Kronika

Konferencje z rekolekcji w Małym Cichym 1-9.07.2016

Konferencje MC 2016

Uczyń serca nasze według Serca swego.

http://ekai.pl/resize/351x234/zdjecia/2015/12/09/2.jpg

 

Poniższe konferencje są zapisem z prywatnych notatek Elżbiety Myśliwiec i nie stanowią całości wypowiedzi. Teksty nie są autoryzowane przez ich autorów.

Powołani do zjednoczenia z nieskończoną miłością.

Małe Ciche, 2.07.2016 (sobota)

ks. Dariusz Kowalczyk

Rekolekcje polegają na tym, aby zakochać się w Bogu. Wszyscy jesteśmy powołani do zjednoczenia się z kochającym nas Bogiem. On nas stworzył dla siebie i nasze serca są niespokojne, dopóki nie spoczną w Panu. Św. Augustyn powiedział, że tylko w Bogu odnajdziemy spokój.

Człowiek szuka nieskończoności. Taka jest nasza miara, wszystko inne nas ogranicza. Ludzkiego serca nie zaspokoi, ani świat, ani drugi człowiek. Nawet bliskie nam osoby nie wypełnią pustki i nie zaspokoją tęsknoty za Bogiem. Naszym przeznaczeniem jest nieograniczoność. Bóg, który złożył w naszych duszach takie pragnienia, może sam je wypełnić. Człowieka można odrzucić, zdeptać, ale nie zniszczy się Boga w jego sercu. Guy Larigaudie przed swoją śmiercią napisał: „Gdyby nie ból matki, skakałbym z radości, bo drzwi do nieba otworzą się dla mnie. Zawsze chciałem zjednoczyć się z Bogiem.”

Czy dla mnie zjednoczenie się z Bogiem jest wartością, czy o tym myślę? Czy ja skaczę z radości na myśl, że spotkam się z Bogiem? Bóg chce być kimś bliskim, przyjacielem, z kim nawiązujemy rozmowę. Bóg jest żywą Osobą, z którą wchodzimy w relacje. W islamie Bóg jest zasadą, stawia wysokie wymagania, a więź z Nim jest zamieniona w system kar i nagród. Chrześcijaństwo, to jest Jezus, który się jednoczy z Bogiem i z nami. Nasz Bóg porywa do miłości nie do odparcia. W psalmie 42 czytamy: „ Głębia przyzywa głębię, hukiem swych wodospadów”, tak Bóg wlewa w nasze dusze swoją miłość i przyzywa głębię naszych dusz ku sobie. Jest to miłość, którą nie jesteśmy w stanie sobie do końca wyobrazić.

Na Bożą miłość możemy odpowiedzieć, gdyż przybiera ludzki wymiar. Miłość małżeńska jest obrazem miłości Bożej. Z tego powodu szatan chce zniszczyć małżeństwa i rodziny, gdyż są ikoną miłości Bożej. Małżeństwo jest zjednoczeniem się dwóch osób. Mają wszystko wspólne, a przede wszystkim oddają siebie nawzajem do dyspozycji. O wiele bardziej Bóg chce nas ze sobą zjednoczyć w sposób mistyczny. Jezus daje nam udział w życiu Bożym przez sakramenty. Radujcie się, bo jest z wami Oblubieniec. Zjednoczenie się z każdym człowiekiem było odwiecznym zamiarem Boga.

Chrzest św. jest zaszczepieniem nowego ziarenka w nasze życie, ziarenka życia Bożego, które będzie sią rozwijać przez całe życie. Bóg zapoczątkowuje w nas to, czego nie jesteśmy pojąć. Jesteśmy małymi ptakami, ale mamy serca orłów. Orzeł nie może się bić z kurami o grzędę, musi wyfrunąć z kurnika. Chrystus, Boski orzeł chce nas wziąć na swoje skrzydła i unieść na swoją wysokość, czyli na wysokość Boga Ojca. Ziarenko złożone w naszej duszy ma się rozwinąć i przynieść plon, czyli osiągnąć pełnię zjednoczenia z Chrystusem.

Istnieją ludzie, którzy tajemnicę Boga chcieliby osiągnąć bez Boga. Składają fałszywe propozycje, proponują medytacje kierujące człowieka do nieznanych sił. Świętość, to nie kursy duchowości, po których skończeniu otrzyma się dyplom uprawniający do wejścia do nieba. Nie załatwimy sobie świętości bez Boga. Jezus nas przemienia i przekształca przez swoją miłość. Miłość, to nie wzruszenia, emocje ale wola, która jest podstawą zjednoczenia. Wola Boga i wola duszy mają być zgodne i nic je nie dzieli. Św. Jan od Krzyża wyjaśnia nam to na przykładzie szklanej tafli. Światło pada na szkło, a obserwator nie widzi tafli nie widzi szkła, ale światło. Tafla staje się światłem. Tak w duszy człowieka zjednoczonego z Bogiem: światło Boże pada na duszę i zostaje ona przeniknięta jego blaskiem, staje się zamieszkana przez Boga. Jesteśmy tym, co nas prześwietla.

Maryja była zwykłą kobietą zajmującą się codziennymi obowiązkami, jednak potrzeba zjednoczenia się z Bogiem była dla Niej najważniejsza. Według słów Gabriela była pełna łaski, przemieniona przez łaskę, dlatego Bóg stał się w Niej Człowiekiem.

Maryja nas porywa, ale tak naprawdę porywa nas Boże piękno przenikające Jej duszę oraz Jej posłuszeństwo wobec woli Bożej. Ona jest, jak pędzel, który daje się prowadzić przez Mistrza – malarza. Duch Święty działał w Niej, ponieważ była posłuszna. Słowa Jezusa „Moim pokarmem jest pełnić wolę Ojca”można odnieść do Maryi, która spełniała się przyjmując z radością „chleb” woli Bożej.

Jeśli wola Boża jest dla nas najważniejsza, to osobiste pragnienia i oczekiwania sytuują się na dalszych miejscach, a wola Boża umieszczona jest na pierwszym. Jak pełnić wolę Bożą i poddawać się kierownictwu Ducha Świętego? Duch Maryi jest duchem Jezusa. Potrzeba wyrzec się własnego ducha, własnej woli, nie ufać sobie, a oddać się do dyspozycji Matki Bożej. Powtarzać często: „Wyrzekam się siebie, a oddaję się Tobie, Matko Boża. Proszę, abyś mną kierowała.”

Zjednoczenie woli i duchowe posłuszeństwo nie jest uzależnione od nadzwyczajnych dzieł. Zwykłe życie Maryi było większe, niż męczeństwo wszystkich świętych. Powinniśmy wykonywać swoje obowiązki z miłości do Boga, a nie z powodu miłości własnej, egoizmu. Nie chodzi o to, by wiele robić według własnych pomysłów, ale gorliwie pracować dla chwały Bożej.

O przeszkodach na drodze do Miłości i o tym, jak je pokonać.

Małe Ciche, 3.07.2016 (niedziela)

ks. Kazimierz Sztajerwald

Pycha jest największą przeszkodą na drodze do zjednoczenia się z Bogiem. Jedną z najważniejszych walk duchowych trwających przez całe życie jest zmaganie się pychy z pokorą. Im szybciej nasze myśli, pragnienia, uczucia, zamiary, prace zostaną oddane Bogu, tym szybciej otrzymamy łaskę potrzebną do pokonania pychy. Własne „ja” powinniśmy nieustannie odsłaniać i oddawać Bogu.

Pycha wyraża się w pożądliwości oczu, myśli i serca, czyli w emocjach. Pycha może się objawić w przywiązaniach. Wiele sytuacji burzy święty spokój, nieuporządkowana miłość własna ujawnia nasz egoizm. Potrzeba podjąć wysiłek niwelowania przeszkód przez obumieranie naszej pychy i egoizmu. Św. Paweł poleca: „Macie obumierać dla grzechu, abyście mogli żyć dla Pana”.

Nowy człowiek duchowy może ulegać słabościom, ale nie zgadza się na grzech. Może upadać, ale już nie będzie żyć, tak jak dawniej. Panna i kawaler są nastawieni egoistycznie do życia, ale kiedy zaczyna się między nimi miłość, to wszystko się zmienia. Zaczynają myśleć o sobie nawzajem, poświęcają się dla siebie. Ujawnia się w nich, jakby, nowy człowiek pełen troski i zainteresowania kochaną osobą. Podobnie w relacji z Jezusem, chcąc odpowiedzieć na Jego miłość, zaczynamy z radością pracować nad sobą i nad własną pychą.

Celem obumierania jest miłość i pełnienie woli Pana i podjęcie tego, do czego powołuje. Jeśli grzeszymy, to nie znaczy, że chcemy żyć tak, jak dawniej. Jako grzesznicy chcemy żyć dla Pana, stawać w prawdzie, rozpoznawać starego człowieka, który nie chce w nas obumierać. Droga do nieba wymaga, aby odrzucać to, co jest nieczyste i dawać się oczyszczać Jezusowi, nie szukać oparć, ale zgodzić się, by Bóg był jedynym oparciem, a także pozwolić Bogu troszczyć się o siebie.

Mechanizmy obronne toczą w nas walkę o zachowanie postawy egoistycznej. Marzy nam się kompromis pychy z zaufaniem Bogu. Kompromis pozornego pokoju. Nie po to przyszedł Jezus na świat, abyśmy żyli trochę dla Boga i trochę dla diabła. Chrystus daje swój pokój usuwając wszystko, co zagraża miłości między Nim, a człowiekiem.

Kiedy pojawiają się troski, kłopoty powinniśmy skierować się do Boga, mówiąc: „Oddaję się Twojemu Sercu. Daj mi siłę, abym mógł to przeżyć.” Pozwalajmy Bogu działać w naszym życiu. Nie poddawajmy się pożądaniom starego człowieka. On powinien w nas umrzeć. Sami z siebie potrafimy robić postępy tylko w ograniczonym zakresie, lecz Bóg dokonuje rzeczy niemożliwych. Kiedy nie zgadzamy się na Jego opiekę, to On czeka, aż będziemy gotowi, nie łamie nas.

Gdy jesteśmy chorzy, udajemy się do lekarza. Mówiąc prawdę o wszystkich objawach choroby pozwalamy na poznanie jej przyczyny i podjęcie właściwego leczenia. Podobnie jest w życiu duchowym. Odsłaniając prawdę o słabościach i grzechach pozwalamy na dojście sedna grzechu, który Bóg w sakramencie pokuty chce odsłonić i usunąć.

Mówimy, że gdyby nie trudne osoby w naszym życiu, to byśmy byli lepsi. Bóg daje nam trudnych bliskich, np. męża, dziecko, aby ujawniły się nasze słabości. W czasie walki duchowej możemy uporać się z jedną wadą, a w jej miejsce może pojawić się dziesięć innych. Bóg interweniuje, bo jesteśmy w Jego rękach. Nie powinno być w naszym życiu cienia przyzwolenia na grzech.

Maryja jest obecna i nam pomaga właściwie przeżyć trudne sytuacje. Podejmując zmagania ze sobą, nie liczmy na siebie. Maryja, pośredniczka łaski będzie wstawiać za nami. Kochająca Mama nie zgodzi się na upadek swojego dziecka. Niech Matka Boża pomaga nam w naszej walce duchowej, aby pokora zwyciężyła pychę.

Bóg mówi w ciszy.

Małe Ciche, 4.07.2016 (poniedziałek)

ks. Mieczysław Jerzak

Każdy chrześcijanin jest zobowiązany do modlitwy do Boga. Bez modlitwy niemożliwe jest prowadzenie życia duchowego. Zdarza się usłyszeć od człowieka ochrzczonego, przyjmującego sakramenty święte, że nie ma czasu na modlitwę.

W dzisiejszym świecie może wiele przeszkadzać w modlitwie, ale to nie znaczy, że modlitwa jest niemożliwa. Kiedy trzymamy telefon komórkowy w ręku, jesteśmy gotowi go użyć niemalże w każej chwili i nie mówimy, że nie mamy czasu korzystać z niego. Jesteśmy do dyspozycji, aby korzystać z telefonu. Czy jesteśmy do dyspozycji, aby modlić się?

Pozwalamy, aby natłok informacji i wiadomości nas przytłaczał, że nie znajdujemy czasu na chwilę skupienia.

Nie mamy czasu na modlitwę, ponieważ zły duch na nas kusi, podważając sens modlitwy. Kusi nas też innymi zajmującymi sprawami, które wydają się nam atrakcyjniejsze niż modlitwa. Warto zachować czujność i rozpoznawać pokusy złego, który w sposób dla nas niezauważalny odciąga nas od Boga. Jedną z pokus jest myśl: nie módl się teraz, pomodlisz się później. Później, to znaczy nigdy, bo później będziemy zmęczeni, nie będziemy się mogli skupić, będą inne obowiązki.

Na tyle jesteśmy chrześcijanami, na ile próbujemy się modlić. Dzieci uczą się modlitw na pamięć. Więc, jeśli później nie pamiętają ich, to znaczy, że nie modlą się wcale, gdyż modlitwy się nie utrwaliły. Gdy człowiek dorosły ma trudności z modlitwą to znaczy, że ma problemy z codzienną praktyką modlitwy. Systematyczna i wytrwała modlitwa przygotowuje do wejścia w prawdziwą modlitwę wypowiadaną na głos lub skierowną do Boga z głębi własnego serca. Modlitwa wypowiadana na głos za pomocą gotowej formuły jest ważna, tak samo jak modlitwa wypowiadana na głos w sposób spontaniczny.

Modlitwa powinna iść w kierunku uproszczenia. Są ludzie, którzy podejmują wiele modlitw w ciągu dnia: nowenny, litanie, koronki, modlitwy w różnych intencjach, Mogą być tak zajęci odmawianiem modlitw, że nie starcza im czasu, nawet na kontakt z bliskimi. Współzałożyciel naszego Ruchu przepraszał Boga za odmawianie mechanicznej modlitwy.

Modlitwa „Ojcze Nasz” zawiera siedem próśb i jest zalecana przez Pana Jezusa, abyśmy wiedzieli na co zwrócić uwagę kierując myśli do Boga. Pierwsze trzy prośby mówią o chwale i o uwielbieniu Boga Ojca, następne o tym, co jest nam potrzebne do zbawienia.

Dzieci w Fatimie kierowały do Maryi liczne prośby o zdrowie, o które zwracali się chorzy ludzie. Maryja wysłuchiwała je i spełniała. Kiedy poprosili o zdrowie dla pewnej chorej osoby, Maryja odmówiła. Powiedziała, że nie może o to prosić Syna, ponieważ choroba tej osoby służy jej duszy i przez to cierpienie zbawi się.

Właściwa intencja modlitwy nie zawsze musi być taka, jakiej my pragniemy. Dlatego powinniśmy mówić za Jezusem: „Nie moja, ale Twoja wola niech się stanie.” Człowiek, który chce się zbawić, tak kształtuje swoją modlitwę, by stała się prostsza i nie narzuca Panu swojej woli. Właściwa modlitwa prowadzi do zawierzenia się Bogu i zaufaniu Mu.

Człowiek ubogi w duchu wszystkiego oczekuje od Boga i liczy na Niego. Wie, że Bóg da mu wszystko, co jest potrzebne i niezbędne do życia. Nie będzie stawiał warunków Panu, za to będzie się zgadzał z Jego wolą.

Próbujmy modlić się tak, jak Jezus i prośmy Go by ukształtował nasze serca na wzór Swego Serca.

Przygotować w głębi serca mieszkanie dla Boskiego Gościa.

Rzepiska, 5.07.2016 (wtorek)

ks. Lech Sitek

Mamy przygotować nasze dusze na przyjęcie Boskiego Gościa. Aby się właściwie przygotować powinniśmy dowiedzieć, kim jest Syn Boży, Jezus Chrystus.

W Ewangeliach czytamy, że Jezus, który sam jest święty, dobry, miłością najczystszą, pięknem i mocą wybierał środowiska ludzi grzesznych i często wśród nich przebywał.

Jezus, który jest Miłością także przychodzi do nas i chce wśród nas przebywać, wśród ludzi fałszywych, zazdrosnych , podstępnych, owładniętych złymi myślami, głupich. Każdy z nas ma różne rodzaje grzechu. Zostaliśmy oczyszczeni przez chrzest święty, ale złe skłonności pozostają.

Ze złymi skłonnościami można walczyć za pomocą następujących środków:

post, jałmużna, modlitwa, sakramenty święte.

Post – może dotyczyć naszych zmysłów, np.: wzroku (ograniczenie oglądania pięknych widoków, nie przyglądanie się kobietom), słuchu (nie słuchanie obgadywania sąsiadów, ograniczenie słuchania muzyki).

Jałmużna – otaczają nas rzeczy, które chcemy posiadać, czasem za wszelką cenę. Stąd się biorą oszustwa, kradzieże. Walczymy ze swoją chęcią posiadania, dzieląc się z potrzebującymi swoimi dobrami, czasem.

Modlitwa – jest środkiem przeciwko pysze. Mamy skłonność do wywyższania się nad innych. Chcemy by nas podziwiano za wygląd, stan posiadania, wykształcenie. Pycha jest największą blokadą w kontakcie z Bogiem i z bliźnimi. Pycha wyraża się tym, że nie chcemy słuchać Boga, nie chcemy przyznać się do swoich grzechów i prosić o pomoc.

Sakramenty święte – oczyszczaja nas z grzechów, jak sakrament pokuty. Spowiadając się należy pamiętać o postanowieniu poprawy i o zadośćuczynieniu. Gdy nie chcemy się poprawiać, to nie zakorzeniamy się w Chrystusie i wchodzimy łatwo w te same grzechy.

Wzorem przyjmowania Jezusa do serca jest Maryja. Czytając ewangeliczną scenę Zwiastowania zwróćmy uwagę na reakcję Maryi na słowa archanioła Gabriela. Maryja zmieszała się, co by miały znaczyć słowa anioła i rozważała te słowa w swoim sercu. Kiedy jesteśmy na Mszy Świętej powinniśmy zastanowić się, kto do nas przychodzi? Jaką postawę powinniśmy przyjąć w czasie komunii świętej, by wyznać miłość Jezusowi? Powinniśmy przyjmować Jezusa w pokorze, z miłością i w czystości duszy, czyli wolni od najmniejszego przywiązania do grzechu.

O tych , którzy przyjmują Słowo Boże Jesus powiedział, że mają serca dobre i szlachetne, rozważają Słowo Boże i wydają owoc przez swoją wytrwałość. (Łk 8, 15) Przyjęcie Słowa, to pierwszy etap świętości. Takie serca kształtuje Duch Święty. One pragną przyjąć Jezusa. Komunia święta daje nam wzrost duchowy. Po komunii potrzeba trwać w dziękczynieniu. Powinniśmy prosić Maryję, by wybłagała nam łaskę właściwego przyjęcia Pana Jezusa. , by On dokonywał w nas przemiany i byśmy się stali nowym stworzeniem.

Rekolekcje są po to, by się zatrzymać, pozwolić Jezusowi zmieniać nasze dusze, nawiązać z Nim relację. Co nam zostanie z tych lat, kiedy byliśmy na rekolekcjach, w Ruchu? Powinniśmy dziękować Bogu, że daje nam szansę zastanowić się nad sprawami duchowymi, wejść w tajemnicę świętości w kraju, gdzie można żyć w pokoju. Każdy może stać się świętym. Nie martwmy się tym, co będzie w przyszłości. Wykorzystajmy ten czas rekolekcji i po rekolekcjach, czas Roku Miłosierdzia i łaski, aby być blisko Jezusa. Takie rekolekcje i takie łaski już się więcej nie powtórzą, więc starajmy się wykorzystać to, co nam Bóg daje nam teraz.

Droga przez noc ku światłu

Ludźmierz, 6.07.2016 (środa)

ks. Dariusz Kowalczyk

W nasze drodze duchowej idziemy ku Chrystusowi, który jest Światłem. Idąc do Niego nie da się pominąć nocy. W ciemnościach wielu się wycofuje, albo pozostaje w miejscu, lecz nie ma innej drogi.

Św. Jan od Krzyża napisał, że Boże Światło, które udziela się duszy, przenika ją i tak z nią postępuje, jak ogień postępuje z drewnem, które przemienia w siebie. Ogień ogarnia drewno, wysusza je, aż wydziela swąd i czyni je czarnym, aby stało się później gorące, świetliste i przemienione w ogień. Ten proces zawiera etapy trudne, doprowadzające do dezintegracji i zniszczenia drewna.

Podobny proces zachodzi w życiu duchowym człowieka. Dlaczego tak, to musi się odbywać? Jest to skutek grzechu pierworodnego. Człowiek bez łaski Bożej jest kukiełką własnych pożądliwości.

Życie duchowe można porównać do wspinania się po szczeblach drabiny. Jeśli dusza pozostanie na jednym ze szczebli nie dojdzie do zjednoczenia się Bogiem. Szczeble, na których można pozostać to: szukanie zaspokojenia swojego w sprawach ziemskich, niedbałość w sprawach duchowych, powolne wchodzenie w grzech ciężki, zapominanie o Bogu, które doprowadza do tego, że w Jego miejsce wchodzi szatan.

Droga do zjednoczenia z Bogiem prowadzi przez uwolnienia od przywiązań, choćby najpiękniejszych. Jeśli nasze serce będzie napełnione rzeczami tego świata, zabraknie w nim miejsca dla Boga. Przykładem może być to co się przytrafiło ewangelicznemu, bogatemu młodzieńcowi. Posiadał wiele dóbr i nawet szlachetne zamiary, ale wolał zostawić Boga niż zostawić tego, co miał. Odszedł smutny, mając serce zniewolone i nie chciał tego zmienić.

Pierwsze nawrócenie dotyczy tych, którzy przyjęli Boga i odwrócili się od dawnego stylu życia. W wierze są początkującymi, mają wiele wad, które jeszcze nie poznali takich jak: pycha duchowa, łakomstwo duchowe, lenistwo duchowe, zadowolenie z pozornej gorliwośći, zazdrość duchowa, pragną pochwał, nie są wdzięczni, wiara ich jest oparta na emocjach, unoszą się gniewem widząc słabość innych. Nowonawróceni nie widzą swoich wad. Nikt z nas nie jest zdolny, sam pozbyć się swoich wad.

Dzieło miłości i dobroci Bożej polega na wprowadzenie tej duszy w noc ducha. Św. Jan od Krzyża pisze, że dusza wchodzi w oschłości wewnętrzne, wyzbywając się niedoskonałości, a nabywa cnoty. Jest to dzieło Ducha Świętego w tej duszy. Jeśli dusza otworzy się na dzieło Ducha Uświęciciela, to On napełni ją swoimi darami. Darem bojaźni Bożej (boi się oddalić od Boga), darem męstwa (pomimo pokus, pamięta o Bogu i gotowa jest poświęcić się dla Niego), darem rozumu (traci możliwość rozmyślania o własnych siłach, za to dostaje dar wchodzenia w prawdy Boże). W tym okresie dusza potrzebuje kierownika duchowego, by ją prowadził i uchronił od wycofania się z drogi duchowej i wprowadził na właściwą drogę modlitwy.

Drugie nawrócenie, to przełomowy moment. Jeśli do niego nie dojdzie, to nie jest się na drodze duchowej. Jest to przejście z działania własnego do stanu poddania się działaniu Boga. Pierwsze nawrócenie podobne jest do wiosłowania o własnych siłach, drugie nawrócenie podobne jest do przejścia na napęd Boży. Własna inicjatywa, własne rozeznanie, uczucia przechodzą w ręce Boga. Sam nie potrafi podejmować decyzji, pozwala, by Bóg nim kierował, sam czuje się bezsilny. Otoczenie określa go, że nie potrafi wziąć się w garść. Z człowieka zaradnego i zorganizowanego staje się bezsilny. Nie znajduje zadowolenia w tym, co robi, cały czas szuka Boga. Przeżywa oschłość, która choć jest przykra, to jest darem Ducha Świętego. (Ten stan należy odróżnić od oziębłości wynikającej z niedbalstwa. W oziębłości sprawy duchowe schodzą na dalszy plan, aż człowiek stanie się niewolnikiem złego.)

Jeśli poznałeś i zrozumiałeś Boga, to znaczy, że nie jest to Bóg. On przekracza naturalne możliwości poznania. Boga po części poznajemy przez wiarę, która dotyczy rozumu i woli oraz przez pamięć i wyobraźnię, Boga nie da się porównać z niczym, co znamy. Ciągle jesteśmy zaskoczeni, jak dzieci, które ciągle muszą się uczyć.

Dusza ludzka jest jaskinią o nieznanej pojemności, jednak najmniejsza rzecz może przykryć jaskinię i stawić opór Dobru Najwyższemu. Jeśli człowiek oczyści swoją duszę, zaczyna odczywać głód Boga, a On nawiedza go. Bóg jest głównym przewodnikiem na drodze duchowej. Kiedy człowiek oddaje Mu swoje serce, to On działa natychmiast. Tak działa Bóg. Kiedy brakuje emocji w relacji z Bogiem mamy wrażenie, że Bóg zapomniał, ale ten stan jest to działaniem Bożym. Podobnie, jak ogień osusza drewno, tak Bóg osłabia węch i smak zmysłów duchowych człowieka, by stał się podany działaniu Boga. Jeśli dusza się nie wycofa, to ogień Boży będzie mógł wypalać pychę i egoizm. Dusza stanie słaba i brzydka, bo ujawnią się ukryte skłonności i pragnienia. Ujawni się duchowa nędza. Dusza pozna, że swoim postępowaniem gorszy innych i jest nieskutecznym narzędziem w ręku Boga. Nie będą to złudzenia, ponieważ stanie się to widoczne w różnorodnych wydarzeniach. Wewnątrz Boże światło będzie zalewało duszę, ale ona będzie czuć się tak zabrudzona, że będzie myśleć, że jest odrzucona przez Boga. W tym czasie zostaną usunięte egoistyczne motywacje, pragnienie znaczenia.

W takim stanie ludzie się często wycofują, dlatego potrzebny jest przewodnik. Matka Boża pomoże przejść przez nędzę, rozwiąże węzły i zanurzy w Miłosierdziu Bożym. Jeśli ktoś kocha Maryję wytrwa w tym ogniu, by stać się jak ogień. Taki człowiek powinien wołać do Matki Bożej: „Maryjo, kocham Cię. Zgadzam się na to, co Bóg chce ze mną uczynić. Maryjo zrób to za mnie.”

Człowiek przemieniony przez Boga dobrze wie, że bez Jego ognia jest tylko nędznym, czarnym węgielkiem. Chce trwać na tej drodze, bo wie, że droga Maryi jest łagodniejsza. Ona jest blisko tych, którzy Jej ufają umacnia ich i podtrzymuje. Dlaczego więc słudzy Maryi cierpią bardziej niż inni? Ponieważ najwierniejsi słudzy oczyszczają się szybciej. Zawierzmy Maryi wszystkie nasze oschłości i trudności, aby jak najszybciej w nas nastąpiło drugie nawrócenie.

Potrzeba, aby On wzrastał, a ja się umiejszał.

Wiktorówki, 7.07.2016 (czwartek)

ks. Kazimierz Sztajerwald

W życiu wewnętrznym Bóg daje łaski pociągające, pomagające nam w nawiązaniu relacji z Nim. Szczególnie są one ważne w początkowym okresie naszego nawrócenia, zanim przyjdzie czas, kiedy jest trudniej. Wtedy emocje już nie są tak żywe, nie ma euforii, a my powinniśmy pozostać wierni swoim decyzjom i zaufaniu Bogu. Wtedy jest trudniej się modlić, być skruszonym, cierpliwym, z ochotą pójść na Mszę św. Powodem może być słaba wola wytrwania przy Bogu, ale nie zawsze jest to zależne od nas.

Bóg prowadzi nas drogą oczyszczeń, byśmy mogli poznać siebie i przyznać, jak bardzo Go potrzebujemy. Nieraz Bóg prowadzi nas tak stromą ścieżką, na której nie zawsze możemy czuć bezpiecznie. Często widzimy, że cały nasz wysiłek duchowy kończy się porażką. Nieliczni dochodzą do końca, większość wycofuje się, bo nie potrafią zaufać Bożemu Miłosierdziu. Gdyby zaufali, Bóg mógłby przez nich dokonywać wielkich dzieł.

Droga życia duchowego, to wspinanie się po schodach, na które nie wejdzie się bez Boga. Potrzeba się wspinać, choć nie widzi się owoców. Nie ważne są owoce. Najważniejsze jest, byśmy pozostali w relacji z Bogiem. On nie zostawi dziecka, które Go kocha i Mu ufa. Bóg walczy o serca, które odkrywają, że nie mają nic oprócz Niego.

Modlitwa, post i jałmużna są środkami do uczynienia miejsca dla Boga. Ale kiedy nie stać nas na wyrzeczenia, należy prosić: „sam nie uczynię miejsca dla Ciebie, bo tylko Ty możesz to uczynić.” Zmagając się ze swoją grzesznością, często czujemy się upokorzeni. Pokorny nie dziwi się, że grzeszy i że jest słaby. Będzie przyzywał obecności Matki Bożej.

Pokora, skrucha i zawierzenie uświadamiają nam i jak bardzo zależymy od Boga. Nasza grzeszna natura może doprowadzić nas do każdego grzechu. Trzeba uznać, że jest się grzesznikiem, który potrzebuje nawrócenia. Szatan zabiega o to, byśmy nie rozumieli, nie przyjęli tego lub się buntowali przeciwko prawdzie o sobie. Podsuwa myśli, aby jak najszybciej zejść z drogi życia duchowego.

Nędza jest drogocenną perłą, którą można zdobyć serce Boga. Myślimy, że Jego serce zdobywa się zasługami, a On prosi: dajcie Mi to, co jest wasze: nędzę i grzeszność.

Św. Teresa przeżywała życie w duchu Dobrego Łotra. Czuła, że jest grzesznicą, ale ufała Bogu. Jest w nas dużo piękna, dobra, ale są to dary Boże, które dziś są, a jutro możemy stracić. Bogu podoba się nasza małość i bezgraniczna ufność

Na drodze duchowej powinniśmy intensywnie wpatrywać się w oblicze Pana Jezusa. Królestwo Boże jest dla dzieci. Powinniśmy, jak dzieci uwielbiać Boga i dziękować Mu. Jak dzieci nie przyglądać się sobie, a bardziej przyglądać się Jezusowi. Na drodze życia duchowego ma z nas odpadać pycha i iluzja poradzenia sobie bez Boga, tak, jak ze statku w pierwszej fazie lotu odpadają elementy zbyteczne w kosmosie.

Bóg przychodzi przez człowieka.

Małe Ciche, 8.07.2016 (piątek)

ks. Artur Mościcki

Jeśli małżeństwo zbliża się do Boga, to jednocześnie zbliżają się do siebie mąż i żona. Relacje z Bogiem i człowiekiem najbardziej się zacieśniają na Eucharystii. Owocność Eucharystii zależy od dziękczynienia. Należy wracać pamięcią, do tego, że byłem na Eucharystii, przyjąłem komunię świętą, że Bóg na mnie czekał. To ma kapitalne znaczenie w drodze do Boga.

Służąc drugimu człowiekowi, służymy Bogu. Podejmując jakiekolwiek działania mamy na myśli szczytne cele, ale jeśli ta druga osoba nie doceni nas, to zostają posiane plewy nieufności. Miłość do bliźniego, to konkretne czyny. Matka Boża z Duchem Świętym na rękach jest blisko nas. Jeśli będziemy otwarci na działanie Boga i Maryi, staniemy się wrażliwsi na potrzeby drugiego człowieka. Nie tylko czyny, ale spojrzenie jest istotne.

Wielu młodych ludzi jest poranionych w rodzinach, dlatego ważne jest pochylenie się nad nimi. Jezus zganił obojętność wobec człowieka pobitego przez zbójców. Przez nasze miłosierdzie Pan dociera do skrzywdzonego człowieka.

Na koloniach było dziecko, które przywiozło maskotkę - fretkę. Kiedy maskotka zaginęła, dziecko rozpaczało. Wychowaczyni starała się je pocieszyć, że może zabawkę znalazło inne dziecko, które bardziej jej potrzebuje. Zaproponowała dziecku, by cały swój żal oddało Matce Bożej i modliło się do Niej tak długo, jak długo będzie mu smutno. Następnego dnia, kiedy zadzwoniła mama, dziecko już spokojne, wyjaśniło jej, że żal mu maskotki, bo pewnie ma ją inne dziecko bardziej jej potrzebujące.

Prawdziwość naszej wiary najlepiej można sprawdzić w obecności drugiego człowieka, który nas denerwuje. Wtedy Bóg pokazuje nam, jak jesteśmy słabi. Gdy dorosłe dzieci nie chcą chodzić do kościoła, gorąca modlitwa może więcej pomóc niż ciągłe napominanie.

Rodzina zakochana w Bogu.

Małe Ciche, 9.07.2016 (sobota)

ks. Kazimierz Sztajerwald

Mówimy, że przyjeżdżamy na rekolekcje, by podładować akumulatory. Teraz po rekolekcjach czujemy się lepsi, ale kiedy wrócimy do obowiązków i rodzin, to rzeczywistość stopniowo pokaże, że wcale tak nie jest. To nie akumulatorach jest siła, ale w Bogu. Nie powinniśmy uznanawać łask za swoją zasługę, lecz jak najczęściej kierować swoje myśli do Boga i prosić, by posługiwał się nami. Mamy otworzyć się na działanie Boga w nas i przez nas.

Rodziną zakochaną w Bogu była Święta Rodzina, którą chcemy naśladować. Mamy być sobie poddani w miłości i mamy patrzeć na siebie, tak jak patrzyli na siebie św. Józef i Maryja. Józef patrzył na swoją Żonę, nie tylko jak na swoją wybrankę, ale wiedział w Niej Oblubienicę i Wybrankę Boga. Dla Maryi Józef był darem otrzymanym od samego Boga.

Mamy patrzeć na własne dzieci, tak jak Święta Rodzina patrzyła na Jezusa. Widzieli w Nim własne dziecko, ale i wiedzieli w Nim także Tego, który ma wypełnić wolę Ojca. Sposób patrzenia na dziecko jest bardzo ważny dla jego rozwoju. Dziecko czuje zachwyt matki i ojca, czuje, że jest kochane i akceptowane i są to jego pierwsze doświadczenia miłości. Bóg patrzy na nas tak, jak matka patrzy na własne dziecko.

Jezus miał świadomość, że ma wypełnić wolę Ojca, ale też był poddany Rodzicom. Był świadomy, że Bóg chce się Nimi posłużyć w Jego życiu. W ten sposób Bóg budował autorytet rodziny w oczach jej wszystkich członków. Jeśli jest takie dziecko, które nie poznało miłości rodziców, ale odda się Bogu, to On wypełni je swoją miłością i łaską.

Najbliżsi są nas darem ku nawróceniu, a my dla nich. Św. Tereska na swoją współsiostrę patrzyła, jak na Boży dar, choć ta drażniła ją swoim zachowaniem. Dziękowała za dobro, które Bóg w niej dokonał. To nic, że w nas nie ma zdolności do kochania, ważne jest byśmy z wiarą przeżywali kontakt z drugim człowiekiem.

Możemy prosić, by Serce Jezusa ciche i pokorne w nas zamieszkało. By nasze serca były takie, jak Jezusa: pełne dobroci i miłości, ze Słowem Bożym zjednoczone. Chcemy, aby nasze serca stały się zależne od Jezusa, poddane Jego działaniu.

Pobożny mnich został zaproszony na przyjęcie. Kiedy został wniesiony tort, tak o mnichu mówiono: „To jest bardzo skromny człowiek. Na pewno weźmie najmniejszy kawałek.” Gdy wziął największy, powiedziano: „On jest naprawdę pokorny, wziął największą porcję, żeby nie zawstydzać innych swoją skromnością.” Później ten mnich skomentował słowa tych osób: „Grunt, to mieć dobrą opinię.” Gdy się pozytywnie postrzega drugiego człowieka, to zawsze w każdej okoliczności widzi się dobro. Rodzice w swoim dziecku widzą dobro i ufają, że będzie dobrym człowiekiem. Bóg ma o nas zawsze dobrą opinię.

Miłość do drugiego człowieka jest możliwa, gdy podejmujemy relacje z Bogiem. On buduje z nami komunię. On jest święty i czyni nas swoimi partnerami. Jezus upewnia nas, że Bóg nas kocha. Zmartwychwstanie Pana Jezusa jest potwierdzeniem, że Bóg mówi prawdę o swojej miłości i że jesteśmy w Jego rękach. Mamy wielki skarb, jakim są sakramenty dające poczucie bliskości Boga. Wielkim skarbem jest dla nas opieka Matki Bożej.

Rodzina może być zakochana w Bogu i w sobie nawzajem. Otwarcie się na miłość Bożą i zaufanie Jezusowi nie jest proste, ale możliwe.