Niesieni na rękach Maryi. Konf. z 3.10.2023

Konferencja ks. Emila Adlera

Zacisze, 3 października 2023

Mirosław Grzelak Mozaiki

 

Mirosław Grzelak: Cud w Kanie Galilejskiej. Mozaika

Fakt, że jesteśmy niesieni na rękach Maryi mówi wiele o trosce Matki Bożej w stosunku do nas. Z kart Ewangelii możemy się wiele dowiedzieć o obecności Maryi w życiu Jezusa i innych ludzi oraz jak jesteśmy niesieni na Jej ramionach.

Na wesele w Kanie Galilejskiej, gdzie była obecna Matka Boża, zaproszono Jezusa i kilku uczniów. Było to jeszcze przed rozpoczęciem Jego publicznego nauczania. Nikt jeszcze nie wiedział kim jest Jezus. Zaślubiny młodych i wesele są początkiem ich życia małżeńskiego i rodzinnego, a tu brakuje wina. Wina rozweselającego, będącego znakiem miłości, radości i nadziei. Jak budować rodzinę, kiedy już na początku brakuje czegoś, co jest istotne. Nikt jeszcze braku wina nie zauważył tylko Maryja. Nikt też się do Niej nie zwrócił o interwencję. Jej miłość jest uprzedzająca.

Kiedy pojawiają się problemy lub gdy czegoś nam brakuje często postanawiamy udać się z pielgrzymką do sanktuarium maryjnego, wtedy czujemy, że Ona niesie nas na rękach. Tam przedstawiamy Jej swoje sprawy. To nie jest tak, że Matka Boża o czymś nie wie. Maryja widzi nasze sprawy nawet wtedy, gdy jesteśmy czymś zajęci, tak jak weselnicy weselem. Nie zauważamy braku wina miłości, wina nadziei, wina radości. Ona mogłaby zainterweniować wcześniej, zanim podjęliśmy decyzję o udaniu się na pielgrzymkę, zanim zaczniemy się modlić, Ona już wie, co nas boli. Przedstawiając Jej swoje sprawy dajemy Jej dostęp do naszego życia.

W czasie wesela w Kanie Galilejskiej, gdy Maryja zwróciła się do Syna słowami: „Nie mają już wina”, usłyszała odpowiedź jakby zniechęcającą: „Niewiasto, jeszcze nie nadeszła moja godzina”. Zaraz przypominają się inne słowa Jezusa wypowiedziane później na krzyżu: „Niewiasto, oto syn Twój”. Kiedy nie otrzymujemy tego, o co prosimy, myślimy, że Matka Boża jest daleko i nie słyszy naszego wołania, albo zapomniała. Zniechęcamy się i wszystko staje się skomplikowane, tak, że mamy ochotę porzucić modlitwę. Właśnie wtedy jest najlepszy moment na zawierzenie. Tekst Ewangelii jest bardzo skąpy i nie wiemy, co jeszcze usłyszała Maryja od Jezusa, gdy później powiedziała do sług: „Uczyńcie wszystko, cokolwiek wam powie”. Cud nie nastąpił w momencie wyrażenia prośby. Oczekiwany cud w naszym życiu nie pojawi się wtedy, gdy skierujemy prośbę, ani wtedy, gdy udamy się na pielgrzymkę. Zanim poprosimy, to już Ktoś wstawia się za nami. Cud by nie nastąpił, gdyby nie działanie sług, gdyby nie nalali wody do pustych stągwi, nie zaczerpnęli i nie zanieśli do starosty weselnego. Łaska zadziałała, ponieważ słudzy byli posłuszni.

Maryja nas niesie w swoich ramionach, wstawia się za nami u Jezusa, ale i my też powinniśmy działać. Powinniśmy być posłuszni, jak ewangeliczni słudzy. Polecenie Jezusa, które jest do nas skierowane brzmi: Żyjcie Ewangelią. W tym wyraża się posłuszeństwo. Jeśli nie żyjemy Ewangelią, jak możemy prosić Maryję o wstawiennictwo. Życie świętych pokazuje, że Ewangelia daje wskazania inne niż daje świat. Dlatego chrześcijanie ożywieni duchem Ewangelii tworzą szpitale, opiekują się więźniami, pomagają uzależnionym wychodzić z nałogów. Życie Ewangelią, to życie miłością i jest to warunek do zaistnienia cudu.

Przeciwieństwem miłości nie jest nienawiść. Przeciwieństwem miłości jest obojętność. Kapłani z przypowieści Jezusa o Miłosiernym Samarytaninie byli obojętni na los pobitego przez zbójców człowieka. Odwracali od niego wzrok i przechodzili dalej zajęci swoimi sprawami. Miłosierdzie okazał Samarytanin. On nie był obojętny. Nie mógł wiele zrobić, ale podjął się udzielenia pomocy.

W Ewangeliach nie znajdziemy wydarzeń, gdzie Maryja czyniłaby cuda. Tylko Jezus czynił cuda. Bóg jest autorem cudownych uzdrowień w Fatimie i Lourdes, a Maryja czyni tyle, ile może. Po zwiastowaniu idzie służyć swojej krewnej Elżbiecie. Służy, jak potrafi, by objawiła się łaska Boża. Zanim ludzie zadadzą pytania, już działa uprzedzająca miłość Maryi. Ona prosi Boga za nami, zanim poprosimy Ją o wstawiennictwo. Oczekuje od nas postawy miłości, a nie obojętności. Nawet jeśli nie wiemy w jaki sposób pomóc potrzebującemu człowiekowi, jak rozwiązać jego problem, to wystarczy tylko nie być obojętnym. Nie musimy doskonale rozwiązywać problemów. Nie jest najważniejsze sprawne działanie, ale bycie przy potrzebującym. Tak jak Bóg nie musi rozwiązywać problemów, wystarczy, że daje łaski i siły, by się z nimi zmierzyć. Problemy są po to, aby nas uświęcać pomimo przeżywanych trudności.

Jesteśmy niesieni na rękach Maryi, nawet gdy wydaje się nam, że Ona o nas nie pamięta, że nie myśli o nas i nas nie słucha. Ona jest blisko, wstawia się za nami. Nie jest zniechęcona, gdy Bóg od razu nie odpowiada. Jest wytrwała, nawet gdy trzeba długo czekać. Bóg wysłuchał, już wtedy, gdy została podjęta decyzja, aby się do Niego zwrócić. Jesteśmy niesieni na rękach Maryi, która wstawia się za nami. Z naszej strony zamiast zniechęcenia powinno się pojawić zawierzenie, wyjście z obojętności. Kiedy Ona wstawia się za nami, wtedy Bóg czyni cud. Ten cud jest od Boga!