Ogniem i mieczem czy poprzez most pokoju - spotkanie nauczycieli RRN, maj 2016

Ogniem i mieczem czy poprzez most pokoju

W dniu Pięćdziesiątnicy Duch Święty, którego znakiem są wicher i ogień, zstępuje na trwającą na modlitwie wspólnotę uczniów Jezusa, dając początek Kościołowi. Pięćdziesiątnica, która była świętem żniwa, stała się dla Izraela świętem upamiętniającym zawarcie przymierza na Synaju. Bóg dał ludowi znak swojej obecności w postaci wichru i ognia, a następnie przekazał mu w darze swoje prawo, Dziesięć Przykazań. Tylko w ten sposób dzieło wyzwolenia, zapoczątkowane przez wyjście z Egiptu, dokonało się w całej pełni: ludzka wolność jest zawsze wolnością dzieloną z innymi, jest wspólnotą wolności.

Wspólna wolność może się ostać jedynie w uporządkowanej harmonii wielu wolności, dostępnej dla każdego. Dlatego też dar prawa na Synaju nie był ograniczeniem ani zniesieniem wolności, ale fundamentem prawdziwej wolności. A ponieważ sprawiedliwy porządek ludzki może utrzymać się tylko wtedy, gdy pochodzi od Boga i łączy ludzi w odniesieniu do Boga, w uporządkowanym systemie wolności ludzkich nie może zabraknąć przykazań, które są darem samego Boga. I tak Izrael stał się narodem w całej pełni właśnie poprzez przymierze z Bogiem na Synaju. Spotkanie z Bogiem na Synaju można by uważać za podstawę i gwarancję jego istnienia jako narodu. Wicher i ogień, które zstąpiły na wspólnotę uczniów Chrystusa zgromadzoną w Wieczerniku, stanowiły dalszy rozwój wydarzenia na Synaju i nadały mu nowy, szerszy zasięg. Jak mówią Dzieje Apostolskie, w Jeruzalem przebywali w owym dniu «pobożni Żydzi ze wszystkich narodów pod słońcem» (Dz 2, 5). I oto objawia się charakterystyczny dar Ducha Świętego — wszyscy rozumieją słowa apostołów: «każdy słyszał, jak [tamci] przemawiali w jego własnym języku» (Dz 3, 6). Darem Ducha Świętego jest zrozumienie. Duch przezwycięża podział zapoczątkowany pod wieżą Babel — zamęt w sercach, który rodzi wrogość między nami — i otwiera granice. Lud Boży, który uformował się po raz pierwszy na Synaju, teraz rozprzestrzenia się tak dalece, że nie zna już żadnych granic.

Wicher i ogień Ducha Świętego muszą nieustannie otwierać granice, które my, ludzie, stale tworzymy między sobą. Musimy zawsze na nowo od doświadczenia wieży Babel, od zamknięcia się w samych sobie, przechodzić do Pięćdziesiątnicy. Dlatego musimy stale się modlić, aby Duch Święty nas otworzył, obdarzył nas łaską zrozumienia, byśmy stali się Ludem Bożym, wywodzącym się ze wszystkich narodów; więcej, jak mówi św. Paweł: w Chrystusie, który jako jedyny Chleb karmi nas wszystkich w Eucharystii i pociąga nas do siebie w swoim ciele umęczonym na krzyżu, winniśmy stać się jednym ciałem i jednym duchem.

Drugi obraz związany z zesłaniem Ducha Świętego, który znajdujemy w Ewangelii, jest o wiele bardziej subtelny. Ale właśnie przez to pozwala on dostrzec ogrom wydarzenia Pięćdziesiątnicy. Zmartwychwstały Pan wchodzi przez zamknięte drzwi do pomieszczenia, w którym znajdowali się uczniowie, i pozdrawia ich, mówiąc dwa razy: pokój niech będzie z wami! My nieustannie zamykamy nasze drzwi. Zawsze chcemy znaleźć się w bezpiecznym miejscu, gdzie nie będą nam przeszkadzali inni i Bóg. Dlatego też możemy nieustannie błagać Pana jedynie o to, by On przyszedł do nas, otworzył nasze zamknięte serca i przyniósł nam swoje pozdrowienie. «Pokój wam!» — to pozdrowienie Pana jest mostem, który On przerzuca między niebem i ziemią. On schodzi po tym moście do nas, a my możemy wejść po tym moście pokoju aż do Niego. Po tym moście — zawsze z Nim — możemy dotrzeć do bliźniego, do tego, który nas potrzebuje. Właśnie wtedy, gdy uniżamy się razem z Chrystusem, zostajemy wywyższeni do Niego i do Boga: Bóg jest Miłością, i dlatego zstąpienie z góry, uniżenie się, jakiego wymaga miłość, stanowi jednocześnie prawdziwe wywyższenie. Tak właśnie, uniżając się, przekraczając samych siebie, wchodzimy na wyżyny Jezusa Chrystusa, prawdziwe wyżyny człowieka.

Jeśli zestawimy dwa wydarzenia związane z zesłaniem Ducha Świętego, potężny wicher Pięćdziesiątnicy i delikatne tchnienie Jezusa w wieczór Paschy, mogą one przywodzić nam na myśl ostro uwydatniającą się różnicę między dwoma epizodami, które, jak opisuje Stary Testament, miały miejsce na Synaju. W pierwszym mówi się o ogniu, grzmotach i wichrze, które poprzedzają ogłoszenie Dziesięciu Przykazań i zawarcie przymierza (Wj 19 nn.). Drugim jest tajemnicza historia Eliasza na górze Horeb. Po dramatycznych wydarzeniach na górze Karmel Eliasz uszedł gniewu Achaba i Izebel. Następnie, posłuszny poleceniu Boga, udał się aż na górę Horeb. Wydawało się, że w Izraelu zapomniano o darze przymierza Bożego, o wierze w jedynego Boga. Eliasz musi niejako rozpalić na nowo płomień wiary na górze Boga i zanieść go Izraelowi. W tym miejscu rozpętuje się wokół niego wichura, następuje trzęsienie ziemi i pojawia się ogień. Jednakże nie ma w tym wszystkim Boga. I wtedy słyszy szmer łagodnego powiewu. I pośród tego łagodnego powiewu przemawia do niego Bóg (1 Krl 19, 11-18). Czyż właśnie to, co wydarzyło się w wieczór Paschy, gdy Jezus stanął przed swoimi apostołami, nie poucza nas, o czym tu mowa? Czyż nie możemy dopatrywać się w tym zapowiedzi sługi Jahwe, o którym Izajasz mówi: «Nie będzie wołał ni podnosił głosu, nie da słyszeć krzyku swego na dworze» (42, 2)? Czyż pokorna postać Jezusa nie jawi się nam tu jako prawdziwe objawienie, w którym Bóg ukazuje się nam i do nas przemawia? Czyż prawdziwym objawieniem Boga nie jest pokora i dobroć Jezusa? Na górze Karmel Eliasz próbował ogniem i mieczem walczyć z oddaleniem się od Boga i zabił proroków Baala. W ten sposób nie przywrócił jednak wiary. Na górze Horeb musi zrozumieć, że Boga nie ma w wichurze, w trzęsieniu ziemi i ogniu; Eliasz musi się nauczyć wsłuchiwać w cichy głos Boga i w ten sposób już teraz rozpoznać Tego, który przezwyciężył grzech nie siłą, lecz swoją Męką; Tego, który cierpiał, by obdarzyć nas władzą przebaczania. W taki oto sposób zwycięża Bóg.

Benedykt XVI,  15 V 2005 — Msza św. w uroczystość Zesłania Ducha Świętego

(...) Z jednej strony istnieje lęk uczniów, którzy zamykają drzwi domu; z drugiej strony jest misja powierzona im przez Jezusa, który posyła ich na świat, aby nieśli orędzie przebaczenia. Podobny kontrast może istnieć także i w nas, wewnętrzna walka pomiędzy zamknięciem serca a wezwaniem miłości, aby otworzyć zamknięte drzwi i wyjść poza własne ograniczenia. Chrystus, który z miłości wszedł w zamknięte drzwi grzechu, śmierci i otchłani pragnie także wejść do każdego, aby otworzyć na oścież zamknięte drzwi serca. On, który zmartwychwstając przezwyciężył zamykające nas w więzieniu strach i lęk, pragnie otworzyć na oścież nasze zamknięte bramy i posłać nas. Droga, którą wskazuje nam zmartwychwstały Mistrz jest jednokierunkowa, prowadzi w jednym jedynym kierunku: wyjścia z nas samych, aby zaświadczyć o odradzającej mocy miłości, która nas pozyskała. Widzimy przed sobą ludzkość często poranioną i zalęknioną, niosącą blizny bólu i niepewności. W obliczu wołania spragnionego miłosierdzia i pokoju, odczuwamy dziś skierowaną do każdego ufną zachętę Jezusa: „Jak Ojciec Mnie posłał, tak i Ja was posyłam” (w. 21).

 (...) „Pokój wam!” (w. 21) - to pozdrowienie Chrystus kieruje do swoich uczniów. Jest to ten sam pokój, jakiego oczekują ludzie naszych czasów. Nie jest to pokój wynegocjowany, nie jest to wstrzymanie czegoś niedobrego. To Jego pokój, pokój wypływający z serca Zmartwychwstałego, pokój, który pokonał grzech, śmierć i strach. Jest to pokój, który nie dzieli, lecz łączy; jest to pokój, który nie pozostawia nas samych, ale sprawia, że czujemy się akceptowani i miłowani; jest to pokój, który trwa nadal w cierpieniu i sprawia, że rozkwita nadzieja. Ten pokój, podobnie jak w dzień Wielkanocy, zawsze rodzi się i odradza z przebaczenia Boga, które usuwa z serca niepokój. W dzień Wielkanocy Kościołowi powierzono misję niesienia Jego pokoju. Być nosicielem Jego pokoju: taka misja została powierzona Kościołowi w dniu Wielkanocy. Rodzimy się w Chrystusie jako narzędzia pojednania, aby nieść wszystkim przebaczenie Ojca, aby objawić Jego oblicze jedynie miłości w znakach miłosierdzia.

(...)  Prośmy o łaskę, byśmy niestrudzenie czerpali Boże miłosierdzie i nieśli je w świat: prośmy, abyśmy sami byli miłosierni, abyśmy szerzyli wszędzie moc Ewangelii. Abyśmy pisali te strony Ewangelii, których Apostoł Jan nie napisał.

Homilia Papieża Franciszka wygłoszona podczas Mszy św. w Niedzielę Miłosierdzia Bożego 2016 r.