Konferencje z rekolekcji w Małym Cichym 2025

Murzasichle, 5 lipca 2025 sobota

ks. Kazimierz Sztajerwald

Wielkie pragnienia i wielka niemoc

Hasło obecnych rekolekcji Ruchu Rodzin Nazaretańskich brzmi: Pragnie Cię moja dusza”(Psalm 63). Na rekolekcjach rozważymy Jakie są nasze pragnienia, czyli za czym tęsknimy, czego oczekujemy, np.: rodzice mają oczekiwania wobec swoich dzieci, młodzi marzą, by z kimś ułożyć sobie życie, szukają miłości.

Bóg stworzył nas z miłości i do miłości. Dlatego odzywa się w nas dążenie do bycia kochanym i do pokochania kogoś. Grzech pierworodny psuje pierwotne zamierzenia Boga. Zamiast miłości szatan podsuwa ludziom namiastki szczęścia. Bóg dopuszcza do tego, aby w nas wzbudzić pragnienia głębsze. Świat nie może nam dać tego, co naprawdę pragniemy, a więc Bożej miłości, nieskończoności, życia wiecznego.

Czujemy się sobą rozczarowani, szczególnie, gdy czytamy o ideale miłości z „Hymnu o miłości” (1 Kor 13), który nie potrafimy realizować w życiu. Rozmijają się ze sobą ideał, do którego dążymy z prawdą, jacy jesteśmy naprawdę. Chcemy być cierpliwi, nie unosić się gniewem, nie pamiętać złego, a nic takiego w nas nie ma. Te piękne cechy są w Bogu, a my jesteśmy zaproszeni do tego, by iść tą drogą.

Pamiętacie bajkę Hansa Christiana Andersena o „Bałwanku ze śniegu”? Bałwanek stojąc na podwórku patrzył nieustannie w okno sutereny gospodyni. Patrzył w głąb pokoju, gdzie stał piec na czterech żelaznych nogach, o wielkości takiej, jak bałwan. Pytały się zwierzęta: dlaczego tam patrzysz? To nie jest miejsce dla ciebie. Zachowanie bałwanka wydawało się nielogiczne, jakby nie wiedział, że ciepło jest jego śmiertelnym wrogiem. Na wiosnę ujawniła się tajemnica bałwanka. Na mokrej ziemi, gdzie wcześniej stał bałwanek leżał pogrzebacz, który był elementem podtrzymującym śniegową konstrukcję bałwanka, Był to jakby jego kręgosłup. Ten metalowy pręt sprawiał, że bałwanek wbrew sobie, tęsknił za ciepłem pieca. Tak samo i my, tęsknimy za wspaniałym życiem wpisanym w nas przez Boga. Nasze tęsknoty przekraczają nasze ludzkie siły i możliwości, bo zmagamy się ze swoimi trudnymi charakterami. Jednak Bóg włożył w nas swoje pragnienia i sprawia, że dusza niedoskonała pragnie wieczności. Św. Teresa z Lisieux mówiła, że choć jest małym ptakiem, to ma oczy i serce orła i czuje w sobie poryw orła, choć ma tylko małe skrzydełka, i mimo to, jest ufna, aż do zuchwalstwa.

Bóg nas wybrał, „abyśmy byli świętymi i nieskalanymi przed Jego obliczem” (Ef 1, 4). Św. Augustyn mówił, że Bóg przygotował człowiekowi udział w nieskończoności, w świętości, choć człowiek jest tylko prochem i niczym. Bóg widzi nas świętymi, ponieważ widzi w nas Chrystusa. Diabeł zaś widzi w nas tylko grzeszników, bo sam nie jest święty. Mamy prawo wierzyć w obietnicę Boga. On gwarantował, że „wybrał nas jako nieskalanych i świętych przed założeniem świata „ (Ef 1, 4). Jemu możemy ufać. Jeśli by ktoś w to zwątpił, to Bóg daje swojego Syna, który przyszedł do nas, jako grzeszników. Ufajmy Synowi, aż do zuchwalstwa, a nie zawiedziemy się.

Rozczarowanie sobą ma znaczenie, bo pomaga żyć w prawdzie przed Bogiem i naprawdę być żebrakiem. Świadomość, że nie mamy nic i że sami z siebie nie potrafimy żyć prawdziwą miłością, pozwala uznać, że z Bogiem mamy wszystko. Zaufajmy Bogu. On nas poprowadzi i da pragnienie dobrego życia, pragnienie uwolnienia się od zła przez powstawanie i skłania nas do wyrażenia pokornej prośby, by nas podnosił. Rezygnacja z duchowych pragnień, przekonanie, że one nas przerastają i opieranie się na tym, co doczesne są zgodą na zniewolenie przez zło.

Matka Boża zachęca nas, a byśmy pozwolili się prowadzić i szukali prawdziwego Boga. Ona zaprowadzi nas do tego miejsca, gdzie pragniemy być.

Małe Ciche, 6 lipca 2025 niedziela

ks. Adam Kurowski

Jak zdobyć skarb niczego nie mając

Na rekolekcjach czujemy się zrelaksowani, wypoczęci. Może myślimy, że to dlatego, że nie wykonujemy żadnych prac. Przeprowadzono badania, które wykazały, że jeśli ludzie żyją w otoczeniu zieleni mają mniejsze zapotrzebowanie na leki antydepresyjne.

Mama woła wieczorem syna do domu. Ten pyta się: po co mam wracać? Ona odpowiada: bo jesteś zmęczony, jesteś głodny i chce ci się spać. Nie zawsze jesteśmy świadomi tego,co potrzebujemy i pragniemy. Nie zawsze jesteśmy świadomi, że pragniemy Boga. Jest ładny dzień, chcemy poleżeć na słońcu. Ciało nie czuje pragnienia Boga. A dusza czuje.

Papież Leon XIV wyznał, że zanim został prowincjałem Zakonu Augustianów, to był podenerwowany. Jego przełożony widząc jego umęczenie powiedział: „idź się wyspać i nie myśl, jak będzie”. Jeśli nasze ciała i emocje są przeciążone – idźmy się wyspać.

Dusza pragnie Boga, choć tego nie czuje. Człowiek nie wie, że potrzebuje Boga, oraz miłości i pokoju od Boga. Ciągle myślcie, co trzeba robić, co załatwić, w czym pospieszyć. Głowa zajęta jest emocjami i różnymi sprawami, a dusza pragnie modlitwy. Jeśli ja tego nie wiem i to głodzę duszę. Nie musimy być zajęci tylko tym, co przyziemne. Dusza jest zamorzona głodem miłości Boga, a my nie chcemy zwracać się do Boga.

Jak zdobyć skarb niczego nie mając? Co powinniśmy posiadać, by zapłacić za skarb? Chłopak proponuje dziewczynie: dam ci 100 złotych, jak będziesz ze mną chodziła. Czy można kupić czyjeś uczucie, życzliwość, szacunek. Nic nie możemy zaoferować, by zdobyć miłość Boga, nawet nie powinniśmy. Bóg nie będzie dla nas bardziej życzliwy, jeśli coś Mu damy, czy coś zrobimy dla Niego. Czy możemy zapłacić Bogu za Jego życzliwość?

Dlaczego szantażujemy Boga, że jeśli spełni naszą prośbę, czy pomoże w jakiejś sprawie, to się odwdzięczymy większą gorliwością? Rodziców modlący się o dar potomstwa, Bóg obdarza dzieckiem. Ale nie dlatego, że długo się modlili, ale dlatego, że Mu ufali i byli Mu wierni. Bóg sprawia cuda nie dlatego, żebyśmy byli zadowoleni z darów, ale cieszyli się z powodu Jego dobroci. Dzieciom dajemy to, czego pragną, choć nie wiemy czy prezenty ich nie zepsują. Dajemy im prezenty, a gdy o coś ich prosimy, nie są posłuszni. Bóg wie, co nam daje. Daje takie dary, które pozwalają żyć w przyjaźni z Bogiem. Często ludzie modlą się o zdrowie. Czy ten, kto odzyskał zdrowie więcej modli się do Boga? Czy jest bardziej wierzący? Bóg chce ratować nasze dusze i będzie czekał cierpliwie, aż do kresu naszego życia. Ludzie mówią, że starość się Panu Bogu nie udała. Starość jest potrzebna, by człowiek dorósł do wiary i ufności.

Bóg nie jest interesowny, Bóg jest wielkoduszny, więc naszą odpowiedzią powinna być wdzięczność. Bóg daje nam wiele, ponieważ jest wielkoduszny, a my chcemy za wielki dar zapłacić czymś bezwartościowym, myśląc, że to Bogu powinno wystarczyć. Nie chcemy płacić sercem, tylko ochłapami. Jezus z miłości do nas płacił swoją drogocenną krwią, a czym się Jemu możemy odpłacić, jeśli nie miłością i wdzięcznością? Nawet dar ufności Bogu jest Jego darem.

Uczniowie zdradzili Jezusa, a On uczynił ich swoimi ambasadorami w świecie. Syn marnotrawny odszedł z domu, stracił wszystko, a stanął przed szansą zdobycia skarbu miłości ojca. Utrata wszystkiego pozwoliła mu odkryć miłość ojca i nie była zapłatą za wierność, posłuszeństwo, grzeczność Pewien człowiek spadł z wysokości i uniknął poważnych urazów, a mimo to nie poczuwał się do wdzięczności Bogu. Później miał kolejny wypadek, samochód był do kasacji, a jemu nic mu się nie stało. I to nie dało mu nic do myślenia. Następny wypadek i złamał kręgosłup. I to go uratowało. Pomyślał: tyle razy Bóg uratował mi życie, a ja duszą byłem daleko od Niego. Kiedy złamałem kręgosłup Bóg uratował mi duszę. Bogu możemy się odwdzięczyć pozwalając, by On zbudował z nami relację. Gdy nam wszystko się dobrze układa, nie czujemy się wdzięczni. Ale Bóg jest dla nas życzliwy. Choć na to nie zasługujemy i daje nam dobre dary.

Małe Ciche, 7 lipca 2025 poniedziałek

ks. Janusz Kopczyński

Savoir – vivre Bożej uczty miłości

Zaproszeni goście ubierają się w eleganckie ubrania. Na przyjęciu obowiązuje etykieta. Przychodząc na Mszę świętą również jesteśmy zobowiązani do zachowania zasad szczególnego savoir-vivre. To francuskie określenie oznaczające znajomość życia, kulturę osobistą, dobre maniery i zasady grzeczności. Obejmuje umiejętność odpowiedniego zachowania w różnych sytuacjach towarzyskich, biznesowych i w życiu codziennym, zgodnie z przyjętymi normami i konwenansami.

Są trzy etapy uczestniczenia we Mszy świętej: pierwszy to czas przed Mszą świętą, drugi, to czas Mszy świętej i trzeci, to czas po Mszy świętej. Karol de Foucauld uważał, że najlepszą modlitwą jest ta, która w swojej treści ma najwięcej miłości. Modlitwa jest czasem spotykania z Bogiem.

Etap pierwszy. Przypatrzmy się temu, jak zachowujemy się przed Eucharystią. Jeśli wcześniej zajmowaliśmy się niepoważnymi sprawami, to nie dziwmy się, że mamy rozproszenia. Jeśli przed Mszą świętą oglądaliśmy pasjonujący film, to nie dziwmy się, że obrazy z filmu będą się pojawiały w czasie modlitwy. Miłość to ofiara. Trzeba przyjść na czas i wyciszyć serce, by usłyszeć Boga. Trzeba wzbudzić w sobie pragnienie spotkania się z Nim, by nacieszyć się Jego obecnością. Trzeba pragnąć usłyszeć Boże Słowo, Bożą naukę. Zapragnąć Jego ofiary za grzechy. Zapragnąć skosztowania, jak dobry jest Pan. Dlatego duchowe „kubki smakowe” nie mogą być zagłuszone innymi smakami. Jeśli nie ma przygotowania, to jesteśmy w sytuacji wieprzy, przed które nie powinno się rzucać pereł. Potrzebujemy opamiętania, by móc się zatrzymać i wpatrzyć w oblicze Pana i powiedzieć Mu: Kocham Cię. Matka się cieszy, gdy dziecko mówi do niej: „mamo, kocham cię”, tak samo Bóg cieszy się, kiedy modlący się człowiek mówi: „Boże, kocham cię”. Jeśli chcemy dobrze uczestniczyć w Eucharystii, to trzeba być też dobrze wyspanym. Czasem asceza polega na tym, żeby dobrze wypocząć, by nie być osowiałym, poddenerwowanym, rozdrażnionym czy nieuważnym.

Etap drugi. Rozpoczynamy Eucharystię czyniąc znak krzyża. Ks. Jan Twardowski pisał, że babcia nauczyła go prawidłowo czynić znak krzyża. Miał zdjąć czapkę i ręką dotknąć czoła, a nie nosa, dotknąć serca, a nie guzika i ramiom, a nie szelek. Znak krzyża uczynić z namysłem, a nie tak jakby się muchy odganiało, byle jak. Znak krzyża jest zaproszeniem, aby nas Bóg dotknął i zstąpił na nas, tak jak Jezus zstąpił i dotknął stopami ziemi judzkiej. Goście weselni, z przypowieści Jezusa, zaproszeni na ucztę przyszli we właściwych na tę okazję strojach, lecz jeden nie spełnił tego wymogu. Strój jest też ważny. Zaproszeni z ulic, z zaułków miasta, z rozstajnych dróg, z opłotków, ubodzy, ułomni, niewidomi, chromi mogli nie mieć odpowiednich ubrań, ale zapraszanym dawano godne stroje. Tylko jeden z gości pogardził przygotowanym ubraniem. Na Eucharystii naszym strojem jest znak krzyża, czyli poznanie, że jesteśmy grzeszni i niegodni, by uczestniczyć w uczcie. Wielkie dzieła dokonuje Bóg, a nie my, dlatego On oczyszcza nas i czyni godnymi. Zdamy sobie sprawę, że Bóg przychodzi do nas, jako do grzeszników, dlatego potrzebna jest z naszej strony odpowiednia postawa. Serce ludzkie to decyzja, a nie automat, więc nie może być w nas rutyny. Choć może nie odczuwamy emocji, to „z głębokości wołamy do Ciebie Boże” (Ps 130). Miłość i prawda, to jak dwie nogi człowieka, bo nie można stać i chodzić na jednej nodze. Zanim spotkamy się z Bogiem na gruncie miłości i prawdy pragnijmy, aby objął nas swoim miłosierdziem. Bez niego zginiemy. Potrzebujemy nauczyć się sztuki życia duchowego, która pozwali nam dobrze przejść przez Eucharystię i z ufnością i w prawdzie powierzyć się Chrystusowi. Jezus przychodzi, by nas zbawić. W czasie Mszy świętej zbliża się nasze odkupienie. Pomocą jest odwołanie się do modlitwy celnika, który w prawdzie potrafił uniżyć się przed Bogiem, który pragnie dobra swojego dziecka. Nawet jeśli dobrze będziemy przygotowani do uczestniczenia w Eucharystii i zapoznaliśmy się wcześniej z treścią czytań, to w czasie Liturgii wsłuchujmy się uważnie, ponieważ możemy odkryć nowe znaczenie usłyszanego Słowa. Kiedy słuchamy Słowa przyjmijmy taką postawę Samuela: „Mów Panie, bo sługa Twój Cię słucha”. Żyjemy tym, czym żyje świat. Pełni pychy i egoizmu i nie zachowujemy sztuki życia duchowego. Tym bardziej powinniśmy zwracać się do Maryi, by pomogła nam wsłuchiwać się w Słowa Boże. Szatan chce wymazywać Słowo Boże z naszej pamięci. Maryja zachowywała Słowo Boże i żyła Nim w codzienności. Słuchać, jak Maryja, i żyć Słowem, jak Maryja w postawie dziecka, które słucha z otwartymi ustami i z wielkim zainteresowaniem, ciągle zadziwione tym, co usłyszało. Jeśli Słowo Boże nas nie zadziwia, ani nie zaskakuje to nie ma w nas postawy dziecka, ale jesteśmy skostniali. W czasie komunii przyjmując Boga pamiętajmy o tym, że nasza dusza potrzebuje Boga i pragnie Go. Tu nie chodzi o chwilę przyjęcia komunii, ale też o wołanie, aby Jezus pozostał.

Etap trzeci. Czas po komunii jest ważny. Prośmy Maryję, byśmy dobrze przyjęli komunię i żyli nią. Prośmy Boga, by ulitował się nad nami. Bóg przekreśla grzech, ale nie podkreśla człowieka. Szatan podkreśla grzech ale przekreśla człowieka. Zostaliśmy stworzeni do zjednoczenia się z Bogiem. Najlepsze czyny nic nie znaczą, jeśli nie zjednoczymy się z Bogiem. Jeśli przeżywamy trudności, to nie pozostawajmy sami ze swoimi myślami, ale od razu udajmy się do Chrystusa, do Jego krzyża i łączmy swoje cierpienie z Jego cierpieniami. Niech Matka Boża wyjedna nam tę łaskę, aby nasze dobre czyny podobały się Bogu, przyniosły Jemu chwałę i stały się pożyteczne dla Kościoła. To jest właściwa gradacja pożyteczności tego, co robimy. Mam na sobie stułę pratulińską. Przypomina ona o męczeństwie ludzi z Pratulina. Zostali oni zaatakowani w kościele. Początkowo bronili się tym czym mieli przy sobie, ale przypomnieli sobie, że nie tak uczył ich Kościół. Zaczęli się modlić. Ofiara ich życia została przyjęta przez Boga. Są oni teraz przykładem dla nas, że warto korygować swoje postępowanie ze względu na Chrystusa i powrócić do zasad życia duchowego nawet jeśli początkowo inaczej się wybrało.

Potrzebujemy żyć postawą ustawicznego przygotowania się do Eucharystii i Eucharystię wcielać w życie. Gdy zbłądzimy, pytajmy Jezusa: Panie jak mam żyć? Żyjmy tak, byśmy byli wypełnieni zapachem Eucharystii.

Krzeptówki, 8 lipca 2025 wtorek

ks. Arkadiusz Wójtowicz

Zacznij czynić cuda miłości.

Jezus nie czynił cudów po to, by inni Go podziwiali. Czyniąc cuda pełnił wolę Boga. Chciał kierować ludzkie serca do Ojca i nawrócić ich do Ojca. Jezus w Kanie Galilejskiej nie miał wątpliwości, co ma robić, tylko czekał na znak. Maryja też nie miała wątpliwości. Od razu wskazała na Syna, którego powinni słuchać i robić to, co powie. W czasie kuszenia na pustyni judzkiej Jezus nie spełnić żądań szatana. Gdyby posłuchał podszeptów złego ducha, to szatan stałby się autorem Jego cudów.

My również mamy czynić cuda miłości nie sami, ale z Jezusem. Postawa dziecka jest ważna. Odnalezienie drachmy ucieszyło kobietę z przypowieści, tak że z radości zaprosiła sąsiadów do domu. Taka jest postawa dziecka Bożego, które czeka na Boże niespodzianki i z nich się cieszy. Człowiek dokonujący w imię Boga dzieła powinien przyjąć postawę pokory i wdzięczności, pamiętając, że tych dzieł dokonuje Jezus.

Nasza wiara powinna być oparta więzi z Maryją. Prośmy, by Maryja przytuliła nas do siebie, tak jak przytulała do siebie Jezusa.

Cechy fałszywych i prawdziwych czcicieli Jezusa i Maryi.

Cechy pozornej miłości do Jezusa i Maryi:

Krytykanci przeczytali wiele książek i myślą, że więcej wiedzą od innych. Uważają, że tylko oni właściwie czczą Jezusa i Maryję, wiedzą, jak się modlić, jak odmawiać różaniec. Krytyka może być zdrowa, ale mówienie dla mówienia jest pozbawione sensu. Nie trzeba ciągle udzielać porad. Ważniejsza jest dobra relacja z innymi ludźmi, niż ciągłe krytykowanie.

Skrupulanci boją się czcić Matkę Bożą obawiając się, że ujmują czci Panu Jezusowi. Zapominają, że Maryja zawsze prowadzi swojego czciciela w otwarte ramiona Syna.

Powierzchowni modlą się, aby zasłużyć na zainteresowanie i łaskawość Boga. Bardziej dbają o wypełnienie wszystkich zasad niż o ducha przyjaźni i miłości z Bogiem.

Zarozumiali na pozór wspaniali, a wewnątrz przepełnieni złością, złymi emocjami i myślami. Potrafią dla obcych być mili, a najbliższych prześladują, poniżają, obrażają.

Niestali - nie można na nich liczyć. Gdy się na coś zgodzą, to nie można mieć pewności, czy na pewno dotrzymają słowa. Podejmują modlitwę, jeśli im się chce.

Interesowni pamiętają o Bogu wtedy, gdy On spełnia ich warunki. Jak otrzymają to, o co prosili zapominają o Bogu i nie są wdzięczni.

Cechy prawdziwych czcicieli Jezusa i Maryi:

Dyskretni,

Czuli, bo pragną okazywać zaufanie Panu Jezusowi i Maryi, kochają Boga i się do Niego przyznają,

Pokorni, wybierają to co jest czyste, dobre. Unikają grzechu. Chcą patrzeć na świat i ludzi czystym spojrzeniem.

Stali, pamiętają o przyrzeczeniach, o swoim zawierzeniu się Jezusowi i Maryi. Kontynuują i pogłębiają swoją relację z Bogiem i Maryją idąc drogą zawierzenia.

Nie zazdroszczą innym ich talentu, dóbr, które otrzymali. Są za wszystko wdzięczni i cieszą się ze wszystkiego, co mają.

Mówią prawdę, nawet, jeśli to jest trudne. Najgorsza prawda jest lepsza od najlepszego kłamstwa.

Potrafią przebaczyć winy swoich krzywdzicieli, bo im też Bóg przebaczył.

Zawołanie św. Jana Pawła II brzmi: Totus Tuus – Cały Twój, Maryjo. Wszystko, co mamy należy do Maryi i niech Ona będzie naszą przewodniczką.

Ludźmierz, 9 lipca 2025 środa

ks. Sławomir Kowalski

Boży przepis na szczęście

Opowieść o duchowym żebraku jest opowieścią o nas. Skąd pochodzi to określenie – duchowy żebrak? Duchowy żebrak, to człowiek, który nie ma siły żyć samodzielnie. Żyje bez oszczędności, niezdolny do zgromadzenia zapasów. Może tylko każdego dnia prosić przypadkowe osoby o chleb.

W którym miejscu teraz jesteśmy? Świat ma wiele zapasów, ma wielu ludzi wykształconych, posiadających rozległą wiedzę i umiejętności, dobrze zagospodarowanych. A ubogi na duchu żebrak nie jest zdolny do samodzielnego przeżycia.

Jezus daje przykład duchowego żebraka w przypowieści o synu marnotrawnym. Żył on dostatnio, bo miał ojca bogatego w zasoby. Ale pewnego dnia syn zabrał część majątku i wyjechał w obce strony. Tam wszystko, co posiadał lekkomyślnie utracił żyjąc niemoralnie.

Największa stratą człowieka jest utrata wiary, utrata więzi z Bogiem, utrata zdolności do miłości i sensu życia. Jeśli człowiek marnuje te wielkie dary, to traci nie tylko on, ale i całe społeczeństwo. Kto utraci zdolność kochania Boga, jednocześnie traci zdolność do kochania drugiego człowieka.

Dzisiejszy świat odsłania nam tę prawdę w sposób jednoznaczny. Słyszymy o coraz większej liczbie dzieci, młodzieży, a nawet dorosłych, u których rozpoznaje się autyzm, albo zespół Aspargera. Ta niedyspozycja dotyka ok 10% dzieci. Nie wszyscy są jednakowo zaburzeni. Taka osobowość istniała od zawsze, ale wcześniej nie była zdiagnozowana, ani nie była leczona i dorosłe osoby żyją z tą nieprawidłową dyspozycją żyją wśród nas.

W przedszkolu podano dzieciom śniadania. Na talerzach kolorowe posiłki, zachęcające do spożycia. Ale jeden chłopiec wchodzi na stół i chodzi pomiędzy talerzykami. Nauczycielka mówi: „Franiu możesz zejść?” A on nie ma ochoty schodzić. U dziecka z tym rozpoznaniem zaburzony jest świat emocji. Nie rozumie, co czują inne osoby, nie rozumie języka miłości, nie jest zdolny do poznania prawdy. Przy każdym posiłku będzie chodził pomiędzy talerzykami. Potem bierze kawałek ciasta i wychodzi. Jak będzie funkcjonował jako dorosły człowiek?

Jest Boże Ciało. Ludzie przygotowują ołtarze w tych samych miejscach od lat. Zawsze tędy przebiegała procesja. Kapłan chce, by jeden z ołtarzy był usytuowany w innym miejscu. Nie rozumie tradycji. W czasie procesji niosąc monstrancję z Najświętszym Sakramentem, wychodzi spod baldachimu idzie do miejsca, które sobie upatrzył, choć tam nic nie zostało przygotowane. On nie rozumie, co czują ludzie. Inna sytuacja.

Młodzi spóźnili się na ślub kilka minut. Kapłan nie udzielił im ślubu. Nie rozumiał, co czują młodzi narzeczeni, co czują ich rodzice i wszyscy goście. On jest w swoim świecie.

Małżeństwo z trojgiem dzieci. Mąż wraca do domu po pracy, żona mówi, że jedno z dzieci miało dzisiaj trudny dzień, potrzebuje uwagi ojca, pocieszenia, dodania odwagi. On schodzi do garażu i coś naprawia. Nie rozumie, co dziecko przeżywa. Zostawia je w jego dramacie. Do żony mówi: ty się tym zajmij. Takie osoby potrafią załatwić wszystko w życiu. Kupią właściwe prezenty, gadżety, załatwią formalne sprawy. Ale nie potrafią i nie chcą zaangażować się uczuciowo. Nie rozumieją, co przeżywają najbliżsi.

Dorosłe osoby z zespołem Aspargera pracują intensywnie, nie rozpraszają ich żadne uczucia. Wielu takich ludzi znajduje się na wysokich stanowiskach, stanowią wysoką kadrę w firmach, pracują często jako dyrektorzy w zakładach pracy. Jako przełożeni potrafią swoich pracowników zniszczyć totalnie, nie rozumieją ich potrzeb. Zadają innym rany psychiczne. Będą narzucać nowe zdanie po godzinach pracy. Oni nie współpracują, tylko zarządzają. Bezwzględnie zarządzają domem, nie rozumieją dzieci, współmałżonka. Wszystko musi funkcjonować według ich chorego wyobrażenia. Nie rozumieją, że inni mają uczucia. Zachowują się tak, jakby byli bez serca, bez duszy. Czy małżonek, dziecko, pracownik może wytrzymać z taką zaburzoną osobowością? To wymaga poważnej refleksji.

Wśród amerykańskiej młodzieży pochodzącej z bogatych rodzin duży odsetek potrzebuje pomocy psychologicznej. Wielu z nich to: alkoholicy, narkomani. Zamożni duchowi żebracy. Taki jest obraz świata. Od 120 tysięcy do 200 tysięcy dzieci rocznie ma próby samobójcze. Kwiat młodości żebrze o możliwość przeżycia choć jednego dnia bez zranienia. Ktoś, kto wchodzi w świat polityczny, społeczny ma podobne przeżycia.

Nie mamy serc zanurzonych w sercu Chrystusa. Jezus nie czuł się skazany na krzyż. On przyjął krzyż. Naraził się na cierpienie. Świat chce nas odłączyć od serca Jezusa, od źródła miłości. Obok nas żyją ludzie, którzy nie mają takiej więzi z Chrystusem. Chcą nam narzucić swoje zasady, a jeśli ich nie przyjmujemy, to chcą nas zniszczyć. Oni z siłą brutalną i nie znoszącą sprzeciwu narzucają, jak mamy żyć. Ten świat nas ciągle zmusza do poddania się swoim zasadom. Czy możemy żyć bez Chrystusa? Jesteśmy jak żebracy, którzy błagają o siłę psychiczną, o miłość, by móc przeżyć choć jeden dzień.

Chrystus zaprasza do więzi ze sobą. Więź z nim jest największym darem, jaki został nam dany. Z Nim możemy przeżyć każdy dzień w sposób pogodny, wesoły, promienny. Bez Chrystusa nie ma życia. Przyjęcie postawy żebraka duchowego, to nic złego. Żebrak duchowy żyje miłością, bo codziennie zanurza swoje serce w sercu Jezusa. Duchowy żebrak nie zaczyna dnia bez zaproszenia Jezusa do swojego życia.

Mąż długo się modlił o nawrócenie swojej małżonki. Odprawił nowennę pompejańską, ale to nic nie zmieniło. Pewnego dnia wychodząc do pracy, niespodziewanie dla siebie, zawrócił, by przytulić swoją żonę. Ona się rozpłakała. Usiedli, wypili kawę. Żona powiedziała, że od dłuższego czasu podejrzewała, że mąż ją zdradza, więc i ona znalazła sobie kogoś innego. Ale jeśli mąż jej przebaczy, to natychmiast zerwie tę znajomość. On usprawiedliwiał się tym, że praca tak go pochłonęła, że nie przywiązywał uwagi, by jej okazać czułość. Kto zawrócił męża z drogi do pracy, by wreszcie zaczął rozmawiać z żoną?

Marnotrawny syn długo zarządzał majątkiem ojca i żył dostatnio, ale kiedy odszedł, stracił wszystko. My również kiedy odchodzimy od Boga, tracimy wiarę, tracimy więź z Bogiem, tracimy zdolność do miłości i nie wiemy jaki jest sens naszego życia. To jest największa strata. Duchowy żebrak zawsze może wrócić i każdego dnia otrzymywać miłość Chrystusa.

Małe Ciche, 10 lipca 2025 czwartek

ks. Andrzej Kopczyński

Pomóż Bogu leczyć zraniony świat.

Archeolodzy w czasie poszukiwań w Egipcie odkryli nową mumię, która ożyła. Badacze mówili do niej w różnych językach, ale mumia nie rozumiała. Wreszcie odezwał się Polak, a mumia zapytała się go: „a Fogg to jeszcze żyje?” Można być duchową zakonserwowaną mumią, która żyje tylko tym, co wydarzyło się kiedyś.

Wszystkie treści, jakie usłyszymy w czasie rekolekcji możemy odłożyć do jakiejś graciarni. To będzie zakopany talent. Pan Jezus na tle faryzeuszy i uczonych w Piśmie był kimś żywym, prawdziwym, a oni byli duchowo martwi. Ewangelia jest żywa i zawsze jest aktualna.

Wracałem samochodem i czekałem na skrzyżowaniu na zmianę świateł. Za mną zniecierpliwiony kierowca samochodu zatrąbił, kiedy zmieniły się światła. Za skrzyżowaniem wyprzedził mnie i przez szybę pokazał środkowy palec. W ostatniej chwili zauważył, że jestem jego proboszczem i rozpaczliwie zamachał ręką, że odwołuje to, co pokazał. Bóg kocha narwańców. Człowiek musi być zdeterminowany i chcieć, by treści, które usłyszał wywołały w nim rezonans. Musi chcieć je zastosować w życiu, by nie były w nim zakonserwowane. Wiara jest martwa, gdy nie jest używana i nie żyje w człowieku.

Wielkie pragnienia wypełniają serce Boga. Deus cariras est - Bóg jest miłością. To jest najważniejsza prawda Kościoła. Tę prawdę Kościół głosił zawsze i teraz też świadczy o niej. Ta prawda budzi nadzieję w człowieku i pozwala mu odbudować swoje życie. Wszystko ma początek w Bogu, czyli w Jego miłości. „ Albowiem tak Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne”. (J 3, 16) Bóg nie potrafi być kimś innym niż miłością. To ona determinuje Jego działanie. Jego wzrok uzbrojony jest w miłość. Miłość jest jedyną siłą, która rządzi sercem Boga. Bóg nie potrafi żyć zemstą, zazdrością, złem czy chorymi namiętnościami. Tylko żyje miłością. Choćby człowiek najgorzej zgrzeszył, to miłość Boga się nie zmieni. Bóg jest Miłością nawet wtedy, kiedy człowiek upada.

Co się stało z Miłością po grzechu pierworodnym? Grzech zranił Boga, i Jego Miłość. Obrazem tego zranienia jest przebity bok Chrystusa, a zraniona Miłość zrodziła Miłosierdzie, którego doświadczył Dobry Łotr. Po grzechu pierworodnym nastąpił czas objawienia miłości Boga. Jeśli ktoś nas zrani, to bronimy się. Z Bogiem jest inaczej. Bóg odpowiada miłosierdziem. Miłosierdzie nie objawiło by się, gdyby nie było grzechu. Można powiedzieć, że grzech jest błogosławioną winą, która otworzyła bok Jezusa. W przebitym boku zrodziło się Miłosierdzie, które jest manifestacją Miłości. Zraniony Bóg nie zamyka się na człowieka, tylko się bardziej objawia i okazuje miłość. Obrazem miłości Boga jest przebity bok Jezusa. Żołnierz zranił Miłość, a Miłość okazała Miłosierdzie. Miłosierdzie jest najczulszą miłością Boga do człowieka. Zranione serce Jezusa jest otwarte dla tych grzeszników, którzy z miłością i wiarą zbliżają się do Niego. Kiedy Dobry Łotr zwrócił się do Jezusa, to natychmiast otrzymał miłosierdzie.

Tyle Bożego miłosierdzia rozlewa się na świat, a nie ma nikogo, kto przyprowadziłby biednych grzeszników. Bóg obficie daje, a tak wiele łask się marnuje. Gdy rodziło się Miłosierdzie pod krzyżem stała Matka Boża. Ona była świadkiem wylania się Miłosierdzia Bożego. Matka Boża jest kimś więcej niż świadkiem. Ona uczestniczyła w cierpieniach Chrystusa. Została ukrzyżowana wraz z Nim. Za sprawą łask wiedziała, co się działo na krzyżu. Ona była pierwszym owocem miłosierdzia, co uczyniło Ją narzędziem miłosierdzia. Ona rozumie, co znaczy miłosierdzia. Maryja jest narzędziem miłosierdzia wobec ucznia Jana i wobec nas.

Bóg jest żywą miłością. Jego serce porusza człowieka. Bóg kocha, to znaczy, że walczy o nas, by nikt nie zginął. Każdy z nas jest dynamicznym grzesznikiem, a Bóg ma nawigację miłości. Jadąc do Małego Cichego moja nawigacja GPS musiała zmieniać trasy. Tak Bóg dopasowuje się do naszego dynamicznego życia. Walczy, zmienia sytuacje, przychodzi z nowymi łaskami. Ale kiedyś to się skończy. Nie wiemy kiedy będzie to ostatni raz.

Ojciec syna marnotrawnego pozwolił mu odejść, dał żądaną kwotę pieniędzy i codziennie wychodził na wzgórze oczekując na powrót dziecka. Boże oczekiwanie jest formą udręki. Ale kiedy syn powrócił jego radość była ogromna. Gdy człowiek odchodzi, Bóg nie przestaje kochać, tylko Jego oczekiwanie zamienia się w udrękę.

Mężczyzna wszedł do kościoła myśląc, że chętnie się wyspowiada, jeśli zastanie księdza w konfesjonale. Patrzy, jest kapłan. Podchodzi do kratek. A ksiądz w pierwszych słowach mówi do niego: „Jesteś? Czekałem na ciebie.” Tak Bóg wygląda na nas z miłością oczekującą. Potem jest eksplozja miłości. Pierścień, sandały, drogie ubrania, uczta. Drugi syn oburzony krzyczy: „ojcze, co ty robisz?” Ranimy Boga, a On wyczekuje na nas z miłością miłosierną. Naśladujmy dobrego ojca, a nie oburzonego starszego brata.

Dorastające dzieci wymykają się spod kontroli rodziców. Córka skończyła szkołę katolicką i oświadczyła rodzicom, że jest lesbijką i będzie mieszkać z dziewczyną. Nowość Ewangelii potrzebna jest dla tych rodziców i dla ich córki. Może „tęczowi” wyprzedzą nas w drodze do królestwa niebieskiego. Żyjmy miłością Boga. Stańmy po stronie Ojca, po stronie nadziei. Bóg jest miłością.

Wszystko zaczyna się w głowie, w myślach, w obszarach decyzji. Zły duch namieszał nam w głowach, bo prowadzi walkę o myśli człowieka. Po to są rekolekcje, abyśmy ewangelizowali swoje myśli. Wiara to decyzja, a nie afekt, emocja. Wiara, to jest wybór. Nauczycielka po pierwszym roku pracy dowiedziała się, że dyrektor odmówi jej podpisania nowej umowy o pracę. Nie wiedziała, co ma robić, a zostało jej do końca umowy 3 miesiące. Od spowiednika usłyszała, żeby się nie załamywała, ale dalej pracowała z takim oddaniem, jakby otrzymała stały etat. Po trzech miesiącach dyrektor ją wzywa i mówi, że dotąd nauczyciele, gdy usłyszeli zapowiedź zwolnienia opuszczali się w pracy, a ona wprost przeciwnie pracowała jeszcze lepiej i postanowił przedłużyć jej umowę o pracę.

Cieszę się, że jesteście na rekolekcjach. Niech Matka Boża otworzy wasze serca, byście stali się świadkami Bożej miłości. Byście stali po stronie Ojca, który oczekuje na swoje dzieci. Byście nie potępiali, ale dawali nadzieję. Jezu cichy i pokornego serca, uczyń serca nasze według serca Twego.

Małe Ciche, 11 lipca 2025 piątek

ks. Adam Kurowski

Śmiertelny wróg naszych pragnień – jak z nim walczyć

Myśląc o walce z przeciwnikiem zastanawiamy się nad sposobami walki. Jakich potrzebujemy środków i jakie zastosować taktyki. Tymczasem zastanówmy się, jak pokonać przeciwnika, wcale z min nie walcząc. Znałem pewnego mistrza kick-boxingu, który wracając późną porą do domu napotkał trzech mężczyzn, którzy chcieli go zaczepić. Nie wiedzieli z kim mają do czynienia. Sportowiec, nie chciał zaatakować ich pierwszy, przestrzegał zasady, aby poza ringiem nie demonstrować swojej siły i umiejętności. Popatrzył na nich, ocenił ich możliwości i się uśmiechnął. Oni również zorientowali się, że mają do czynienia z człowiekiem wysportowanym i odeszli bez słowa.

Walka z wrogiem nie musi być walką z drugim człowiekiem. Można walczyć z własnym lenistwem i, tak jak mówił papież Franciszek, podnieść się z kanapy. Ciągle chodzimy po czerwonej linii. Odpoczywamy, ale czy możemy odpoczywać, kiedy świat nie śpi i ciągle funkcjonuje. Jaka to jest właściwa równowaga. Chodzi o to, by nie dać się przyspawać do kanapy. Czerwona linia, to jest granicą pomiędzy nadgorliwością, a całkowitą bezczynnością.

W telefonie można zainstalować różne aplikacje pozwalające na sterowanie urządzeniami w domu, np.: pralką, światłem, ogrzewaniem, odkurzaczem. Są tacy, którzy widząc, co inni posiadają, chcą wygodnie żyć, wręcz luksusowo. Niektórzy wyjeżdżając na urlop zaznaczają: jak nie będą spełnione ich wymagania, to rezygnują. Pracując dają z siebie wszystko, a potem oczekują, a wręcz żądają najwyższego standardu. Myślą: tak jak mnie podziwiają jak pracuję, to niech podziwiają, jak odpoczywam. Uważają, że należy się im, to co najlepsze. Potem spadają z wysokiego konia własnych oczekiwań, a to dotkliwie boli. Bóg jest dla nas łaskawy, bo daje nam cierpienia i trudności małymi porcjami, nie skondensowane.

Zazdrościmy innym niezwykłych doświadczeń duchowych, czy nagłych nawróceń. Jeśli zazdrościmy wielkich doświadczeń duchowych, to powinniśmy również zazdrościć im wielkiego męczeństwa. Bóg jest łaskawy i nie pozwala nam spaść z wysokiego konia, jak to doświadczył Szaweł pod Damaszkiem. Bóg nie wymaga heroicznych czynów od razu. Rozkłada na raty nawrócenie i męczeństwo. Powinniśmy dostrzegać duchowe wydarzenia i je doceniać, bo Bóg walczy o nasze nawrócenie i uświęcenie.

Kiedy włączamy GPS i podejmujemy decyzję, by jechać inną trasą niż sugerowana, to urządzenie choć podaje inne możliwości przejazdu, to nie są one dogodne: dziury w drodze, kocie łby, polne drogi, patrole policyjne. Bóg walczy o nasze nawrócenie. Jeśli zbłądzimy w właściwej drogi, to poprowadzi nas do celu inną. Będziemy ratowani przez trud odkrywania prawdy o sobie. Nie narzekajmy, nie marudźmy, że Bóg nas odrywa od czegoś. To nie jest przypadek, czy zły los. To jest prawdziwa troska Boga, który dba o nasze szczęście. Bez jego woli nic się nie będzie działo. Choć nie będzie nam łatwo, to z Bogiem dojedziemy do celu.

Pamiętam film o biznesmenie bardzo zaangażowany w swojej pracy. Ciągle ktoś do niego dzwonił w sprawach firmowych. Nawet w czasie spotkań z kobietą odbierał telefony, tak że utrudniało to normalną rozmowę. Kobieta postanowiła zerwała z nim znajomość, więc biznesmen postanowił się zmienić, prosił, by dała mu szansę. Gdy na kolejnym spotkaniu zadzwonił telefon, widział niezadowoloną twarz dziewczyny. Gdy telefon ponownie zadzwonił, mężczyzna wrzucił go do szklanki z wodą.

Czy wybieramy Boga? Jeśli Go wybieramy, to zgadzamy się na utratę tego, co nas od Niego oddziela. Jeśli wybieramy Boga, to On uwalnia nas z myśli, pragnień, które nas od Niego oddzielają. Dla Niego jest to bardzo łatwe. Nie ma problemu, z którym by sobie nie poradził.

Często nie umiemy czegoś sobie czy innym odmówić. To jest wielka sztuka umieć odmówić ze względu na wierność Bogu i walczyć nie walcząc. Sztuka dyplomacji polega na tym, żeby komuś tak przestawić swój punkt widzenia, aby on czuł się szczęśliwy z tego powodu, że nie będą zrealizowane jego zamiary. Sztuką jest odmówić nie odstraszając, nie poniżając, bez poczucia wyższości.

Jeśli spotykamy osobę, która nie wierzy w Boga, możemy jej powiedzieć: „boleję nad tym, że nie wierzysz, bo nie wiesz, co tracisz”. To nie wierzącym dzieje się krzywda, to niewierzącego coś omija. Szanujmy się, bo Bóg nas kocha. Nie musimy się bać, że ktoś nas skrzywdzi. Krzywdziciel sam siebie krzywdzi.

Jeśli bolejemy nad tym, że zawiedliśmy się na kimś, to sami siebie nie szanujemy, bo jesteśmy skoncentrowani na sobie, na swojej wizji i pomyśle na życie. Ten, który nas skrzywdził jest naprawdę nieszczęśnikiem, który żebrze o Boże miłosierdzie. My powinniśmy ufać, że Bóg się nad nim ulituje.

Żebrak otrzymywał od darczyńcy regularnie, co niedziela 10 złotych. Pewnego dnia dostał tylko 5 złotych. Zdziwiony zapytał: „dlaczego dostałem mniej?” Darczyńca zaczął się tłumaczyć, że syn poszedł na studia i teraz musi zaspokoić zwiększone potrzeby dziecka. Szkoda by było, żeby zmarnował swoją szansę, bo nauka mu idzie doskonale. Wtedy żebrak odrzekł zasmucony: „bardzo się cieszę, że syn pana studiuje, ale dlaczego za moje”.

Nie musimy się zbytnio martwić o to, co doczesne. Mamy zabiegać o sprawy królestwa Bożego. W czasie spowiedzi nieraz ktoś po wyznaniu grzechów mówi: postanawiam poprawę. Postanowić może tylko Bóg, bo to co postanowi, to się spełnia. My możemy obiecać poprawę. Postanowienie jest wiedzą. Mamy oczekiwać, prosić, aby Bóg dał nam łaskę. Powiedzieć dziecku sto razy: nie rób tego. To jak byśmy nic nie powiedzieli. Nie jesteśmy sprawcami. Gdybyśmy byli sprawcami, to wystarczyłoby jeden raz powiedzieć.