na świat, a matka nie została kaleką, dla nas księży jest powodem do zachwycenia się miłością Boga i Maryi. W taki sposób tworzy się ufność do Maryi i zachwyt nad duchowym ojcostwem.

Młody chłopak prosi o duchowe prowadzenie i przez lata można mu towarzyszyć, kiedy kończy podstawówkę, maturę, studia, podejmuje pracę, zakłada rodzinę. To są lata towarzyszenia duchowego od dziecka w lata dorosłe.

Świat nie rozumie ojcostwa duchowego. Nie rozumie, jaką jest ono wielką wartością dla nas księży. Duchowe ojcostwo czyni nas innymi, niż świat nas postrzega. Świat nas ocenia za pomocą ludzkich narzędzi. Dla świata wszystko jest poukładane, gdy jest dom, samochód, praca, zapłacone podatki, dzieci chodzą do szkoły. Istnieją jeszcze narzędzia duchowe. Trzeba te narządzia odkryć. Zobaczyć, jaką rolę w naszym życiu pełni Maryja, odkryć obecność Chrystusa.

Pewna włoska dziennikarka opisała swoją rozmowę z mężem w czasie podróży samochodem. Przez dwie godziny rozmawiają, a mąż tylko rękę podniósł, by pokazać znak drogowy mówiący, że pomylili drogę. To był jedyny udział męża w dwugodzinnej rozmowie. W podobny sposób rozmawiamy z Chrystusem. Litania, różaniec, pacierz, a Chrystusowi pozostawiamy możliwość wskazania ręką na krzyż. Na nic więcej nie pozwalamy. Mówimy, mówimy, mówimy. To jest pobożność. To nie jest żadna więź z Chrystusem. Więź duchowa jest inna. To Chrystus mówi, mówi, mówi, a my słuchamy, słuchamy, słuchamy. W końcu spojrzymy na krzyż z zachwytem. Przez dwie godziny daliśmy czas Chrystusowi, by mówił do nas.

Trzeba mieć nawrócone serce, by Chrystus mógł mówić do nas. Trzeba wyjść z pobożności, która daje poczucie bycia człowiekiem rozmodlonym, wspaniałym, głęboko wierzącym. Gdy ktoś odmawia nowennę pompejańską czuje się wielki, silny wiarą, doskonały, może mówić o Panu Bogu, jest zachwycony sobą. Pobożność jest ważna i potrzebna, ale jeśli się z nią zwiążemy za bardzo i jeśli na podstawie pobożności uznamy, że mamy rację, że znamy życie i możemy innych wychowywać, to jest to wielka pułapka. Pobożność nie prowadzi do poznania siebie, poznania swojej natury i poznania prawdy o własnej niedoskonałości. Pobożność odciąga od refleksji, od rachunku sumienia. Pobożność odciąga od prawdy, że żyję dzięki łasce.

Doświadczenie, jakie przeżyło młode małżeństwo, które wbrew opiniom lekarzy oczekiwało z niepokojem na przyjście na świat swoich dwojga dzieci było doświadczeniem, które ich formowało i rozwijało duchowo. Kształtowało postawę pokory, wdzięczności, uznania zależności od Boga, uznania swojej bezradności wobec praw natury. Pobożność tego nie uczy i nie pozwala tego doświadczać, przemyśleć, ani przeanalizować. Ojcostwo duchowe jest zrodzeniem drugiego człowieka do życia duchowego.

Kapłan również korzysta z ojcowstwa duchowego, kiedy może opowiedzieć wydarzenia ze swojego życia, poznać swoje pragnienia, omówić sytuacje, wypowiedzieć je głośno. Jest to czas, kiedy można siebie się uczyć i zrozumieć. W spotkaniach ojciec duchowy nie musi wiele mówić, ani wyjaśniać. Nawet nie jest on po to, by podejmował za kogoś decyzje. Bo łaska jest z tym, kto jest prowadzony duchowo i to on ponosi konsekwencje tych decyzji. Ale w czasie modlitwy, aktu skruchy i pokory pyta się o łaskę Chrystusa. W klimacie duchowego pokoju, nie w napięciu rodzi się człowiek do życia z Chrystusem. To wielka radość. To doświadczenie nam kapłanom daje ogromne wsparcie, buduje naszą tożsamość, powoduje, że jesteśmy wdzięczni za powołanie kapłańskie.

Św. Józef był dumny, że jego opieka zapewniała bezpieczeństwo Chrystusowi w wieku dziecięcym. Czuł się dumny, że rozpoznał, kiedy należy opuścić Betlejem i udać się do Egiptu, a nie do Syrii, czy Grecji. Wybrał właściwie i kiedy trzeba było wrócić do Nazaretu, to wrócił. Mężczyzna czuje się spełniony, kiedy podejmuje właściwe decyzje. Te decyzje sprawiały, że Józef czuł się ojcem dla Chrystusa również w wymiarze duchowym.

Dla ojca duchowego jest ważne, by móc być z tymi, którzy podejmują decyzje wobec swojego życia, swojej rodziny, być z tymi, którzy posługują w Kościele, pracują. Żyć z nimi, przeżywać to, co oni przeżywają, towarzyszyć im w podejmowaniu decyzji, patrzeć na ich rozwój, jak przeżywają swoją miłość. Towarzyszyć młodemu człowiekowi wchodzącemu w dorosłość, który nie gubi Chrystusa. Być świadkiem i mieć poczucie, że Bóg pozwolił mu w tym wszystkim uczestniczyć.

Świat chce kapłanom zabrać ojcostwo duchowe. Mam nadzieję, że to nie będzie możliwe, że Matka Boża na to nie pozwoli. Ona za bardzo nas kocha i jest wierna temu powierzeniu, które uczyniliśmy jako kapłani. Przyjęliśmy Jej opiekuńczy płaszcz, w którym nas nosi, daje opiekuńcze dłonie i chroni swoje dziecko, gdy jest w niebezpieczeństwie. W tym czasie niebezpiecznym dla nas również będzie nas chroniła i to daje nadzieję. Daje nam pokój serca i pewność, że będziemy ukryci cieniu Jej płaszcza.

Notowała: Elżbieta Myśliwiec