Serce, które pragnie nieskończoności. Konf. 9.09.2025

 

Konferencja ks. Adama Kurowskiego

Zacisze, 9 września 2025 r.

Serce, które pragnie nieskończoności.

Św. Jan Maria Vianney wyznał: „Kocham Cię, mój Boże i moim jedynym pragnieniem jest kochać Cię aż do ostatniego tchnienia mego życia. Kocham Cię, o mój Boże, nieskończenie dobry. Wolę umrzeć kochając Cię, niż żyć bez kochania Cię. Kocham Cię, Panie i jedyna łaska, o jaką Cię proszę, to kochać Cię wiecznie...Boże mój, jeśli mój język nie jest w stanie mówić w każdej chwili, iż kocham Cię, chcę, aby moje serce powtarzało Ci to, za każdym moim tchnieniem.” Skoro św. Jan Vianney tak powiedział, to czy ja też mogę? Czy nie będzie to z moje strony zuchwałe? Święty proboszcz z Ars pragnął nieba i Boga. Jako przecież też tylko człowiek jak każdy z nas przesunął zwrot z naturalnej miłości własnej na miłość ku Bożej miłości.

W każdym człowieku jest pragnienie nieskończoności, tylko nie każdy zdaje sobie z tego sprawę. Poznajemy to po pewnym czasie. Najpierw dążymy do tego co doczesne, chcemy coraz więcej, ale nic nas nie nasyca trwale. Gdy coś osiągniemy, to w pierwszej chwili jesteśmy szczęśliwi, ale już na drugi czy trzeci dzień przechodzi nam to – lepiej powiedzieć – zadowolenie. Coś przeżyliśmy, ale to skończyło się i ponownie nie jesteśmy zadowoleni, bo to, co wymierne nie jest nieskończone.

Bóg jest nieskończony i stworzył nas takimi, którzy pragną nieskończoności. Nasze serca pragną nieskończoności. Mądrość – jako związana w Bogu nierozdzielnie z miłością – łączy się w naszym życiu ze zdobywaniem wiedzy – choćby w postaci życiowego doświadczenia. Dążenie to wydaje się szlachetne, lecz człowiek może je skalać, gdy jego nieświadomym pragnieniem jest chęć panowania nad innymi, podniesienia swojego statusu. Podobnie jest, gdy ktoś zdobywa kolejne szczeble władzy nie po to, by służyć, ale być ważnym w oczach własnych bądź drugiego człowieka. Maskowania prawdy o biedzie wewnętrznej przed samym sobą nie można uznać jednak za mądrość.

Bóg powołuje nas do większego – Jego – szczęścia, które jest nieskończone. Można zwiedzić wiele krajów, przeżyć wiele przygód, ale nie może to być uznane za nieskończone szczęście. Wit de Larigaudie (1908 - 1940) nie mógł się doczekać spotkania z Bogiem. Powołany do wojska w czasie II wojny światowej, przed jedną z walk miał pewność, że zginie. W liście znalezionym przy nim zapisał, jak wielkie było w nim pragnienie Boga i radość, że niedługo się z Nim spotka.

Człowiek jest skończony, ponieważ jest stworzeniem. Może obiecywać sobie czy innym poprawę, a nie jest w stanie tego spełnić. Cóż szkodzi obiecać – jak stwierdziła pewna znana współcześnie osoba – dlatego w czasie spowiedzi nie powinniśmy mówić, że obiecujemy poprawę, tylko, że ją postanawiamy. Bóg chce byśmy chcieli, byśmy mieli takie pragnienie, bo wie, że nam się to samodzielnie nie uda. „Beze mnie nic nie możecie uczynić.” (J 15,15) Dlatego daje łaskę, byśmy się do Niego zwracali, a nie tylko chcieli się na chwilę upiększyć. Bóg patrzy głębiej i nie zwraca uwagi na to, co powierzchowne. On jest jak ratownik, który ratuje życie, a nie zwraca uwagi na wygląd ratowanego. Matka Boża jeśli dbała o swój wygląd to ze względu na miłość do Boga, a nie do siebie.

Jedynym, który może pragnąć nieskończoności jest Bóg. Jego serce pragnie wieczności i dobra także dla nas. Z tego powodu prowadzi nas tak, byśmy pragnęli tak jak On. Nasze pragnienia też spełnia, ale na swój sposób. Prowadzi nas, więc patrzmy na wydarzenia naszego życia tak, by nie okazywać Jemu swojego lekceważenia, jakby – choć nie wprost – „pokazując Mu swój język.” Bóg ma lepszy scenariusz i będzie nam pokazywał szersze i dalszą perspektywę według swojej miary, nie naszej. Odpowiadajmy na pragnienia nieskończonej miłości Bożej naszym ufnym zwracaniem się do Niego.