Świadectwo o Księdzu Andrzeju Buczelu

Ksiądz Andrzej Buczel przez 6 lat był wikarym w parafii Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny w Zerzniu, gdzie ja jestem parafianką. Ks. Andrzej był kapłanem skromnym, bardzo rozmodlonym, miłym w rozmowie. Gdy chodził po kolędzie po domach udzielał błogosławieństwa całej rodzinie.

Pewnego dnia zachorowałam i czekała mnie poważna operacja, poszłam do księdza zamówić Mszę św. o szczęśliwy jej przebieg. Ksiądz Andrzej serdecznie na mnie spojrzał, uśmiechnął się i powiedział: „Dobrze będę się modlił”. Po zabiegu szybko wróciłam do zdrowia.

W 1987 r. po nabożeństwie majowym wychodziłam z kościoła, obok bramy zatrzymał się samochodem Ksiądz i zaproponował, że mnie podwiezie do domu, bo jedzie w moim kierunku. W czasie jazdy powiedział, że zakłada w naszej parafii grupę Ruchu Rodzin Nazaretańskich i zaprasza mnie na pierwsze spotkanie. Z radością potwierdziłam, że przyjdę. W środę na spotkanie przybyło dużo osób. Niektórzy byli spoza parafii, ale panowała rodzinna atmosfera. Ksiądz Andrzej mówił dużo o Matce Bożej, a ja chętnie słuchałam. Następne spotkania odbywały się w kościele w kaplicy Matki Bożej i zawsze zaczynały się modlitwą. W czasie spotkań słuchaliśmy kaset z nagranymi konferencjami, a później Ksiądz mówił nam o duchowości naszego Ruchu, o świętości każdego człowieka, zachęcał do proszenia o kierownictwo duchowe. Proponował byśmy wybierali na kierownika duchowego Jego lub ks. Proboszcza. Ja wybrałam Księdza Andrzeja jako spowiednika. Nie myślałam o kierownictwie duchowym. Ponieważ uważałam, że nie jestem godna świętości i nie dorastam do świętości. Kiedy na pierwszej spowiedzi Ksiądz zapytał mnie, czy chcę przyjąć kierownictwo duchowe, odpowiedziałam, że nie jestem gotowa. Wtedy Ksiądz z miłością powiedział: „Bóg cię kocha” i odeszłam smutna. Po drugiej spowiedzi Ksiądz ponowił propozycję przyjęcia kierownictwa duchowego. Gdy znów odmówiłam, usłyszałam: „Bóg cię kocha” i odeszłam smutna. Za trzecim razem, a było to 30 listopada 1988 r. Ksiądz ponowił pytanie, a ja bez wahania odpowiedziałam „tak, chcę”. Wszystkie wątpliwości zniknęły, czułam w sercu wielką radość. Ksiądz wyciągnął do mnie rękę, przytulił i powiedział: „ Dałaś mi najpiękniejszy prezent”, tego dnia były Jego imieniny. To była długa spowiedź, po której ja dziękowałam Księdzu, a On mi. Powiedział mi: „Od tej pory jestem twoim kierownikiem duchowym”. Później udzielił mi wiele wskazówek duchowych i zaznaczył, że posłuszeństwo kierownikowi duchowemu jest tak ważne, jak posłuszeństwo księdza swojemu biskupowi. Pamiętam te wydarzenia, jakby to się wydarzyło dzisiaj.

Ksiądz Andrzej stopniowo wpływał na zmiany w moim życiu i moje myślenie. Zachęcał do codziennego, pełnego uczestnictwa we Mszy św. tam, gdzie jestem, ale w niedziele w swojej parafii, bo parafia, to jak rodzina. Nie wybiera się innego kościoła, tak jak nie wybiera się rodziny. Zachęcał do przyjeżdżania na spotkania RRN do kościoła św. Anny w Wilanowie w Warszawie. Proponował lekturę Pisma Świętego i czytanie konferencji św. ojca Maksymiliana Marii Kolbego. Ksiądz na pierwszej rozmowie 26.01.1989 r. uczył mnie, jak mam zaczynać każdą spowiedź, jak się spowiadać. Wskazówki zapisane w kalendarzyku otrzymałam od Niego w prezencie. Druga rozmowa odbyła się 9.06.1989 r., a 13 czerwca miałam spowiedź generalną z całego życia. Ksiądz usiadł na krzesełku i zmęczony usnął. Ja klęczałam i to mnie nie zrażało, bo wiedziałam, że Pan Jezus nie spał. Wyznałam wszystkie swoje grzechy, tak jak się wcześniej przygotowałam. Miałam komu powiedzieć o wszystkich swoich upadkach i co ciążyło mi na sercu. Kiedy przestałam mówić, Ksiądz Andrzej przebudził się uśmiechnął i udzielił rozgrzeszenia. Wyznaczył dzień 21.06.1989 r. na dzień zawierzenia mnie Matce Bożej. Odtąd miałam każdego 21 dnia miesiąca świętować swoje zawierzenie się Maryi. Wiele zmieniło się w mojej rodzinie, bo ja się zmieniłam. Spotkania w Wilanowie i parafialne były dla mnie ważne.

W naszej parafii odbywała się perygrynacja Kopii Obrazu Matki Bożej z Jasnej Góry. Mój dom był pierwszym, który nawiedziła Matka Boża w swoim Obrazie. Na spotkaniu Ksiądz Andrzej mówił o wielkim znaczeniu, jaki jest związany z przyjęciem Obrazu. Zachęcał, aby osoba przyjmująca Obraz do domu powiadomiła o tym Jego i całą grupę. Kiedy Matka Boża w Obrazie przybyła do mojego domu modliłam się całą noc, powierzałam Jej też mojego syna, który nie mógł przyjechać z wojska na przepustkę. Rano przyszli wszyscy zaproszeni przyjaciele z grupy razem z Księdzem. Przybyło też wiele osób z rodziny i sąsiadów. Wszyscy byli zaskoczeni i zbudowani obecnością Księdza. Zaczął On modlitwę różańcową, później śpiewaliśmy pieśni. Po modlitwie wszyscy odprowadziliśmy Obraz Matki Bożej do sąsiadów. Byłam bardzo wzruszona i podziękowałam księdzu i osobom z grupy za obecność i modlitwę. Gdy mnie sąsiedzi pytali o to, dlaczego w moim domu był Ksiądz, zaczęłam opowiadać o spotkaniach Ruchu w naszej parafii, zachęcając ich do przyjścia na nie. Niektórzy z nich zaczęli przychodzić, tak, że nasza grupa powiększyła się. Wiele z tych osób poprosiło Księdza Andrzeja o kierownictwo duchowe.

W 1990 roku Ksiądz Andrzej został przeniesiony do parafii św. Franciszka w Warszawie przy ul. Hynka. Na pożegnalnym spotkaniu powiedział, że nie zostawia nas samych, lecz zabiera nas ze sobą. Co miesiąc jeździłam rano pierwszym autobusem, aby dostać się do spowiedzi, gdyż była zawsze długa kolejka oczekujących. Niekiedy nie udało mi się dostać do spowiedzi. Nie smuciłam się z tego powodu, gdyż za drugim lub trzecim razem mogłam się przystąpić do spowiedzi. Od Księdza Andrzeja biło takie ciepło i miłość, że zjednywał sobie wiele osób. Wszystkich zachęcał do życia obecnością Matki Bożej i widzenia Jezusa w drugim człowieku. Ksiądz miał zwyczaj pisania na karteczkach swoich wskazań duchowych, aby lepiej je można było zapamiętać. Zapisane wskazania pomagały mi się otwierać na duchowość i wprowadzać ją w życie rodzinne. Kiedy zaczęłam wyjeżdżać na rekolekcje wakacyjne w górach zawsze chętnie towarzyszył mi mój mąż, chociaż był po zawałe, oraz córka.

Ze wzruszeniem wspominam to wszystko, czego nauczył mnie Ksiądz Andrzej Buczel i jestem Mu wdzięczna, że pomógł mi zbliżać się do Jezusa poprzez wstawiennictwo Matki Bożej.

Danuta Makus