Działanie łaski Bożej za przyczyną Matki Bożej w mojej rodzinie

Pragnę podzielić się działaniem Matki Bożej w mojej rodzinie. Działanie to dotyczyło bezpośrednio mojego męża i polegało na cudownym jego nawróceniu. Śmiało mogę wiązać to z łaską zesłaną przez ręce Niepokalanej, ponieważ przez cały czas choroby męża najważniejszą modlitwą był różaniec.

Mój mąż poważnie zachorował, początkowo leczono go antybiotykami, dopiero po 10 miesiącach, po konsultacji onkologicznej postawiono diagnozę: ziarnica złośliwa. Choroba trwała 2 lata i zakończyła się śmiercią.

Po pół roku trwania choroby, mąż powiedział do mnie:”przypomnij mi, naucz mnie modlić się na różańcu”. A muszę zaznaczy,że przed laty zafascynowała go ideologia marksistowska i przez 28 lat był bardzo oddalony od Boga. I tak się od różańca zaczęło! Czym bardziej cierpiał, czym nadzieja na życie i wyzdrowienie była mniejsza, tym bardziej przywiązywał się do różańca. Nierzadko trzymał go w ręce przez cały dzień. Potem zapragnął Pisma Świętego, potem poprosił o „Naśladowanie Chrystusa” Tomasza z Kempis. I tak już było do końca jego życia. Przy łóżku na nocnym stoliku stał krzyż, leżał różaniec, Pismo Święŧe i książka Tomasza z Kempis. Gdy nasza 10-letnia wtedy córka zapragnęła pójść na pielgrzymkę na Jasną Górę, pomysł ten został przyjęty przez mojego męża z entuzjazmem, gdyż wiązał z nim wielkie nadzieje. Sam toczył z sobą bardzo trudną walkę, walkę o wiarę. Tyle sprzeczności go nurtowało, tyle trudnych pytań, zmagał się sam ze sobą.

Ale Miłość Miłosierna musi zwyciężyć! Był już tak blisko Boga. Potrzebował tylko podania ręki przez dobrego duszpasterza, który przekona go, że Wielkie Miłosierdzie Jezusa może go objąć, gdy on tylko, tego dobrowolnie zapragnie. I tak się stało. Ksiądz pomógł rozwiać choremu ostatnie jego wątpliwości. A wątpliwości były takie: „czy Bóg mi wybaczy?” oraz „czy moje gorące pragnienie pojednania się z Bogiem, nie wygląda jak przysłowiowe, jak trwoga to, do Boga”? Próbował rozaczliwie wyjaśniać „proszę księdza, to przez mój piekielny racjonalizm”. Po tej pamiętnej rozmowie, w sobotę, w dzień Matki Bożej, mój mąż poprosił o spowiedź świętą. Dzień ten był dla niego cudowny. Płakał z radości, jak dziecko. Ufał Matce Bożej, do Niej zanosił modlitwy o oddalenie cierpień. I został wysłuchany. Od momentu Sakramentu Pojednania do chwili śmierci, nie zażądał ani jednego środka uśmierzającego ból, które przedtem zażywał. Przez te ostatnie 5 tygodni był spokojny. Okres ten był całkowicie poświęcony modlitwie. Gdy sam nie mógł się modlić, prosił mnie o pomoc i za mną powtarzał modlitwę. Najważniejszą modlitwą był jak zwykle Różaniec, ale również Koronka do Miłosierdzia Bożego, i pieśni głównie maryjne.

Umarł w sobotę w dzień Matki Bożej. Umierał uśmiechając się i jeszcze po śmierci był uśmiechnięty. Lekarka, która była obecna przy zgonie powiedziała: „Jestem wstrząśnięta tą śmiercią, takiej śmierci nie widziałam, aby umierający uśmiechał się. Musiał być człowiekiem naprawdę głęboko wierzącym.”

Uzdrowienia są wiekimi cudami, ale będąc świadkiem nawrócenia, muszę stwierdzić, że jest to największy cud. Jest to cud narodzenia się nowego człowieka, odbywający się w walce łaski Bożej ze złem, trwającej nieraz bardzo długo, tym bardziej, że uzależnionej od wolnej woli człowieka.

Z.S.